MŚ U-20. Wielkie rozczarowanie

Trener Jacek Magiera zaskoczył składem. Nigdy wcześniej bowiem jego zespół nie zagrał od pierwszej minuty trójką środkowych obrońców. Tymczasem miejsce w wyjściowej jedenastce znalazło się zarówno dla Serafina Szoty, pewniaka Sebastiana Walukiewicza, jak i dla Jana Sobocińskiego z ŁKS-u. „Na papierze” prawym wahadłowym został nominalny defensywny pomocnik, Adrian Stanilewicz. A z lewej strony, co zresztą nie było żadnym zaskoczeniem, mecz rozpoczął Tymoteusz Puchacz. Zawodnik ten nałożył kapitańską opaskę, bo trener Magiera nie zdecydował się desygnować do gry od pierwszej minuty nominalnego kapitana, czyli Adriana Łyszczarza. Duet napastników stanowili natomiast Dominik Steczyk i David Kopacz.

„Wielbłąd” Walukiewicza

Od pierwszych minut, w poczynaniu obu stron, sporo było niepewności i nerwowości, ale nasz zespół starał się zaskoczyć przeciwnika, bo Stanilewicz przeszedł na lewe skrzydło. Dwie jego akcje były całkiem ciekawe i można było odnieść wrażenie, że nasza drużyna – w początkowym fragmencie meczu – ma przewagę. Kolumbijczycy nie pozostawali jednak dłużni i starali się odgryzać. Spróbowali nawet strzału z dystansu, ale poszybował on wysoko ponad bramką Radosława Majeckiego. To ostrzeżenie zostało przez nasz zespół zlekceważone. W 23. minucie spotkania Polacy, rozgrywając piłkę w pobliżu własnego pola karnego, popełnił niewybaczalny błąd.

MŚ U-20. Zacząć najlepiej, jak się da

Koszmarnie, wręcz kryminalnie, zachował się Walukiewicz, który chciał odegrać piłkę do Szoty. Podawał jednak zbyt krótko i futbolówkę przejął Ivan Angulo. Piłkarz brazylijskiego Palmeiras nie musiał się zbytnio wysilać. Pomknął w kierunku bramki i w sytuacji „sam na sam” nie dał szans zaskoczonemu Majeckiemu, który nie miał zbyt wiele czasu na to, aby odpowiednio przygotować się do interwencji.

Gwizdek zbawienny

Do momentu straty gola przez nasz zespół mecz był zarówno nieciekawy, jak i wyrównany. Później, szczególnie w środku pola, zaczęło dziać się zdecydowanie więcej. Nasz problem polegał jednak na tym, że pojawiły się zbyt duże odległości pomiędzy poszczególnymi formacjami. Nie potrafiliśmy dłużej utrzymać się przy piłce, a kiedy już udało się, to w sposób fatalny traciliśmy piłkę. W 38. minucie, po kolejnej wpadce naszej obrony, przed szansą na drugiego gola dla Kolumbii stanął Andres Perea, ale jego strzał został zablokowany przez Jana Sobocińskiego. Rywal zaczął dominować na placu gry. Piłkarze zespołu z Ameryki Południowej byli szybsi i lepsi pod względem technicznym, a „biało-czerwoni” stawali się coraz bardziej bezradni. Niemal zupełna cisza na stadionie łódzkiego Widzewa zdecydowanie nie pomagała i gwizdek oznaczający przerwę był dla nas niemal zbawienny.

Na początku drugiej połowy rywal zaczął od Polaków wymagać biegania za piłką. Po kolejnym błędzie naszej obrony, w sytuacji „sam na sam”, przed szansą podwyższenia prowadzenia znalazł się Angulo, ale tym razem zatrzymał go Majecki. Chwilę później boisko – z powodu poważnej kontuzji – na noszach opuścił Walukiewicz, którego na placu gry zastąpił Jakub Bednarczyk.

Byliśmy bezradni

„Biało-czerwoni” nadal mieli ogromne problemy z tym, aby przedostać się pod pole karne rywala, chociaż przeciwnik również popełniał błędy. Ale nawet wówczas, kiedy Kolumbijczycy niedokładnie rozprowadzali piłkę, to nasi następnie nie potrafili z tego skorzystać. Puchacz, w jednym z kontrataków, próbował rozegrać piłkę z Kopaczem, ale obaj totalnie się pogubili. Niedługo potem, a była już 69. minuta spotkania, po raz pierwszy udało się naszym zawodnikom dograć piłkę do wysuniętego napastnika. Ale podanie – co było zresztą do przewidzenia – okazało się niecelne. Niedługo potem znów dobrze interweniował Majecki, a chwilę później tym samym popisał się kolumbijski golkiper, który miał jednak dużo łatwiejsze zadanie, bo strzał głowa po rzucie rożnym był zdecydowanie łatwiejszy do opanowania.

Kolejna kontra Kolumbii była niezwykle groźna, ale skrzydłowy, grający jako napastnik, Luis Sinistierra, huknął – na nasze szczęście – tylko w poprzeczkę. Im bliżej było do końca spotkania, tym bardziej polscy kibice marzyli o tym, aby ten mecz jak najszybciej dobiegł końca. Nie udało wytrzymać się ze skromną porażką, bo w doliczonym czasie gry pogrążył nas Luis Sandoval.

 

Polska – Kolumbia 0:2 (0:1)

0:1 – Angulo (23), 0:2 – Sandoval (90+3).

Sędziował Mustapha Ghorbal (Algieria). Żółte kartki: Vera, Alvarado.

POLSKA: Majecki – Szota, Walukiewicz (54. Bednarczyk), Sobociński – Stanilewicz, Slisz, Makowski, Bogusz (67. Zylla) Puchacz (72. Benedyczak) – Kopacz, Steczyk. Trener Jacek MAGIERA.
KOLUMBIA: Mier – Arroyo, Cuesta, Reyes (90+1. Teran), Vera – Angulo (78. Carbonero), Balanta, Alvarado, Perea – Hernandez (60. Sandoval), Sinisterra. Trener Arturro REYES.

Na zdjęciu: Kolumbijczycy okazali się dla naszego zespołu aż za bardzo wymagającym rywalem.

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ