MŚ w Oberstdorfie. Najlepiej powtórzcie Seefeld

Polacy, z obrońcą tytułu – Dawidem Kubackim – znajdują się w gronie kandydatów do medali na skoczni normalnej. Ale rywali do zajęcia miejsc na podium jest wielu.

– Rezerwy są spore. Jeden ze skoków treningowych mocno spóźniłem, a i tak poleciałem za czerwoną linię. Chyba drugi raz w życiu coś takiego mi się przytrafiło – powiedział już w Oberstdorfie, po pierwszych próbnych skokach na normalnej Schattenbergschanze, Dawid Kubacki.

Zawodnik z Szaflar w jutrzejszym konkursie mistrzostw świata wystąpi w szczególnej roli. „Mustaf” bronić będzie bowiem wywalczonego przed dwoma laty w Seefeld złotego medalu. Pamiętny konkurs z 1 marca 2019 roku skończył się na biało-czerwonych wyjątkowo. Podwójnym zwycięstwem, bo srebrny medal wywalczył Kamil Stoch. Dwaj wymienieni Polacy, bez kwestii, należą do grona kandydatów do miejsc na podium jutrzejszej rywalizacji. Jest ono jednak bardzo liczne.

Granerud numerem jeden

W dzisiejszych kwalifikacjach do konkursu o medale wystąpi pięciu naszych skoczków, bo jedno dodatkowe miejsce zawdzięczamy złotu Kubackiego sprzed dwóch lat. Pozostałe ekipy będą mogły wystawić po czterech skoczków. Którzy z nich liczyć się będą w rywalizacji o najwyższe cele? Faworytem numer jeden pozostaje Halvor Egner Granerud.

Lider Pucharu Świata, który w tym sezonie wygrał 11 konkursów, przed tygodniem na normalnej skoczni w Rasznowie, w konkursie indywidualnym, osiągnął najwyższą notę. Ale został zdyskwalifikowany za nieprawidłowy kombinezon i musiał obejść się smakiem. Ostatecznie konkurs padł łupem Ryoyu Kobayashiego, który w ostatnich tygodniach złapał wysoką formę, bo wygra też w Zakopanem. Przypomnijmy, że Japończyk był głównym faworytem poprzednich mistrzostw świata w Seefeld. Ale…

W Pucharze Świata kosił zwycięstwo za zwycięstwem. Miał ich na swoim koncie 11, czyli tyle samo, ile teraz Granerud, ale występ w światowym czempionacie mu nie wyszedł, bo skończył go jedynie z brązem w drużynie. Indywidualnie nie stanął na podium. Tamten sezon był pierwszym, w którym walczył w ścisłej czołówce, a teraz przyjeżdża starszy o dwa lata doświadczeń i na pewno będzie bardzo groźny.

Uwaga na innych

Złoty medal w Seefeld, ale na dużej skoczni, wywalczył Markus Eisenbichler, który został mistrzem świata bez wcześniejszego zwycięstwa z zawodach PŚ. Dziś 30-latek z Bad Reichenhall, to już uznana marka. Bieżący sezon pucharowy zaczął świetnie. Wygrywał konkursy, był liderem klasyfikacji generalnej, ale ostatnio wiodło mu się gorzej.

W Rasznowie, podobnie, jak Granerud, zdyskwalifikowano go w zmaganiach indywidualnych za kombinezon. Ale już w Oberstdorfie prezentuje się znakomicie, bo w środę był najlepszy o obu seriach treningowych. Bez kwestii wspierać go będzie rodak, czyli Karl Geiger, który w Rumunii również zaprezentował zwyżkę formy. Dodatkowym atutem mistrza świata w lotach narciarskich jest to, że pochodzi on z Oberstdorfu, a obiekty na wzgórzu Schattenberg zna, jak własną kieszeń.

Kogo jeszcze należy zaliczyć do grona faworytów sobotniego konkursu? Liczyć powinni się koledzy z reprezentacji Graneruda. Wszyscy, czyli Marius Lindvik, Robert Johansson i Daniel Andre Tande. Drugi z wymienionych ma już cenne trofeum zdobyte na normalnym obiekcie, bo jest brązowym medalistą IO w Pjongczangu.

Nigdy nie należy lekceważyć też Stefana Krafta. Doświadczony Austriak ostatnio nie startował. Trenował, przygotowując się do MŚ, a medale – i to na normalnej skoczni – zdobywać potrafi. W Lahti, w 2017 roku, okazał się najlepszy, a w Seefeld przegrał tylko z Polakami i wywalczył brąz. Trzeci był również sześć lat temu w Falun.

3
Raz
o tytule mistrza świata na skoczni normalnej zadecyduje konkurs w Schattenbergschanze w Oberstdorfie. W 1987 roku złoty medal zdobył reprezentant Czechosłowacji, Jirzi Parma, który pokonał Mattiego Nykaenena i Vegarda Opaasa. Czternasty był najlepszy z Polaków, Jan Kowal. W 2005 roku doszło do wielkiej sensacji, bo złoty medal wywalczył Słoweniec Rok Benković, przed Jakubem Jandą i Janne Ahonenem. Adam Małysz by szósty.


Skocznia normalna – nasza specjalność

Od 1962 roku, czyli od mistrzostw świata w Zakopanem, skoczkowie rywalizują indywidualnie o dwa komplety medali. To właśnie 49 lat temu pod Tatrami po raz pierwszy walczyli zarówno na obiekcie normalnym, który wówczas nazywano średnim, jak i dużym. Jutro w Oberstdorfie odbędzie się jubileuszowy, 25 konkurs o mistrzostwo świata na pierwszej z wymienionych skoczni. Jak w przeszłości spisywali się w nich Polacy? Bardzo dobrze, co głównie jest zasługą Adama Małysza, który wygrywał aż trzy razy i jest jedynym skoczkiem w historii, który zdobył na takim obiekcie więcej niż jeden złoty medal.

Łącznie wywalczyliśmy w tej konkurencji siedem krążków i w klasyfikacji wszech czasów zajmujemy szóste miejsce. Za NRD, bo skoczek z RFN i zjednoczonych Niemiec nigdy takiego konkursu nie wygrał, Finlandią (po 8 medali), Japonią (9), Norwegią (10) i Austrią (16). Zawodnicy z ostatniego wymienionego kraju zdobyli najwięcej, bo 5 złotych medali. Po 4 wywalczyli, prócz Polaków, Niemcy ze wschodu i Norwegowie.


Polskie medale na skoczni normalnej

Antoni ŁACIAK – 1962 Zakopane, srebro
Konkurs składał się z trzech serii, a do klasyfikacji brano pod uwagę dwa najlepsze wyniki. Polak, w dwóch punktowanych seriach, uzyskał odległość o 1,5 metra lepszą od Norwega Toralfa Engana, wielkiej gwiazdy ówczesnych skoków, ale otrzymał niższe noty za styl i złoto przegrał o 1,1 punktu. Czuł się jednak moralnym zwycięzcą, a kibice, na rękach, zanieśli go spod Średniej Krokwi do zakopiańskiego hotelu „Imperial”.

Adam MAŁYSZ – 2001 Lahti, złoto
Na skoczni dużej „Orzeł z Wisły” przegrał nieznacznie ze znakomicie spisującym się Martinem Schmittem. Na normalnym obiekcie to Niemiec prowadził po pierwszej serii, a Polak był drugi. W finałowej kolejce Małysz znokautował rywala. Skoczył 98 metrów i konkurs wygrał o 13 punktów przed Schmittem, zostając pierwszym polskim mistrzem świata na skoczni normalnej.

Adam MAŁYSZ – 2003 Val di Fiemme, brąz
Te mistrzostwa były teatrem jednego aktora, choć na dużej skoczni stoczył on pasjonującą walkę o złoto z Mattim Hautamaekim z Finlandii. Niecały tydzień później, na normalnym obiekcie, „Orzeł z Wisły” skakał już w innej lidze. Wyraźnie prowadził po pierwszej kolejce, bo uzyskał 104 metry. W drugiej, uzyskując 107,5 metrów, ustanowił rekord skoczni. Drugiego Tommy’ego Ingebrigtsena z Norwegii pokonał o…16 punktów. Jako pierwszy i jedyny do dziś obronił złoto w tej konkurencji.

Adam MAŁYSZ – 2007 Sapporo, złoto
Znów konkurs na normalnym obiekcie był drugim w kolejności, a zawody na dużej skoczni niespecjalnie Polakowi wyszły, bo zajął w nich czwarte miejsce. Rewanż na rywalach wziął jednak srogi. Nokautujący cios wyprowadził już w pierwszej serii, skacząc 102 metry. W finale pół metra zabrakło mu do setki, ale i tak wygrał z największą przewagą w historii, która wyniosła aż 22,5 punktu. Srebrny i brązowy medalista, czyli Simon Ammann i Thomas Morgenstern, nosili go następnie na ramionach po wybiegu skoczni Miyanomori.

Adam MAŁYSZ – 2011 Oslo, brąz
Choć decyzję swoją ogłosił dopiero po starcie, to wiedział już, że w mistrzostwach świata bierze udział po raz ostatni. Pożegnał się brązowym medalem, ustępując dość wyraźnie Morgensternowi i Andreasowi Koflerowi. Ale też pewnie, bo o niemal 5 punktów, pokonał czwartego Ammana. Cztery medale, z czego trzy złote, na skoczni normalnej w konkursach mistrzostw świata to rekord. Trzy ma Stefan Kraft, który wystartuje w Seefeld. Ale mistrzem świata był „tylko” raz.

Dawid KUBACKI i Kami STOCH – 2019 Seefeld, złoto i srebro
Choć konkurs zakończył się dla nas wspaniale, to tak naprawdę nie powinien się odbyć. Wiał wiatr i sypał śnieg, a ofiarami takich warunków w pierwszej serii zostali… Dawid Kubacki i Kamil Stoch. Zajmowali, odpowiednio, 27. i 18. miejsce po premierowej odsłonie rywalizacji i wszyscy zdążyli pogodzić się z tym, że medalu nie będzie. „Mustaf” uzyskał w drugiej serii 104,5 metra. To była najlepsza odległość konkursu, ale po swym skoku Polak nie mógł nawet śnić, że zdobędzie medal. A zdobył złoto! 101,5 metra Stocha… wystarczyło do srebra, a polskie media zgodnie uznały, że był to „Cud w Seefeld”. Pierwszy raz w historii dwóch Polaków stanęło na podium jednego konkursu mistrzostw świata.



Na zdjeciu: Dwa lata temu w Seefled, Dawid Kubacki zdobył złoto, a Kamil Stoch srebro. Za powtórkę w Oberstdorfie wiele byśmy dali…

Fot. Pressfocus