MŚ w kolarstwie. Zaczynają czasowcy

Filippo Ganna, Stefan Kueng i Belgowie. Oto faworyci do medali w pierwszej konkurencji flandryjskich mistrzostw świata.


Nietypowo, bo od jazdy indywidualnej na czas elity mężczyzn rozpoczną się w niedzielę 94. mistrzostwa świata w kolarstwie szosowym. Zwyczajowo światowy czempionat inaugurowali młodsi kolarze. Wyjątkiem był zeszłym rok, kiedy to z powodu pandemii koronawirusa na starcie stanęli wyłącznie seniorzy, ale we wcześniejszych latach zawodowcy do rywalizacji przystępowali w połowie imprezy.

Teraz będzie inaczej i właśnie czasowcy w gronie elity zainaugurują imprezę, której gospodarzem będzie Flandria, czyli północna, flamandzkojęzyczna część Belgii. Kraj ten już po raz jedenasty i po 19-letniej przerwie gościć będzie najlepszych kolarzy świata. Częściej, 14-krotnie, światowy czempionat organizowali tylko Włosi.

Brakuje medalistów z Tokio

I to właśnie starciem belgijsko-włoskim reklamuje się pierwszą konkurencję mistrzostw. Tytułu mistrza świata zdobytego rok temu na torze Imola w jeździe indywidualnej na czas bronić będzie Filippo Ganna. Gdy 12 miesięcy temu na własnej ziemi kolarz grupy Ineos Grenadiers zdobył tęczową koszulkę wydawało się, że na lata zdominuje czasową rywalizację.

W poprzednim sezonie Ganna był w wielkiej formie i wygrywał niemal wszystko w tej specjalności. W tym roku tak dobrze już nie jest. Ganna wygrał wprawdzie obie czasówki podczas Giro d’Italia, ale później było gorzej. Na krajowych mistrzostwach zajął dopiero czwarte miejsce. Tłumaczono to tym, że kolarz przygotowuje się do startu w igrzyskach olimpijskich, a jego celem był złoty medal. Tymczasem Włoch nie zdobył w Tokio nawet medalu. Zajął piąte miejsce. Brąz przegrał z Rohanem Dennisem o zaledwie pięć sekund i na pewno podczas mundialu będzie chciał się odgryźć.

Tym bardziej, że na trasie niedzielnego wyścigu zabraknie wszystkich medalistów olimpijskiej rywalizacji. Mistrz, Primoż Roglić, zrezygnował ze startu w MŚ jeszcze podczas trwania Vuelta a Espana, a wicemistrz – Tom Dumoulin – kilka dni temu uległ wypadkowi podczas treningu i został zmuszony do odpuszczenia walki o tęczową koszulkę. Dennis, z kolei, dwukrotny mistrz świata w tej specjalności, startu we Flandrii w ogóle nie miał w planach.

Dlatego za najgroźniejszych rywali Ganny uchodzą właśnie Belgowie. Wout Van Aert, wicemistrz świata sprzed roku, i młodziutki Remco Evenepoel, który srebrny medal MŚ elity w jeździe indywidualnej na czas wywalczył w 2019 roku w Yorkshire. Miał wówczas 19 lat. Niedawno triumfator Tour de Pologne z 2020 roku zmierzył się z Ganną podczas mistrzostw Europy rozgrywanych w Trentino. Przegrał z nim, zdobywając brązowy medal, ale Włoch mistrzem „Starego kontynentu” nie został.

Bodnar bez zgody grupy

Złoty medal zawisł bowiem na szyi Szwajcara Stefana Kuenga, który należy do ścisłego grona faworytów niedzielnych zmagań. Kolarz Gropuama-FDJ był największym pechowcem olimpijskiej rywalizacji, bo brązowy medal w Tokio przegrał z Dennisem o 0,4 sekundy! 28-latek wygrał w tym roku kilka czasówek, a podczas innych był w czołówce. Na Tour de France kończył takie etapy na 2 i 4 miejscu, a za pierwszym razem przegrał jedynie z Tadejem Pogaczarem.

Słoweniec, który nie wystąpił w tej specjalności podczas IO w Tokio, wystartował na ME, ale był dopiero 12. Teraz jednak znajduje się w gronie kandydatów do medali, choć trasa niekoniecznie musi mu odpowiadać. Jest bowiem zupełnie płaska, a dwukrotny triumfator Tour de France woli góry.
Jedynym Polakiem na starcie jutrzejszej czasówki jest Michał Kwiatkowski, który w 2018 roku, podczas MŚ w Innsbrucku, potrafił być w tej specjalności czwarty, co jest najlepszym naszym wynikiem w historii.

Teraz „Kwiato”, który bardziej celuje w wyścig ze startu wspólnego – ten w następną niedzielę zakończy mistrzostwa – raczej o medale nie powalczy, choć w przypadku dobrego występu powinien zakręcić się w okolicach pierwszej dziesiątki. Zaskakujące jest to, że w rywalizacji nie weźmie udział najlepszy polski czasowiec ostatnich kilkunastu lat, Maciej Bodnar, który znalazł się w powołanej przez Sylwestra Szmyda kadrze na MŚ we Flandrii.

Otóż „Bodi” nie dostał… zgody na start w tym wyścigu od kierownictwa swojej grupy, czyli „Bora-hansgrohe”. Przyczyn takiej decyzji nie znamy, a warto zaznaczyć, że 36-latek kończy po tym sezonie swoją przygodę z niemiecką ekipą.



Na zdjęciu: Trzy lata temu w Innsbrucku, Michał Kwiatkowski został czwartym czasowcem świata. O powtórzenie, czy też poprawienie tamtego wyniku jutro będzie szalenie ciężko.

Fot. Pressfocus