MŚ. Moc mistrzów świata

Efektowny początek mistrzostw w wykonaniu Polaków. Rozbili Bułgarów, w pierwszym secie pokazując wręcz perfekcyjną siatkówkę.


Bułgarzy przed laty należeli do europejskiej czołówki. Regularnie ogrywali m.in. Polaków. Wygrali z nimi dziewięć kolejnych meczów w mistrzostwach świata. To jednak zamierzchła przeszłość. W mundialu 2006 roku w półfinale biało-czerwoni wygrali 3:1. To był moment zwrotny. Od tego momentu Polacy pięli się w siatkarskiej hierarchii aż doszli na jej szczyt, Bułgarzy z kolei zaliczyli ostry zjazd. Ostatni medal dużej imprezy wywalczyli w 2009 roku, brąz w mistrzostwach Europy. Drogę do finału zagrodzili im wówczas… Polacy.

Pech Skrimowa

Przed starciem nasza drużyna też miała po swojej stronie dużo więcej atutów. Do tego rywali dopadł spory pech. W ostatnim sparingu przed mistrzostwami z Kanadą kontuzji doznał jeden z ich liderów, doświadczony przyjmujący Todor Skrimow. – Po meczu Todor przeszedł badanie USG. Nie doszło do poważnego urazu, to jedynie naciągnięcie mięśnia brzucha. Nie ma jednak szans, by zagrał z Polską. W składzie meczowym będzie wpisany jako drugi libero – wyjaśnił Nikolaj Żeliazkow, trener Bułgarii.

Dodajmy, że Skrimow wraz z Cwetanem Sokołowem wrócili do zespołu narodowego i mieli stanowić o jego sile.

Kamil Semeniuk, przyjmujący biało-czerwonych, przestrzegał jednak przed niedocenianiem Bułgarów. – Do zespołu dołączył Cwetan Sokołow. Stanowi motor napędowy swojej kadry, wnosząc do niej duży bagaż doświadczenia. Jest jej kluczową postacią. Możemy oczekiwać, że gra Bułgarów będzie lepsza niż w trakcie Ligi Narodów. Spodziewamy się trudnego spotkania, ale pewnie każde starcie w mistrzostwach nie będzie łatwe – ocenił nasz zawodnik.

Czysta perfekcja

Nikola Grbić, trener Polaków, nie eksperymentował. W wyjściowym składzie postawił na zawodników, którzy w ostatnich sparingach wychodzili w podstawowej szóstce. Na przyjściu zagrali więc Aleksander Śliwka i Kamil Semeniuk. Tomasz Fornal, który tak dobrze radził sobie w Lidze Narodów i w meczach kontrolnych, zajął miejsce w kwadracie dla rezerwowych.

Nasi siatkarze rozpoczęli mecz z wysokiego pułapu. Grali wybornie. W dwóch pierwszych akcjach popisali się efektownymi blokami, zatrzymując m.in. Sokołowa, czym zgasili animusz rywali. Rozbijali ich zagrywką. Asy serwisowe zapisali na swoje konto: Bartosz Kurek, Śliwka oraz Mateusz Bieniek. Polacy panowali niepodzielnie. Bułgarzy byli bezradni. Zagrywką nie robili naszym siatkarzom żadnej krzywdy. W pierwszej partii biało-czerwoni mieli 100 procent perfekcyjnego przyjęcia, a nasz libero Paweł Zatorski musiał się nawet dogrzewać na parkiecie, bo niewiele miał pracy.

Zawodnikom z Bałkanów wychodziły jedynie pojedyncze akcje. Z każdego udanego zagrania mieli za to mnóstwo radości. A najwięcej, gdy udało im się zastopować uderzenie Kurka. „Podziw” publiczności wzbudził za to Martin Atanasow. Chciał bardzo mocno zaserwować, lecz źle trafił w piłkę. Ta poszybowała… w trybuny.

Chwila słabości

Trudno było przypuszczać, że Polacy cały mecz rozegrają bezbłędnie, a Bułgarzy tak beznadziejnie. W kolejnych partiach było już więcej walki. Przede wszystkim naszym siatkarzom zaczęły się przytrafiać błędy. Zepsuli kilka zagrywek, Kurek w drugim secie nie skończył np. trzech kolejnych ataków – dwa razy został zablokowany, raz nie trafił w boisko – w efekcie rywale objęli dwupunktowe prowadzenie (12:10). Reakcja biało-czerwonych była natychmiastowa i zabójcza. W rewanżu Kurek popisał się blokiem, Semeniuk asem serwisowym, swoje dołożyli też rywale, którzy bojąc się bloku, atakowali ryzykownie i nie trafiali w ręce naszych blokujących. Po chwili na tablicy wyników było 14:12 i nasza ekipa znów przejęła inicjatywę. Nie oddała jej już do końca partii.

Trzeciego seta Polacy zaczęli tak jak pierwszego, od trzech kolejnych punktów. Wydawało się, że złamali ducha walki Bułgarów. Ci bowiem wyglądali na zgaszonych, niby walczyli, Sokołow popisywał się mocnymi atakami, a trener cały czas ich mobilizował, ale niewiele to dawało. W ich poczynaniach brakowało wiary, że mogą zagrozić naszej drużynie. :Polacy wygrywali już 9:5. I nagle wpadli w dołek.

Być może zbyt szybko uwierzyli w sukces. Stracili pięć punktów z rzędu, co wcześniej im się nie zdarzyło. Grbić od razu poprosił o przerwę. Poskutkowało. Jego podopieczni zrobili przejście, a potem nastąpił show Semeniuka. Zaserwował cztery asy z rzędu. Znów biało-czerwoni byli w natarciu. Tym razem jednak emocje się nie skończyły. Bułgarzy jeszcze raz się podnieśli. Po chwili Grbić musiał znów reagować, bo był remis (15:15).

Już do końca trwała twarda walka o zwycięstwo. Rywale złapali wiatr w żagle i nie odpuszczali. Twardo walczyli. Polacy pokazali jednak, że są po prostu lepszymi siatkarzami. Tradycyjnie kluczowa okazała się zagrywka. Odrzucili nią Bułgarów od siatki, co pozwoliło im ustawić skuteczny blok i bez zbytnich nerwów zakończyć spotkanie.

Michał Micor, Włodzimierz Sowiński


POLSKA – BUŁGARIA 3:0 (25:12, 25:20, 25:20)

POLSKA: Janusz (1), Śliwka (9), Kochanowski (10), Kurek (12), Semeniuk (16), Bieniek (8), Zatorski (libero) oraz Łomacz, Kaczmarek (1), Kwolek. Trener Nikola GRBIĆ

BUŁGARIA: Seganow, Atanasow (4), Grozdanow (5), Sokołow (9), Nikołow (8), Gocew (5), W. Iwanow (libero) oraz Czawdarow, Dimitrow, Asparuszow (5), S. Iwanow (2). Trener Nikolaj ŻELIAZKOW.

Sędziowali: Stefano Cesare (Włochy), Ricardo Iglesias Borroto (Kuba). Widzów: 11.000

Przebieg meczu

  • I: 10:5, 15:7, 20:8, 25:12.
  • II: 10:8, 15:13, 20:17, 25:20.
  • III: 9:10, 15:12, 20:17, 25:20.

Bohater – Kamil SEMENIUK.


Fot. Tomasz Kudala/PressFocus