MŚ Dywizji IB. Nerwowe chwile

By awansować, trzeba wygrać z Serbią i z Japonią.


Polska reprezentacja, występującej w mistrzostwach świata Dywizji 1B w Tychach. Biało-czerwoni mają do wykonania konkretne zadanie i nie powinni się na nikogo oglądać, choć od 2. tercji pilnie śledzili poczynania Japończyków w meczu z Estonią. Jednak biało-czerwoni z Ukrainą przeżywali męczarnie i w regulaminowym czasie remisowali 2:2.

Wadym Szachrajczuk, trener Ukrainy, zmobilizował najsilniejszy skład, jaki na tę chwilę można zestawić. Kilku zawodników występuje w zagranicznych klubach i odgrywają kluczowe role w swojej reprezentacji. Jedną z wiodących ról odgrywa Witalij Lialka, który na co dzień występuje w słowackim Preszowie.

Z kolei 21-letni Iwan Łytwynow w młodym wieku wyjechał do Czech, ma podwójne obywatelstwo i gra w Stadionie Vrchlabi. Był nawet w młodzieżowej reprezentacji Czech, ale w seniorach zdecydował się reprezentować Ukrainę. Z kolei Ihor Mereżko jeszcze do niedawna reprezentował rosyjski Rubin Tiumień (WHL), w trakcie ćwierćfinału play offu złamał rękę i udało mu się rozwiązać kontrakt.

Ukraińcy nie mieli nic do stracenia i w 1. tercji mocno się postawili, ale groźniejsze akcje przeprowadzili nasi hokeiści. Filip Starzyński niezbyt precyzyjnie uderzył, choć był w niezłej sytuacji. W kolejnej akcji Alan Łyszczarczyk uderzał spod niebieskiej, a Krystian Dziubiński strącił krążek, który minimalnie minął bramkę. W końcu biało-czerwoni wyszli na prowadzenie po ładnej akcji.

Trener Robert Kalaber już po meczu z Estonią mówił, że kary są naszą zmorą. W 14:11 min zarobiliśmy aż dwie w jednej akcji. Najpierw faulował Jakub Bukowski, a za chwile John Murray. Nieźle się broniliśmy, ale po 65 sek. straciliśmy gola. W 17 min mogliśmy stracić kolejną bramkę, ale Ołeksander Perusenko trafił w słupek. Patryk Wronka błyskawicznie znalazł się w tercji rywala i idealnie podał do Pasia. Jastrzębianin uderzył pod poprzeczkę i Sergiej Pysarenko po raz drugi nie miał nic do powiedzenia.

Gdy gramy w kompletnych składach wówczas posiadamy przewagę. Na 53 sek. przed końcem Mateusz Michalski popełnił faul w strefie ataku i tercję kończyła gra w osłabieniu. Drugą nasi zaczynali też w niekompletnym składzie.

Tym razem obyło się bez strat. Jednak przez większość czasu gra była szarpana i składne akcje można było policzyć na palcach jednej ręki. Dziubiński (25) i Zygmunt (27) mieli okazje zmienić wynik, ale tego nie zrobili. Dwa razy Polacy grali w przewadze liczebnej. Za pierwszym razem oddaliśmy zaledwie 2 strzały i nie zrobiliśmy poważnego zagrożenia. W drugiej byliśmy bardziej aktywni, ale też nie zmieniliśmy wyniku.

Wszystko układało się po naszej myśli, ale w 37:57 min ułańska fantazja Zygmunta dała o sobie znać. Zdecydował się na samotny rajd przez pół tafli, ale przy bandzie stracił kontrolę nad krążkiem i na dodatek sfaulował rywala. I znów pod naszą bramką działy się dantejskie sceny, ale „Jasiek Murarz” stanął na wysokości zadania. Bronił z dużymi wyczuciem i sprawił, że nadal prowadziliśmy. Jednak zanosiło się na nerwową ostatnią odsłonę.

Kamil Górny meczu z Ukrainą nie zapisze po stronie plusów, bo od początku grał nerwowo i na granicy ryzyka. W końcu na niebieskiej linii stracił krążek i Michajło Simczuk pomknął samotnie na bramkę. Murray tym razem był bezradny. A potem biało-czerwoni zgubili rytm, minuty płynęły, a tymczasem wynik remisowy się nie zmieniał.

Roman Błagi trafił w poprzeczkę i to był sygnał ostrzegawczy, by nasi zawodnicy wzięli się do solidniejszej roboty. Sporo jeździli w tercji rywala, ale za mało oddawali strzałów. Gdy w 55 min Dmytro Nimenko powędrował do boksu kar, przebywaliśmy w tercji rywala, ale nic z tego nie wynikało. W 57 min Filip Komorski znalazł się tuż przed bramką Ukraińców, ale nie zdołał umieścić krążka w siatce. W 58:09 min karę otrzymał Błagi i nie potrafiliśmy wykorzystać 4 przewagi.

W rzutach karnych najpierw trafił Filip Komorski, a po wyrównaniu Ukraińców, na wagę zwycięstwa trafił Jakub Bukowski, ale w najazdach znów kunszt pokazał Murray!

W pierwszym meczu dnia oglądaliśmy ciekawą grę, po której Japonia pokonała Estonię 7:5 (4:2, 1:3, 2:1), choć do niemal 47 min był remis 5:5. W końcu jednak Azjaci złamali opór dzielnie walczących Estończyków.


UKRAINA – POLSKA 2:3 (1:2, 0:0, 1:0) po karnych 1-2

0:1 – Paś – Zygmunt – Bryk (12:01), 1:1 – Fadjejew – Mereżko – Lialka (15:13, w podwójnej przewadze), 1:2 – Paś – Wronka – Ciura (17:56), 2:2 – Simczuk (44:38), 2:3 – Bukowski (karny).

Sędziowali: Daniel Rencz (Węgry) i Ture Virta (Włochy) – Gregor Miklic (Słowenia) i Agris Ozolins (Łotwa). [Widzów] 1930.

POLSKA: Murray (2); Bryk – Ciura, Kostek – Górny, Kruczek – Wajda, Jaśkiewicz; Wronka (2) – Paś – Zygmunt (2), Dziubiński – Wałęga – Łyszczarczyk, Jeziorski – Komorski – Michalski (2), Bukowski (2) – Starzyński – Gościński. Trener Robert KALABER.

UKRAINA: Pysarenko; Mereżko (2) – Tołstuszko, Matusewicz – Pangełow-Judlasziew, Łytwynow – Andrejkiw (2), Hrebenik; Peresunko – Mazur – Michnow, Lialka – Korenczuk – Fadjejew (2), Błagy (2) – Morozow – Nimenko (2), Czikancew – Worona – Borodaj. Trener Wadym SZACHRAJCZUK.

Kary: Ukraina – 10 min, Polska – 8 min

1. Japonia 2 6 15:5

2. Polska 2 5 6:2

3. Ukraina 2 4 9:3

4. Estonia 2 0 5:10

5. Serbia 2 0 0:15

W piątek grają: Serbia – Polska (20.00).

Liczby

50.

WYSTĘP w barwach biało-czerwonych zaliczył Michał Kruczek.


Na zdjęciu: Dominik Paś zdobył dwa gole w regulaminowym czasie.

Fot. Tomasz Kudala/PressFocus