Mucha nie siada. Harry Potter i pięćset plus

Zarabiam więcej niż Błaszczykowski – przytomnie zauważył znajomy i to była konstatacja w swej istocie tak zdumiewająca i pociągająca, że aż nieprawdopodobna. Bo to oznacza, że ja zarabiam więcej, Ty zarabiasz więcej, oni zarabiają więcej i Ty również, drogi Czytelniku, zapewne zarabiasz więcej niż całe pięć paczek miesięcznie, które wpływa na rachunek Kuby. Słowem miliony Polaków w okamgnieniu awansowały w finansowej hierarchii ponad status wybitnego reprezentanta Polski, finalisty Ligi Mistrzów, gwiazdy Wisły Kraków, idola narodowego, kandydata do nagrody Fair Play FIFA.

Otrzeźwienie jak marna to pociecha przychodzi oczywiście błyskawicznie. No i co z tego, że zarabiasz więcej, naiwniaku, skoro Kuba przez 14 lat, w trakcie których jego kariera zatoczyła koło i przycupnęła pod Wawelem, zdążył zarobić tyle pięćsetek, że teraz stać go na świadczenia pięćset plus na dzieci z domów dziecka. A Ciebie też na to stać?

Filantropia Błaszczykowskiego, który swoim kapitałem wsparł jęczącą z bólu „Białą gwiazdą” i zgodził się grać dla niej w ekstraklasie praktycznie za darmo wyciska – dosłownie – łzy z oczu nawet największym twardzielom i cynikom. Piłkarz wyznał, że zaangażował się osobiście w ratowanie Wisły, bo taki klub nie zasługiwał na los, jaki przypadł mu w udziale ufundowany przez złych ludzi. W takim Rakowie albo częstochowskim KS-ie też pewnie nie pogardziliby milionowym wsparciem od byłego podopiecznego; no ale cóż, Wisła była widać w potrzebie większej…

Cóż poradzę, że jaskrawa kryształowość, nieskazitelność, bezinteresowność i świętość niemalże zapalają we mnie z miejsca czerwoną lampkę. Krystaliczna dobroć w społecznym pożyciu to cecha niezwykle zacna, pożądana i idealna, czyli… istnieje w świecie idealnym, ale jak powszechnie wiadomo nasz ludzki świat do takich niestety nie należy. Zbyt wiele krystalicznych, czystych i pobożnych dzieł w swej istocie okazuje się przedsionkiem piekła, o czym niemal codziennie przekonują serwisy informacyjne na całym świecie. Pomocna dłoń zbyt często staje się niewidzialną czarną ręką bezwzględnego biznesu.

Świeży przykład z boiska? Proszę bardzo. Menedżer Grzegorz Rasiak za „drobne pchnięcie” kariery nastolatka – wbrew przepisom PZPN-u – w odpowiednim kierunku zaśpiewał sobie 30 tysięcy prowizji. W ten sposób najsłynniejsze drewno w ataku polskiej reprezentacji awansował do miana symbolu nieskazitelnej futbolowej chciwości.

Byłbym dlatego o wiele spokojniejszy, gdybym wiedział, na jakich warunkach Błaszczykowski i dwóch kompanów pożyczyło biednej jak mysz kościelna Wisełce łącznie 4 miliony złotych. Nie sugeruję, że cała trójka zacnych biznesmenów wynegocjowała sobie jakiś lichwiarsko-chwilówkowy procent, no ale skoro jesteśmy tacy dobrzy, łaskawi i pomocni, to pokażmy to czarno na białym. A więc dokumenty na stół!

No ale dobrze, zostawmy to, nie bądźmy tacy podejrzliwi… Być może Wisła okaże się pionierskim projektem idealnym, zarządzanym przez króla. No bo Jarosław Królewski – cóż za nazwisko! – to jeden z tych, którzy wyciągnęli do „Białej gwiazdy” pomocną dłoń. Gość lekką ręką rozdaje 80 procent zarobionych milionów – cóż za idealny sponsor piłkarskiego worka bez dna! To Harry Potter polskiego futbolu, a ten przecież potrzebuje czarodziejskiej różdżki i płaszcza niewidki w walce z nader licznymi książętami ciemności. Do tego Królewski to matematyk, informatyk, programista, socjolog i filozof w jednym. I jeszcze człowiek o szerokich horyzontach, z bezkresnymi marzeniami posiadania własnego państwa, gdzie program pięćset plus to zapewne socjalna betka!

Co prawda eksperymenty państw rządzonych przez filozofów nie trwały nigdy zbyt długo, no ale może królestwo krakowskie na czele z krystalicznymi władcami będzie wiodło żywot długi i szczęśliwy…