MSK Żylina. Rozwścieczyli właściciela

 

W całej Europie, i zresztą nie tylko tam, dyskutuje się o tym co robić z wysokimi ponad wszelką normę zarobkami futbolistów. Tak też jest na Słowacji.

MSK Żylina to przykład dla wielu klubów z naszego regionu. Bazuje na świetnym szkoleniu swoich zawodników i sprzedaży ich do silniejszych klubów. To tam futbolowego abecadła uczył się Milan Skriniar, który teraz jest podporą Interu Mediolan, a którego rynkowa wartość to obecnie ok. 60 mln euro.

To stamtąd w styczniu za 4,5 mln euro do Feyenoordu Rotterdam odszedł 20-letni napastnik Robert Bożenik. A dobrze u nas znany Miroslav Barcik, były świetny pomocnik Polonii Bytom czy teraz Jaroslav Mihalik z Lechii? MSK Żylina to siedmiokrotny mistrz Słowacji, ostatni raz trzy lata temu, który w ostatnich latach grał i w fazie grupowej Pucharu UEFA i Ligi Mistrzów.

Obecnie zespół, który od stycznia prowadzi świetnie u nas znany Pavol Stano, zajmuje drugie miejsce w lidze ze stratą 10 punktów do liderującego Slovana Bratysława.

W poniedziałek właściciel klubu Jozef Antosik zdecydował, że jeden z najlepszych klubów za południową granicą został postawiony w stan upadłości. Dlaczego tak się stało, skoro finansowe podstawy MSK nie są złe, a na tle innych nawet dobre czy bardzo dobre? Antosik, który wzbogacił się na branży papierniczej przed laty, jest jednym z najbogatszych Słowaków, stać go na prowadzenie klubu. Dużo wyjaśnia oświadczenie na klubowej stronie MSK Żylina…

„Klub czuje się odpowiedzialny za każdego, kto w nim pracuje. Aby nie zakłócać naszej strategii w tej wyjątkowej sytuacji, od samego początku myślimy przede wszystkim o najważniejszych – są to stali pracownicy i trenerzy młodzieżowi (MŠK Žilina ma obecnie 36 stałych pracowników, 17 pracowników na umowę, 50 zatrudnionych na stanowiskach trenerów, masażyści, fizjoterapeuci i 51 profesjonalnych graczy).

Są oni najbardziej narażeni w obecnej sytuacji, ponieważ prowadzą działalność na własny rachunek i nie mają wystarczającej ochrony prawnej w obecnej sytuacji. Zawodnicy z profesjonalnymi kontraktami mogli okazać solidarność, zwłaszcza osobom zaangażowanym w ich szkolenie” – czytamy w oświadczeniu.

Jako że największą pozycją w budżecie klubu są wypłaty dla piłkarzy, wielu z nich zarabia nawet po 10 tys. euro miesięcznie, to klub liczył na solidarność z ich strony i na to, że zrzekną się znacznej części swoich wysokich apanaży. Tak się jednak nie stało.

Piłkarze nie chcieli się zgodzić na drastyczne, nawet 80 proc. obniżki pensji, a do rozmów z klubem desygnowali szefa Związku Zawodowych Piłkarzy Słowacji (odpowiednik naszego PZP) Jana Muchę, byłego bramkarza Legii.
Po takim postawieniu sprawy Jozef Antosik postawił klub w stan likwidacji.

Ci najlepsi i najlepiej zarabiający już od 1 maja będą wolnymi zawodnikami. Dodajmy, że nie wszyscy otrzymali e-mailowe wypowiedzenia.

W tej grupie nie ma pochodzącego z Tych obrońcy, 20-letniego Jakuba Kiwiora oraz 21-letniego napastnika Dawida Kurminowskiego. Klub z Żyliny nie zostaje jednak wycofany z rozgrywek. Dalej będzie grał.

– W innej sytuacji nie otrzymałby pieniędzy za Bożenika. Nie otrzymałby też nic z funduszu solidarności w przypadku spodziewanego transferu Skirniara, a tutaj mówimy o kwocie pięciu procent z około 60 milionów euro – mówi jedna z osób będących blisko klubu ze Słowacji.

 

To był szok

Rozmowa z Mojmirem Stasko, dziennikarzem słowackiego „Sportu”

Mojmir Stasko
Mojmir Stasko. Fot. Twitter

Decyzja właściciela MSK Żylina Jozefa Antosika o postawieniu klubu w stan likwidacji to na Słowacji szok?
– Tak, oczywiście.

Co można o tej decyzji powiedzieć?
– Właściciel klubu, ze względu a sytuację, zaproponował zawodnikom obniżkę pensji o 50-80 procent. Dotyczy to 15-17 zawodników z kadry pierwszego zespołu, tych najlepiej zarabiających. Znaczyłoby to, że ci mający kontrakty w wysokości 10 tysięcy euro, a tacy tam są, przez pięć miesięcy dostawaliby po dwa tysiące euro. Zawodnicy nie zgodzili się na to i do rozmów poprosili stojącego na czele Unii Piłkarzy Zawodowych, dobrze znanego w Polsce Jan Muchę. On jest radykalny. To niedobrze zostało odebrane przez właściciela klubu, który w tej sytuacji postanowił postawić MSK Żylina w stan likwidacji.

Klub nie jest jednak chyba w tak złej sytuacji finansowej, bo przecież pan Antosik jest jednym z najbogatszych Słowaków?
– Dokładnie. Tyle, że ta sytuacja wypływa z wielu rzeczy. Tutaj mamy do czynienia nie z sytuacja win-win, ale lose-lose. Wszyscy tracą. Nie wiemy dokładnie ilu z piłkarzy dostało wypowiedzenia i od 1 maja będą wolnymi zawodnikami, bo nie wszyscy chcą z nami rozmawiać. Na pewno niektórzy z nich, jak bramkarze, nie będą mieli kłopotów ze znalezieniem nowego klubu, bo są dobrzy. Inni mogą mieć jednak problemy, więc wszyscy tracą.

Słyszałem, że w grupie tych, którzy nie dostali wypowiedzenia jest dwójka Polaków – Jakub Kiwior oraz Dawid Kurminowski.
– Może tak być. To młodzi zawodnicy, ich kontrakty na pewno nie były tak wysokie, jak tych najlepiej zarabiających. Jak jednak mówię, wszystkiego nie wiemy.

Co z wynikami i dalszymi losami MSK?
– Jeśli rozgrywki zostaną wznowione, a myślę, że tak nie będzie i tak też kalkuluje chyba właściciel Żyliny, to w poczet wyników zostaną wliczone rezultaty za 2019 rok. MSK nie był wtedy w pucharach, gdzie grał prowadzący w tabeli Slovan, Dunajska Streda, Rużomberok i Spartak Trnava. Z drugiej strony, jeżeliby dalej grano, to Żylina ma na tyle dobre rezerwy i młodych piłkarzy, że da radę i teraz, w grupie mistrzowskiej, w której jest, a także w nowym sezonie. Z tymi młodymi piłkarzami których ma, walczyłaby pewnie o miejsca 8-10.

Czyli klub dalej będzie grał?
– Będzie, a czy ta likwidacja potrwa dwa miesiące, czy pięć, czy może dwa lata, to wszystko będzie w gestii właściciela i prawników.

A jak inne kluby na Słowacji?
– Jak wielu są w trudnej sytuacji. Takie zespoły, jak Senica, Sered czy Pohronie nie dysponują takim budżetem jak Żylina. Dodatkowo trudna sytuacja jest w FK Senica, gdzie był wenezuelski właściciel. Teraz te sprawy własnościowe nie są tam do końca wyjaśnione.

Na zdjęciu: MSK Żylina postawiony został w stan likwidacji. Piłkarze muszą sobie szukać nowego pracodawcy.