MŚ w piłce ręcznej. Moryto poprowadził do triumfu

Biało-czerwoni pokonali Tunezję 30:28 w swoim pierwszym meczu w Egipcie, co powinno otworzyć im drogę do kolejnej rundy czempionatu. „Ojcem” zwycięstwa niesamowity Arkadiusz Moryto, autor 11 goli!


Pierwszy mecz Polaków w mistrzostwach świata – z wicemistrzem Afryki – prawdopodobnie był kluczowy w rywalizacji o jedno z trzech miejsc w grupie promujących do rundy głównej z udziałem już 24 drużyn. Tunezja w gronie pozostałych rywali – w niedzielę drużyna Patryka Rombla mierzy się z Hiszpanią, a we wtorek z Brazylią – wydawała się najłatwiejsza do ugryzienia. Polacy wykonali zadanie i objęli prowadzenie w grupie B.

Mecz w New Capital Sports Hall na przedmieściach Kairu zaczął się od mocnego uderzenia naszego zespołu, jakby chciał pokazać, że jest już gotowy na wielkie rzeczy: dwie minuty, bramki Rafała Przybylskiego i Arkadiusza Moryty z karnego, udana interwencja Piotra Wyszomirskiego i było 2:0. Ale potem zaczęły się schody.

Ale ten Sanai rzucał…

Rywale w końcu uporządkowali swoją grę, a w ataku mogli liczyć na niemal zawodnego Mosbaha Sanaia. Ciemnoskóry rozgrywający tunezyjskiego Club Africain rzucał piekielnie precyzyjnie i mocno – trafiał w „okienko” z wyskoku, zaskakiwał chytrym rzutem z biodra, nie mylił się także przez całe boisko, gdy nasi gubili piłkę, nie mając za plecami bramkarza. Na jego tle raziła niemrawość naszych „armat” – Tomasza Gębali i Szymona Sićki.

Gdy na ławkę kar powędrował Przybylski, a Mosbah wbiił dwa gole do pustaka po 12 minutach zrobiło się nieciekawie – 5:9. Polacy chwalili się przed mistrzostwami, że ich atutem jest twarda defensywa, ale po pierwszych minutach w turnieju wyglądało to na czcze przechwałki. Na dodatek pierwsza interwencja Wyszomirskiego była zarazem jedyną udaną w bramce przez 30 minut – nasi mogli liczyć tylko na słupki rywali, a tych kilka na szczęście „stuknęło”.

Moryto bezbłędny

Mecz był wariacki, obie drużyny gubiły piłkę z niewiadomych powodów, ale nasi w końcu się otrząsnęli. Defensywa zaczęła spełniać obietnice – harował pod obiema bramkami zwłaszcza Maciej Gębala – a w ataku szalał Moryto. 23-letni skrzydłowy Łomży Vive nie mylił się na linii rzutów karnych i w kontrze, trafił do przerwy 6 razy – i w 23 minucie znów był remis. Teraz to Tunezyjczycy zaczęli się gubić i Polacy w 27 minucie wrócili na prowadzenie. Na przerwę jednak go nie utrzymali.

Po zmianie stron znów pierwsze trafienie zaliczył niezawodny Moryto, tym razem „Orły” nie oddały inicjatywy jak w pierwszej połowie. Pomogli im Tunezyjczycy, którzy często podawali naszym w ręce, a Sanai na szczęście odpoczywał na ławce…

Krzyk radości, oddech ulgi

Było coraz lepiej. Po kolejnej akcji Moryty – tym razem przebiegł od skrzydła do środka i pomimo faulu Tunezyjczyka zdobył swojego 10. gola – było już 25:22, a po akcji Krajewskiego nawet plus 4. Niestety, szybko z tej przewagi nie zostało wiele (26:25).

Wtedy przełamał się zawodzący dotąd Tomasz Gębala – w końcu nasz olbrzym (212 cm) trafił, a w obronie zapracował na faul ofensywny Tunezyjczyków. Polacy wyszli na 28:25. Ale nie uniknęli horroru, bo po stracie Przybylskiego na 120 sekund przed końcem rywale złapali kontakt. Wtedy swojego gola zdobył Michał Daszek, który chwilę wcześniej zastąpił poniewieranego i zmęczonego Morytę. Wyszomirski złapał w ręcę rzut Mohameda Darmoula, a Przybylski postawił pieczęć na sukcesie. Polacy mogli wydać z siebie okrzyk radości, a potem oddech ulgi.


Tunezja – Polska 28:30 (17:17)

Tunezja: Maggaiez, Harbaoui – Majdoub 1, Haj 1, Sanai 9, Maaref 2, Rzig 2, Soussi, Toumi 1, Jbeli, Jaballah 5, Darmooul 6, Zaied 1, Jaziri, , Ben Abdallah, Margheli.

Polska: Wyszomirski, Morawski – Olejniczak 1, Krajewski 5, Walczak, Sićko 3, Majdziński, Czuwara, Pilitowski 1,  Moryto 11, Daszek 1, M. Gębala 4, Przybylski 3, Dawydzik, T. Gębala 1, Chrapkowski.
Sędziowali: Slave Nikolov and Gjorgji Nachevski.

Przebieg: 0:2, 1:3, 4:3, 7:5, 9:5, 10:6, 11:7, 12:9, 13:10, 13:13, 15:16, 17:17; 17:18, 20:20, 21:23, 22:26, 25:26, 25:28, 27:28, 27:29, 28:30.


Na zdjęciu: Arkadiusz Moryto nie zmarnował żadnej sytuacji pod bramką Tunezji.

Fot. twitter.com/handballpolska