Można odnieść wrażenie, że miasto chciało tego starcia

Urząd Miasta oraz firma projektowa RS Architekci wymieniły się w ostatnich dniach oświadczeniami dotyczącymi budowy nowego stadionu w Katowicach. Komu bardziej uwierzyli kibice?
Piotr KOSZECKI: – Trafniej byłoby powiedzieć, że kibice GieKSy raczej nie wierzą – ani jednej, ani drugiej stronie. Czytając internetowe komentarze, większość uznaje racje firmy projektującej stadion, ale powtarza się też pytanie, jak można się pomylić w kosztorysie o ponad 100 milionów? To nie za dobrze świadczy o projektancie. Do tego, co przedstawiają obie strony, podchodzi się z dużą rezerwą.

Miasto utrzymuje, że projektant nie dotrzymał warunków umowy, przedstawiając kosztorys o blisko 400 milionów wyższy niż przewidywano. Projektant odpowiada, że w umowie nie było mowy o maksymalnym możliwym kosztorysie, a poza tym wynosi on nie 560, a 390 milionów, bo w złym miejscu postawiono przecinek. RS Architekci zaprojektowali Stadion Śląski, Katowice to stolica wielkiej aglomeracji. Mieści się to wszystko w głowie?
Piotr KOSZECKI: – Ten stadion jest już tak długo niebudowany, że nikt z nas nie powinien być zdziwiony, że doszło do takiej sytuacji. Każdy jest zszokowany, ale pamiętajmy o tym, co działo się wcześniej. Mieliśmy już przecież inny projekt, słynną żółtą bryłę, który został odrzucony. Były w przeszłości deklaracje, że trybuny mają mieć pojemność 20 czy 25 tysięcy, później – że 12, a teraz – 15. To, że ktoś się „machnął” w tabelce w Excelu o ponad 100 milionów, po prostu wpasowuje się w krajobraz niebudowania stadionu.

Z drugiej strony, RS Architekci utrzymują, że procedura projektowa dobiegła końca. Czyli mamy krok do przodu.
Piotr KOSZECKI: – Niby tak, ale przecież sytuacja teoretycznie może się jeszcze skończyć porzuceniem kolejnego projektu i drogą od samego początku. Kibice albo nie wierzą w stadion, albo przynajmniej w żaden konkretny termin jego otwarcia. Ja jeszcze się łudzę, że kiedyś powstanie. Nie wyobrażam sobie, by nie było w Katowicach nowego stadionu. Jeśli jednak okaże się, że miasto jest skonfliktowane z projektantem – abstrahując już od tego, kto ma rację, a kto nie – i jeśli zdecyduje się rozpisać konkurs na koncepcję oraz projekt od początku, to cofniemy się znowu o dwa lata.

Co jako kibice możecie zrobić?
Piotr KOSZECKI: – Gdyby powstanie stadionu zależało od zorganizowania przez kibiców wielkiej manifestacji, na którą przyszłoby 30 tysięcy ludzi, to pewnie by do niej doszło. Pamiętamy jednak, że nic nie dawały akcje transparentowe, nic nie dawało milczenie, nic nie dawały protesty. Nie tylko w Katowicach, a gdziekolwiek indziej w Polsce. Choć stadiony buduje się dla mieszkańców, kibiców, to jest to grupa, która nie ma większego wpływu na takie inwestycje. Albo miasto chce wybudować, albo nie.

Można jednak odnieść wrażenie, że kibice w Katowicach są w temacie stadionu dużo mniej widoczni niż chociażby ci w Chorzowie.
Piotr KOSZECKI: – W 2006 roku ówczesny prezydent Katowic, Piotr Uszok, obiecał stadion. W Chorzowie większe plany pojawiły się po 2006 roku. Tam trochę krócej to trwało, może jest jeszcze więcej zapału, może paleta akcji nie została wykorzystana. Ale to przecież też niczego nie dało, bo kibice Ruchu oficjalnie usłyszeli, że stadion nie zostanie zbudowany. Nie analizowałbym, czy ktoś się angażuje bardziej, czy mniej. W obu miastach pragnienie nowych obiektów jest wśród kibiców duże, ale mają na to znikomy wpływ. Przewaga Katowic jest taka, że to bogatsze miasto. Jestem pewny, że stać je na taką inwestycję.

Jako katowiczanin znajduje pan odpowiedź na pytanie, czemu ten stadion miałby tu nie powstać?
Piotr KOSZECKI: – Trudno o jakąś teorię, skoro władze cały czas mówią, że zbudują. Prezydent Krupa ani razu nie zaprzeczył publicznym słowom sprzed bodaj dwóch lat, że pierwszy mecz na nowym stadionie rozegramy w rundzie wiosennej sezonu 2020/21. Nigdy żadną swoją wypowiedzią nie wycofał się z tej daty, a wszyscy zdajemy sobie sprawę, że jest to nierealny termin. Dlaczego ktoś nie chciałby nowego stadionu? Nie wiem, ale widać, że nie jest on priorytetem. Jako mieszkańcy Katowic pamiętamy sytuację Rynku; to, jak długo go modernizowano. Ostatecznie powstał, choć nie wiem, czy można to nazwać rynkiem… Trwało to w każdym razie niewspółmiernie długo do tego, ile trwać powinno. Może i jest wola wybudowania stadionu, ale znajduje się on najwyraźniej na dole listy miejskich priorytetów. Znów pojawiają się opinie, czy w ogóle jest sens tej inwestycji, czy znów by jej nie skonsultować. Były jednak prowadzone badania wśród mieszkańców; opowiedzieli się za tym, by powstał. Byłaby to też rewitalizacja terenów w okolicach Załęskiej Hałdy, gdzie ciut mniej się dzieje. Trzeba wbić łopatę i budować. A to jednak coś jest nie tak z działkami, a to projektant rozmija się z miastem… To bardzo dziwna sytuacja, niepokojąca.

Z publikacji wynika, że albo projektant, albo miasto, mija się z prawdą.
Piotr KOSZECKI: – Albo jednak okaże się, że obie strony mają rację, powołując się na jakieś przepisy wyższego rzędu… Ale dlaczego nie usiedli do stołu, nie porozmawiali? Przede wszystkim uważam, że nie powinno to być załatwiane przez media. To szokujące i wręcz dziecinne, że przez kilkanaście miesięcy był kontakt, a nagle, na ostatnim etapie, wszystko rozgrywa się na arenie publicznej, medialnej. Powtórzę, że niepokojąco to wygląda. Można odnieść wrażenie, że miasto przygotowywało się do opublikowania takiej informacji – i do tego, by iść z tą firmą na starcie.

Gdy prezesem GieKSy został Marek Szczerbowski, mówił o zawiązaniu okołoklubowej komisji ds. stadionu, do której zaprosił też przedstawicieli kibiców. Jaki był tego efekt?
Piotr KOSZECKI: – Powstała taka komisja, komórka. To, że będzie w niej uczestniczyło dwóch kibiców, miało nie ujrzeć światła dziennego, ale prezes Szczerbowski się tym pochwalił, więc to żadna tajemnica. Kibice z naszego ramienia zostali zaproszeni do tego, by móc sprawdzić pojawiające się pogłoski, że stadion jest źle zaprojektowany, że skyboxom brakuje wyjść z widokiem na murawę… Kibice dostali wgląd w projekt, nie znaleźli takich błędów i na tym skończyła się ich rola. Nasza opinia była taka, by jak najszybciej móc wbijać łopatę i budować. Nie ma co czekać. Zastanawiano się, czy budować halę, czy może jednak lodowisko, ale powtarzaliśmy, by budować, a nie bawić się już w kolejne analizy.

Stowarzyszenie Kibiców niejednokrotnie wystosowywało pytania o stadion do Urzędu Miasta czy też prezydenta Marcina Krupy. Czy zrobicie to też teraz, wobec napiętych relacji między miastem a projektantem?
Piotr KOSZECKI: – Musimy poczekać do końca roku. Miasto wezwało firmę projektową do dokonania poprawek w kosztorysie, na co ta ma 21 dni. W styczniu pewnie będzie można stwierdzić, czy drogi miasta i tej firmy się rozchodzą, czy jednak będą w stanie się dogadać. Z miasta wypłynęła informacja, że inwestycja ma kosztować ponad pół miliarda, ale RS Architekci stwierdzają, że nieco mniej – z zaznaczeniem, że sam stadion na 15 tysięcy miejsc i hala na 3 tysiące miejsc to koszt niecałych 200 mln zł netto. 159 mln to infrastruktura towarzysząca, drogi rowerowe. Miasto zażyczyło sobie wręcz zbudowania małej dzielnicy. Pytanie zatem, czy uczciwe jest przedstawianie tego tak, że sam stadion kosztuje ponad pół miliarda? Gdyby rozbić te kwoty, to cena hali i stadionu – niecałe 200 mln zł netto – nie odbiega w ogóle od cen, jakie przewijają się przy tego typu inwestycjach w Polsce. Kolejne pytanie: czy należy uznawać, że infrastruktura towarzysząca jest dla klubu, stadionu, kibiców, czy też korzystać z niej będą zwykli mieszkańcy Katowic, niezainteresowani sportem. To przecież droga dojazdowa do autostrady, parkingi, rewitalizacja stacji kolejowej.

Kibic GieKSy ma w ogóle jeszcze siłę emocjonować się tym, co dla tematu nowego stadionu przyniesie najbliższa przyszłość?
Piotr KOSZECKI: – Jesteśmy zmęczeni tym tematem, ale informacji nasłuchuje przecież każdy. Gdy wypłynęły w tym tygodniu te komunikaty, to temat mocno zaczął żyć. Wszyscy są ciekawi, czy kolejny projekt trafi do kosza? Czy miasto zacznie się zastanawiać, czy aby dobra jest ta lokalizacja; czy nie za droga ze względu na trudne podłoże? Czy jednak strony się dogadają i w przyszłym roku przejdziemy do kolejnego etapu? Coraz mniej kibiców wierzy w stadion, coraz bardziej jesteśmy zniechęceni, ale interesuje nas to. Tak jak dla rodzin przełomem, najważniejszym wydatkiem bywa kupno domu, tak dla GieKSy najważniejszy może być stadion. Klub nie będzie w stanie przeskoczyć określonego poziomu, jeśli tym stadionem będzie cały czas Bukowa.

Na zdjęciu: O tym, że u zbiegu ulic Bocheńskiego i Dobrego Urobku ma powstać stadion, informuje efektowny bilbord. Ale kiedy w tym miejscu zostanie tam wbita pierwsza łopata, na razie nie wiadomo.