MŚ w piłce ręcznej. Pierwszy, najważniejszy

Biało-czerwoni już w Egipcie w komplecie przeszli negatywnie testy na koronawirusa i dziś o 20.30 zainaugurują udział w mundialu kluczowym meczem z Tunezją.


Kluczowym, bo z ośmiu czterozespołowych grup rundy wstępnej do fazy głównej z udziałem 24 drużyn awansują po trzy zespoły. Dlatego trzeba wygrać przynajmniej raz, by nie być w ósemce najgorszych, którym pozostanie rywalizacja na otarcie łez o Puchar Prezydenta, który cztery lata temu padł łupem Polaków (wówczas w MŚ grały 24 drużyny).

W stawce z mistrzem Europy Hiszpanią i wicemistrzem Ameryki Południowej Brazylią to Tunezja wydaje się dla polskiej reprezentacji najłatwiejszym kąskiem do ugryzienia. Co nie znaczy, że łatwym… – W żadnym meczu nie będziemy faworytem. Tunezja w każdym dużym turnieju prezentuje się solidnie i jest drugim zespołem Afryki – przypomina selekcjoner Patryk Rombel.

„Orły” na „Orły”

Nasza ekipa do Kairu dotarła w środę wieczorem; pierwsze testy miała już w wyczarterowanym samolocie, kolejne w hotelu. Wszystkie dały wynik negatywny. Rombel ma do dyspozycji 20 graczy, z których wybierze meczową „szesnastkę”.

Nasze „Orły” wiedzą o rywalu sporo i liczą na podtrzymanie serii zwycięstw, która liczy już 4 oficjalne mecze. A w grudniu aż trzy razy zagrali towarzysko z Algierią, która miała imitować specyficzny handball „Orłów Kartageny”. – Tunezyjczycy grają dziką piłkę ręczną. Można się na nich przygotowywać, a oni potrafią zaskoczyć czymś innym. Graliśmy z nimi kilkukrotnie i zawsze były to trudne mecze – przyznaje skrzydłowy Michał Daszek.

Nasz zespół liczy, że Tunezyjczyków zaskoczy swoją twardą defensywą, kóra pozwoli mu na kontry. Wczoraj w godzinach południowych biało-czerwoni przeprowadzili pierwszy trening w New Capital Sports Hall, gdzie odbywać się będzie rywalizacja w grupie B. Niespełna 8-tysięczny obiekt pozostanie oczywiście pusty, jak wszystkie areny egipskiego turnieju.

Trauma z Egiptem

W styczniu ubiegłego roku broniąca wówczas tytułu mistrza Afryki Tunezja przeżyła bolesne rozczarowanie, przegrywając finał w wypełnionej po brzegi arenie w Tunisie z Egiptem 23:27, co oznaczało też brak olimpijskiej kwalifikacji (w marcu w Paryżu będzie jej trudno zająć jedno z dwóch pierwszych miejsc w turnieju kwalifikacyjnym z Francją, Portugalią i Chorwacją). Pracę na ławce „Orłów Kartaginy” stracił Hiszpan Toni Gerona, zastąpiony przez byłego tunezyjskiego asa, Sami Saidiego.


Czytaj jeszcze: Od razu „o wszystko”

– Przegrana z Egiptem odbiła się na morale zawodników, ale wyciągnęliśmy z niej wnioski. Celem w nadchodzącym okresie jest odbudowa silnej reprezentacji Tunezji, tak jak obiecaliśmy – mówił Saidi po nominacji.

Reprezentacja bazuje na graczach rodzimej ligi, kilku gra we Francji i Rumunii, ale dwóch z nich w Egipcie nie wystąpi – Oussama Hosni (Istres) został zawieszony dyscyplinarnie, a Amine Bannour (Dinamo Bukareszt) nie przyjechał z powodu zarażenia koronawirusem, podobnie jak nasz Kamil Syprzak. Obaj występowali na prawym rozegraniu.

Żyją pokoleniem 2005

W tej sytuacji najgroźniejszy będzie Mosbah Sanai. 30-letni lewy rozgrywający prawdopodobnie ma jeden z najsilniejszych rzutów na świecie. A ponieważ nie będzie innego znakomitego „rzutka”, Bannoura, Sanai prawdopodobnie będzie miał pozwolenie na rzucanie do woli. Kluczowymi graczami są także playmaker Mohamed Soussi i 38-letni brankarz Marouen Maggaiz.

Podobnie jak polscy kibice wciąż wspominający wielką drużynę Bogdana Wenty i dwa medale MŚ w 2007 i 2009, tak Tunezyjczycy żyją wspomnieniem sprzed 16 lat, kiedy Tunezja zorganizowała MŚ 2005 i otarła się o medal, zajmując 4. miejsce. – Pokolenie 2005 było najlepsze dla tunezyjskiej piłki ręcznej. Myślę, że powtórzenie tego osiągnięcia jest ambicją każdego trenera. Dlatego planuję poprowadzić do tego reprezentację – podsumował Saidi.

Dziś około 22. przekonamy się, które marzenia – „Orłów” znad Wisły czy „Orłów Kartageny” – są bliższe urzeczywistnieniu.


Tak było w 2017

Polska grała z Tunezją także na poprzednich MŚ, w których wystąpiła – w 2017 roku. W rywalizacji o Puchar Prezydenta IHF biało-czerwoni wygrali we francuskim Breście 28:26 (15:11). Tamten mecz pamięta 9 zawodników z kadry na tegoroczny mundial. 8 goli zdobył Przemysław Krajewski, Michał Daszek i Arkadiusz Moryto po 4; grali także Tomasz Gębala (3), Rafał Przybylski (2), Piotr Chrapkowski (1) i Patryk Walczak (zarobił czerwoną kartkę).

Na ławce przesiedzieli Mateusz Kornecki i Adam Morawski, ale z Tunezją przez 60 minut świetnie spisywał się Adam Malcher z Gwardii Opole (14 interwencji, 36 proc.); obecnie „Jogi” notuje spadek formy.

Aż 10 goli dla Tunezji rzucił Amine Bannour, który teraz nie może wystąpić z powodu Covid-19.


Na zdjęciu: Tym razem gwiazda Dinama Bukareszt Amine Bannour krzywdy nam nie zrobi. Czy Tunezyjczycy mogą nam zagrozić?

Fot. Norbert Barczyk/Pressfocus