MŚ siatkarek. Wygrana z problemami

Udana inauguracja biało-czerwonych. Na otwarcie mundialu pokonały Chorwatki. Kluczowy był trzeci set, w którym odrobiły osiem punktów straty.


Spotkanie odbyło się na stadionie piłkarskim Vitesse Arnhem. Organizatorzy przerobili go na trzy boiska do siatkówki.

Biało-czerwone dopiero w czwartek miały okazję zapoznać ze stadionem Gerledome, jedną z aren mundialu, a w piątek do południa przeprowadziły lekki rozruch.

W naszej ekipie przed pierwszym meczem było sporo niepewności. Biało-czerwone na mundialu miały zagrać po raz pierwszy od 12 lat. Po raz ostatni rywalizowały w światowym czempionacie w 2010 roku w Japonii, gdzie zajęły dziewiąte miejsce. Jedyną zawodniczką, która uczestniczyła w tym turnieju jest 32-letnia rozgrywająca Joanna Wołosz, najbardziej utytułowana siatkarka w polskiej reprezentacji.

Rywalki też były niewiadomą. Na mundial zostały dokooptowane po wykluczeniu Rosji, ze względu na agresję zbrojną w Ukrainie. Ich trenerem od początku roku jest były trener Chemika Police Ferhat Akbas, który do współpracy zaprosił polskich trenerów, Przemysława Kawkę, Piotra Matelę oraz statystyka Kamila Kwiecińskiego.

Dwa pierwsze sety były podobne. W pierwszym Polki szybko wypracowały kilka punktów przewagi i mimo kłopotów utrzymały prowadzenie do końca. W kolejnym od początku prowadziły Chorwatki i również zdołały utrzymać przewagę.

Kluczowa dla losów rywalizacji okazała się trzecia partia. Polki grały źle. Nic im nie wychodziło. Fatalnie przyjmowały zagrywkę, nie broniły, a do tego popełniały błędy w ataku. Przegrywały już 8:16. I wtedy poderwały się do walki. Olivia Różański przypomniała sobie jak się atakuje. Punktowały również Zuzanna Górecka i Magdalena Stysiak. Przede wszystkim jednak klasę w bloku pokazały nasze środkowe, Agnieszka Korneluk i Kamila Witkowska, raz za razem stopując zbicia rywalek. A te kompletnie się pogubiły. I rytmu nie odnalazły już do końca spotkania.

Walczyły z całych sił – Lea Deak broniąc piłkę przeleciała nawet przez bandy reklamowe – ale nie miały pomysłu na zatrzymanie rozpędzonych Polek. W ich szeregach zawiodła zwłaszcza Samanta Fabris. To liderka zespołu i jednak z najlepszych atakujących na świecie. Naszemu zespołowi wielkiej krzywdy jednak nie wyrządziła. Polki świetnie miały ją rozpracowaną i podbijały jej ataki.

Kolejny mecz biało-czerwone rozegrają we wtorek (godz. 20.00) w gdańskiej Ergo Arenie.


POLSKA – CHORWACJA 3:1 (25:19, 21:25, 25:23, 25:15)

POLSKA: Wołosz (1), Różański (16), Korneluk (14), Stysiak (15), Górecka (6), Witkowska (12), Stenzel (libero) oraz Wenerska (1), Szlagowska (1), Gałkowska, (4), Fedusio. Trener Stefano LAVARINI.

CHORWACJA: Deak (4), Milos (11), Samadan (13), Fabris (9), Milnar (16), Butigan (9), Stimac (libero) oraz Karatović, Perić. Trener Ferhat AKBAS.

Sędziowali: Fabrice Collados (Francja) i Sumie Myoi (Japonia). Widzów 800.

Przebieg meczu

  • I: 10:6, 15:10, 20:16, 25:19.
  • II: 7:10, 11:15, 16:20, 21:25.
  • III: 7:10, 8:15, 15:20, 25:23.
  • IV: 10:7, 15:11, 20:14, 25:15.

Bohaterka – Kamila WITKOWSKA.


Fot. Jarosław Bińczyk/volleyballworld.com