MŚ Dywizji 1A. Zapachniało awansem do elity!

Doskonale zdawaliśmy sobie sprawę, że w połowie mistrzostw świata Dywizji 1A w Nottingham możemy być w różnych nastrojach. Od euforii do rozpaczy.


Na tę chwilę jesteśmy w radosnym nastroju. Biało-czerwoni w dramatycznych okolicznościach zdobyli punkt z Brytyjczykami, ale w kolejnym meczu pokonali Włochów 4:2. Jesteśmy na prostej drodze do elity, ale przed hokeistami dwie przeszkody: w środę mecz z Koreą Płd. i w piątek z Rumunami. Po 22 latach obijania się na różnych poziomach mam znów szansę znaleźć się w elicie. Dmuchajmy na zimne, bo te kolejne mecze nie będą należały do łatwych.

Trener Robert Kalaber przed mecze z Włochami dokonał jednej roszady. Bartłomieja Jeziorskiego, napastnika GKS-u Tychy, z drugiej formacji przesunął do trzeciej. Jego miejsce w ataku z Krystianem Dziubińskim i Alanem Łyszczarczykiem zajął Dominik Paś. Natomiast „Jezior” grał w ataku z Kamilem Wałęga oraz Pawłem Zygmuntem i trzeba od razu dodać, że nie miał szczęścia w turnieju.

Z Brytyjczykami miał dobre sytuacje, ale bramkarz rywali okazał się lepszy. Natomiast z Włochami, przy stanie 1:1, znalazł się sytuacji sam na sam z Justinem Fazio, ale trafił w golkipera. Po dobitce Wałęgi krążek też znalazł się pod parkanem włoskiego bramkarza. W końcu, przy dużym szczęściu, wpisał się na listę strzelców i po jego golu biało-czerwoni objęli prowadzenie 3:2.

Oba zespoły doskonale zdawały sobie sprawę z wagi spotkania i starały się grać ostrożnie i odpowiedzialnie. Jednak gole padły szybko i w krótkim odstępie czasowym. Najpierw Radosław Galant solidnie popracował przy bandzie, wyłuskał krążek i podał go do nadjeżdżającego Mateusza Michalskiego. Wychowanek Podhala Nowy Targ natychmiast uderzył i krążek wpadł do siatki.

Jednak 65 sek. później Daniel Mantenuto wygrał wznowienie z Dziubińskim i podał do Aleksa Trivelattego. Włoski napastnik uderzył precyzyjnie i krążek wpadł obok bezradnego Johna Murraya. Inauguracyjna tercja była niezwykle wyrównana i w strzałach było 10-9 dla biało-czerwonych.

Już po końcowej syrenie doszło do przepychanki Tommaso Traversa uderzył głową Bartoszę Fraszkę i otrzymał karę meczu. Od początku drugiej tercji graliśmy przez 5 min z przewagą jednego zawodnika. Nasi hokeiści cały czas przebywali w tercji rywali i w końcu Dziubiński wykończył dobrą kombinację między Grzegorzem Pasiutem i Patrykiem Wronka. Sporo musimy się natrudzić, by zdobyć gola, a tymczasem tracimy go łatwych okolicznościach. Hokeiści Italii wykorzystali zastój w naszych szeregach i stratę krążka Dziubińskiego w neutralnej strefie.

Włosi bezkarnie wjechali do tercji i Daniel Tedesco nie miał kłopotów z umieszczeniem krążka w siatce. Rywale przejęli inicjatywę i szukali swojej szansy do zmiany wyniku. Jeden z nielicznych ataków biało-czerwonych przyniósł już trzecie prowadzenie. Dziubiński strzelał na bramkę, ale krążek po drodze trafił w Jeziorskiego i wtoczył się do bramki. „Jezior” przełamał niemoc! Pod koniec tercji Bartosz Ciura za uderzanie powędrował, ale dotrwaliśmy do końca tej odsłony.

Jednak kolejną zaczynaliśmy w osłabieniu przez 1:28 min. Jednak z tej opresji wyszliśmy obronną ręką. A potem rozpoczęła się twarda gra, by utrzymać korzystny rezultat. Mieliśmy za sprawą Fraszki (43 min) i Wronki (49) mieliśmy okazję podwyższyć wynik meczu. I znów przeżywaliśmy trudne chwile, bo do boksu kar powędrował Łyszczarczyk. Nasi hokeiści potrafili grać rozważnie i obronili to osłabienie.

W 54:56 min rolę się odwróciły Dante Hannonn poszedł na ławkę kar i nasza formacja wzięła się do solidnej roboty. Jej cierpliwość została nagrodzona, bowiem na 2 sek. przed końcem kary Włocha Pasiut po podaniu Wronki zdobywa gola. Michael Edward Kennan zdecydował się na wycofanie bramkarza na 1:27 min. Podopieczni trenera Kalabera umiejętnie się bronili i wcale nie szukali okazji, by posłać krążek do siatki.

– Jestem pod wrażeniem postawy zawodników, bo pokazali charaktery – mówił przed kamerą TVP Sport, słowacki szkoleniowiec. – Ta wygrana jeszcze nic nie oznacza. Owszem, znaleźliśmy na dobrej drodze, ale przecież przed nami dwa spotkania z Koreą i Rumunią. Owszem, rywale teoretycznie rywale nieco słabsi, ale musimy ciężko pracować, by po kolejnych meczach znów się cieszyć. Przez chwilę jest radość, a potem przystępujemy do regeneracji sił i myśli o potyczkach z Koreańczykami i Rumunami.

Ważne słowa trenera Kalabera, bo już kilka razy mieliśmy dobrą sytuację i swoją szansę, ale gdzieś po drodze coś zawodziło. Na razie jesteśmy na drodze szybkiego ruchu, zaś na autostradę do światowej elity wjedziemy gdy wygramy w piątek z Rumunią!


WŁOCHY – POLSKA 2:4 (1:1, 1:2, 0:1)

0:1 – Michalski – Galant (5:23), 1:1 – Trivelatto – Mantenuto (6:28), 1:2 – Dziubiński – Wronka – Pasiut (22:10, w przewadze), 2:2 – Tedesco – Spronberger – Miceli (26:35), 2:3 – Jeziorski – Dziubiński – Łyszczarczyk (37:06), 2:4 – Pasiut – Wronka – Kolusz (56:53, w przewadze).

Sędziowali: Roy Hansen (Norwegia) i Milan Zrnic (Słowenia) – Norbert Muzsik (Węgry) i Gasper Jaka Zgonc (Słowenia). Widzów 1318.

WŁOCHY: Fazio; Larkin – Spornberger, Piteroniro – Trivallato, Insam – Miglioranzi, Gios – Glira; Tedesco – Petan – Miceli, Zanetti – Matenuto (2) – Frigo, Marchetti – Hannoun (2) – Brunner, McNally – Traversa (5+20) – Deluca. Trener Michael Edward KEENAN.

POLSKA: Murray; Kruczek – Wajda, Kolusz – Ciura (2), Kostek – Dronia, Górny – Jaśkiewicz; Wronka (2) – Pasiut (2)- Fraszko, Łyszczarczyk (2) – Dziubiński – Paś, Zygmunt – Wałęga – Jeziorski, Michalski – Starzyński – Galant. Trener Robert KALABER.

Kary: Włochy – 29 (kara meczu dla Traversy) min, Polska – 10 (2 tech.) min.


Fot. polskihokej.eu