MŚ siatkarzy. Bój nad boje

Na dobrą sprawę dopiero teraz zaczynają się dla nas mistrzostwa świata – przyznał przed meczem z USA Łukasz Kaczmarek, atakujący biało-czerwonych. Stawką meczu jest awans do strefy medalowej.


Polacy do ćwierćfinału doszli w imponującym stylu. Wygrali wszystkie cztery mecze, tracąc zaledwie seta. W 1/8 finału z łatwością ograli Tunezję, prezentując efektowną i efektywną siatkówkę. Przede wszystkim rozbili rywali zagrywką. Zwłaszcza ta w wykonaniu Mateusza Bieńka i Jakuba Kochanowskiego sprawiła rywalom mnóstwo problemów. Nasi siatkarze zdają sobie jednak sprawę, że prawdziwa gra na mistrzostwach dopiero przed nimi. Pierwszy sprawdzian dzisiaj. O miejsce w czołowej czwórce zmierzą się z Amerykanami (początek godz. 21.00).

Związki z Polską

Gracze zza Atlantyku do ćwierćfinału awansowali z problemami. Dopiero po tie-breaku pokonali Turcję, choć po dwóch setach prowadzili. – Rywale od trzeciej partii zaczęli bardzo dobrze zagrywać i grali skutecznie w ataku. Dużo czasu zajęło nam, aby zareagować na ich dobrą grę i zrobić to, co konieczne, by wygrać. Kiedy jednak trzeba było wspiąć się na wyżyny, to zrobiliśmy swoje i to się liczy – podsumował tamto starcie Jeffrey Jendyk, środkowy USA, który po roku przerwy na występy w Berlin Recycling Volleys powrócił do PlusLigi.

W zbliżających się rozgrywkach będzie zawodnikiem LUK Lublin, wcześniej grał w Asseco Resovii. Zresztą nie tylko on ma związki z naszą ekstraklasą. Grali lub grają w niej m.in. Torey DeFalco, Joshua Tuaniga, Garrett Muagututia, Taylor Averill, Eric Shoji i David Smith, Kyle Russell. Polskie korzenie ma z kolei trener John Speraw.

Jego prababcie pochodzą z Polski. – Dorastałem w domu, w którym dziadkowie mówili po polsku. Polska kultura jest silna zwłaszcza po stronie rodziny mojej mamy. Nie jestem tak zaznajomiony z tradycjami, jak powinienem być. Znam za to polskie dania. Moje ciotki i mama robią wspaniałe pierogi, a mój dziadek wędził polską kiełbasę – tłumaczył w rozmowie z polskimi dziennikarzami.

Z Christensonem

Oba zespoły nie mają przed sobą tajemnic. Często się ze sobą spotykały i zwykle były to zacięte, pięciosetowe boje. Tak było m.in. w półfinale poprzedniego mundialu. Biało-czerwoni wygrali wówczas 3;2. Popisową partię rozgrywał Bartosz Kurek. Ostatnie mecze jednak były wbrew „tradycji”. W turnieju finałowym Ligi Narodów Amerykanie wygrali nadspodziewanie łatwo 3:0.

Z kolei w fazie grupowej obecnych mistrzostw świata Polacy się zrewanżowali, pokonując rywali 3:1. W ekipie USA nie było jednak Micaha Christensona. Rozgrywający miał problemy zdrowotne i trenerzy woleli nie ryzykować. Dzisiaj powinien już jednak wyjść w wyjściowym zestawieniu. – Spotkanie w fazie grupowej z Amerykanami pokazało, że potrafimy z nimi wygrać.[Kamil Semeniuk], przyjmujący naszej drużyny, jest przekonany, że tym razem o wygraną będzie zdecydowanie trudniej.

– Może Amerykanie nie prezentują swojej najlepszej siatkówki, ale trzeba mieć na uwadze, że to są jednak… Amerykanie. W ćwierćfinale na pewno zepną się na sto procent i ich gra będzie najlepsza w całym turnieju. Musimy spodziewać się, że nie będzie to łatwe spotkanie – dodał. Wtórował mu Łukasz Kaczmarek: – Jestem przekonany, że w ćwierćfinale Amerykanie zagrają dużo lepiej niż przeciwko Turcji.

Zawodnicy z USA też nastawiają się na wielki bój. – Do takich meczów o wielką stawką przygotowujemy się na treningach i na nie czekamy. Będą stres i emocje. Akceptujemy to i już nie możemy się doczekać rywalizacji z Polską. Zdajemy sobie sprawę, że polscy fani szczelnie wypełnią trybuny i będą mocno dopingować gospodarzy. Będziemy jednak żądni rewanżu za porażkę w Katowicach. Niezależnie od tego, że publiczność będzie przeciwko nam, to na pewno będzie dla nas duża przyjemność, żeby zagrać w takiej atmosferze – ocenił Jendryk.

(mic, sow)


Na zdjęciu: W fazie grupowej Bartosz Kurek i jego koledzy byli górą. Fani liczą na powtórkę w Gliwicach.

Fot. Tomasz Kudala/PressFocus