Może nic nie strzelić…

Czeski napastnik w tym sezonie mimo kilku okazji nie strzelił jeszcze gola, ale zaliczył już 2 asysty przy bramkach gliwiczan.

– Jeżeli nadal będziemy tylko wygrywali to jest mi to obojętne kto będzie strzelał i mam to gdzieś, co inni będą mówili (śmiech). Wynik jest najważniejszy i cała drużyna pracuje na gole. Wiem jednak, że jeśli będziemy przegrywali to jako napastnik będę pierwszy krytykowany, bo to moje główne zadanie. Gramy systemem z jednym wysuniętym napastnikiem, ale proszę zobaczyć, że każdy pomocnik może i ma strzelać na bramkę. Dzięki temu wielu piłkarzy stanowi zagrożenie dla przeciwnika – tłumaczy doświadczony zawodnik, który nie do końca jest zaskoczony tak świetnym startem w wykonaniu gliwiczan.

– Po tylu latach grania mogę powiedzieć, że… sparingi a liga to zupełnie coś innego. Pamiętam, jak bodajże grałem w Holandii w Heerenveen i przegraliśmy wszystkie mecze kontrolne, a w lidze od razu prezentowaliśmy się zupełnie inaczej. Przygotowania to inny czas, trenerzy zawsze czegoś próbują, sprawdzają, eksperymentują. Po ostatnim sparingu z Sigmą (0:3) dużo sami między sobą rozmawialiśmy w autokarze. Widzieliśmy, że różnica była ogromna i wstydziliśmy się za ten wynik. Wiedzieliśmy co zrobiliśmy źle i co było do poprawy. Ten mecz nam bardzo pomógł – opowiada „Papen”.

Napastnik Piasta nie zamierza jednak lekceważyć będącej w kryzysie Legii. – Nie widziałem ich czwartkowego meczu, ale obserwowałem spotkania ze Spartakiem Trnawa. Podobno grali tak samo, jak wtedy, więc mogę sobie wyobrazić, jak to wyglądało. W niedzielę to będzie jednak inny mecz. Legia to jednak zawsze mocny przeciwnik. Może nie jest teraz w swojej najwyższej formie, ale to jest zawsze Legia, aktualny mistrz Polski. Dla nas mecz z nimi to zawsze jest dodatkowa motywacja. Każdy chce się sprawdzić i pokazać na tle najlepszej drużyny w Polsce z poprzedniego sezonu. Jesteśmy na fali i chcemy to kontynuować. Chcemy patrzeć przede wszystkim na siebie – podkreśla Michal Papadopulos.