Mucha nie siada. Bojkot mediów, czyli mistrzowie tamtego świata

Porażki piłkarzy z Portugalią i Włochami nic nowego do sprawy nie wniosły, aczkolwiek dobitne i znamienne jest, że pierwszymi decyzjami Jerzego Brzęczka po blamażu na Stadionie Śląskim były odwołanie wizyty w redakcji „Sportu” i zmiana zasad funkcjonowania środków masowego przekazu na kolejnych zgrupowaniach kadry.

Tak więc dziennikarze nie będą już mogli umawiać się na wywiady, kiedy chcą i z kim chcą, bo rozprasza to kadrowiczów. Piłkarze – zamiast między treningami skoncentrować swoje szare komórki na taktyce (a gołym okiem widać, że zadań domowych nie odrabiali) – urządzali sobie pogaduszki. Byli tak przez te „klachy” zagonieni, że na boisku łapały ich skurcze, tak jak uziemiły „wynalazek” Brzęczka – niejakiego Recę (że kogo???).

By uniknąć w przyszłości tego rodzaju komplikacji, PZPN zrobi więc jeden tak zwany media day i już. W pozostałe dni tygodnia – tylko praca, pot, powaga. I może jak na kolonii dzieciakom, pozabiera piłkarzom telefony.

Jestem pełen podziwu dla tej wizjonerskiej decyzji, która wszystkim może tylko wyjść na dobre. Tak po prawdzie umówmy się – cóż to takiego mięsistego, wartościowego czy dowcipnego mieli do powiedzenia piłkarze w tych wszystkich wywiadach? Raczej banały. Oto ich krótki katalog – niewiele odbiegający od perfekcji, którą prezentował w tej materii poprzedni selekcjoner:

„Zaczynamy nowy rozdział, poprzedni zamykamy, myślimy o przyszłości, która może być tylko lepsza” (a my i tak myślimy – lepiej to już było).

„Nie ma sensu porównywać poprzedniego trenera z obecnym, każdy ma swoją filozofię, którą postaramy się pokazać na boisku” (a my sądzimy – nie rozumiecie, co to filozofia).

„Nasz rywal to wymagający przeciwnik, ma doświadczonych piłkarzy i trochę młodych, ale na pewno postaramy się powalczyć o jak najlepszy wynik” (a my wiemy, że chcieć to w tym wypadku raczej nie móc).

„Będziemy odpowiednio przygotowani fizycznie oraz taktycznie” (ehe…).

„Liczymy na wsparcie naszych kibiców, na pewno nam się przyda” (a my wciąż uważamy – bilety były za drogie i stąd tak cicho).

I tak w kółko, na okrągło, jedno i to samo – do znudzenia. Ale ileż można? W gruncie rzeczy nie miało przecież znaczenia, czy swoje kwestie wypowiadał Lewandowski, Grosicki czy Glik – gdyby ich złotouste cytaty poplątać i przypisać do nazwisk kolegów, żaden z piłkarzy nie mógłby zarzucić, że nigdy czegoś podobnego kiedyś nie wypowiedział.

Przedsmak przesilenia mieliśmy już zresztą latem, na mistrzostwach świata w Rosji, gdy korespondenci z Polszy przekazywali redakcjom reportaże historyczne i podróżnicze pocztówki. Można? Można! A jaka wartość edukacyjna!

Co ciekawe, wyraźne znudzenie swoimi formułkami odczuwają sami ich autorzy; niektórzy podobno zadeklarowali już nawet, że z mediami sportowymi rozmawiać więcej nie chcą, bo są nudne z jednej albo zbyt dociekliwe z drugiej strony. Od teraz więc gadać będą tylko z tymi od mody i stylu życia. Albo sami ze sobą – jak ostatnio Szczęsny z Milikiem (na marginesie – czy bramkarz też będzie mógł nagrywać swoje wywiady tylko w media day?). Ani chybi, a casus strojnisia Grzecha Krychowiaka stanie się powszechny.

A gdyby tak wszystkie media się skrzyknęły i – jak to było przez chwilę z prezes Wisły Kraków Marzeną Sarapatą – zgodnie same zbojkotowały reprezentację? To oczywiście może nieść konsekwencje fundamentalne – po pierwsze: po chwilowym szoku ramówki telewizyjne i łamy prasy nareszcie odetchną od piłkarskiego pustosłowia; po drugie: zaczną szukać nad Wisłą dyscyplin innych i prawdziwych czempionów światowego sportu; po trzecie wreszcie – piłkarze zejdą do medialnego podziemia i – jak to ktoś celnie ujął na Twitterze – może wtedy zostaną mistrzami tamtego świata.

 

Na zdjęciu: Czy Wojciech Szczęsny też będzie mógł przeprowadzać swoje wywiady tylko w czasie media day?