Multimedalista zjechał z tafli

 

Siedzenie w bujanym fotelu z pilotem w dłoni zamienił na wyczynowy rower, który otrzymał w prezencie od żony na nie tak dawne 40. urodziny. W minioną sobotę zaliczył 60 km po okolicy i nie zamierza na tym poprzestać, bo być może wstąpi do prężnie działającego amatorskiego klubu kolarskiego Feniks.

Sportowa emerytura – na te słowa momentalnie się wzdryga i natychmiast – pół żartem, pół serio – odpowiada: – Nie mogę przytyć, bo co, by na to żona powiedziała, a po chwili – już na poważnie – dodaje: – Zawsze marzyłem o wyczynowym rowerze. Trudno bym po 23 latach spędzonych w reżimie treningowym nagle miał osiąść na mieliźnie. To chyba byłoby ze szkodą dla mojego zdrowia… – uśmiecha się Adam Bagiński, który postanowił pożegnać się z kolegami i zakończyć bogatą hokejową przygodę.

Już nasycony?

Z „Bagisiem”, bo tak nazywają go koledzy od 17 lat, gdy po raz pierwszy zawitał do Tychów, mieliśmy okazję długo i szczerze porozmawiać w kwietniu 2018 roku, po trzecim tytule mistrzowskim GKS-u. Wówczas na naszych łamach ukazał się tekst pt. „Ciągle nienasycony”.

Teraz trudno przejść obojętnie wobec faktu, że 17-krotny medalista mistrzostw Polski zjechał z lodowej tafli.

– Pewnie, że chciałoby się więcej. Ciągle jestem nienasycony, ale biologii się nie oszuka i trzeba zejść ze sceny niepokonanym, ale ten ostatni tytuł został zdobyty w niecodziennych okolicznościach. Wszystkie jednak mnie cieszą, choć każdy miał zupełnie inną dramaturgię – wyjawia gdańszczanin z urodzenia, a tyszanin z wyboru.

Mistrzowski gol

Nasz bohater, podobnie jak cały zespół, miał udany sezon 2003/04 i zakończył zdobyciem brązowego medalu. To był efekt wspólnej pracy nowego zarządu, trenera Wojciecha Matczaka oraz drużyny, która powoli była tworzona na miarę wysokich aspiracji. Unia Oświęcim, ówczesny hokejowy hegemon, wydawała się poza zasięgiem, choć Sebastian Gonera i Adrian Parzyszek przenieśli się do konkurencji zza między, GKS-u Tychy. – Wszyscy byliśmy „głodni” sukcesu, choć zdawaliśmy sobie sprawę ze skali trudności – wyjawia 5-krotny mistrz kraju.

– Po sezonie zasadniczym byliśmy na 2. miejscu za Unią, czyli blisko, ale jakże daleko. Pierwsze dwie rundy play offu wygraliśmy po 3-1. Może z Sanokiem nie było aż tak dużo emocji, lecz z silnym zespołem z Torunia trzeba się już było solidnie napracować. To była jednak pestka wobec tego, co nas czekało w starciu z Unią.

Wygraliśmy serię 4-0, ale pierwszy i ostatni mecz zwyciężyliśmy po karnych. Ależ to były emocje, bo najpierw gospodarze prowadzili 1:0, ale potem „Adi” (Parzyszek – przyp. red.) i ja pokonaliśmy Przemka Witka. Mariusz Puzio miał okazję wyrównać i zabawa zaczynałaby się od nowa. Tymczasem trafił w poprzeczkę i mogliśmy się cieszyć z pierwszego złota. Lubiłem strzelać karne i często na treningach prowadzone były tego rodzaju konkursy. Koledzy trochę się ze mnie naśmiewali, gdy nie trafiłem do bramki, a ja się irytowałem

Bagiński wystąpił w 12 spotkaniach play offu zdobył 9 punktów (4 gole+5 asyst), ale najważniejsze było trafienie z karnego.

Pucharowe przełamanie

W sezonie zasadniczym 2014/15 hokeiści z Tychów nie potrafili sobie poradzić z silnym zespołem z Sanoka, ale Puchar Polski przyniósł w tych potyczkach przełom. Tyszanie wygrali 3:1 i chyba uwierzyli, że mogą powalczyć z renomowanym rywalem.

– Zaczęliśmy w kiepskim stylu i wszystko było do d…, bo przegrywaliśmy 0-2 – wspomina nasz bohater. – W jednym ze starć Miro Zatko przygwoździł mnie do bandy i zwinąłem się w harmonijkę. Miałem mecz przerwy, ale potem wróciłem, bo to nie był czas na szlochanie. Odwróciliśmy losy rywalizacji, wygraliśmy w serii 4-2 i jeszcze bardziej nas to wzmocniło. W finale z Jastrzębiem też nie było przelewek.

W ostatnim, jak się okazało decydującym meczu, rywale po trafieniu Jana Stebera uciszyli naszą widownię, a my nie mogliśmy odzyskać właściwego rytmu. W końcu Michał Woźnica pomknął wzdłuż bandy i upadając zdołał posłać krążek wzdłuż bramki. Doskoczyłem do niego w ostatniej chwili i uprzedziłem bramkarza. Po wyrównaniu trema nas opuściła i koledzy (Kacper Guzik, Jarosław Rzeszutko i Michał Kotlorz – przyp. red.) dołożyli resztę.

Nasz bohater w play offie rozegrał 15 spotkań i miał 7 punktów (2+5).

Era Gusowa

Sezon 2016/17 wszystkim tyskim hokeistom zapadł w pamięć, wszak w finale z Comarch Cracovią prowadzili już 3-1 i w perspektywie mieli spotkanie na własnym lodzie. Skończyło się kompromitacją oraz przegraną w serii 3-4. Po takim finałowym spektaklu czeski szkoleniowiec musiał się pożegnać z posadą i nastała era białoruskiego trenera, znanego z naszych ligowych lodowisk, Andreja Gusowa. – Do tej pory nie potrafię wytłumaczyć, dlaczego przegraliśmy ten finał z „Kraksą” – podkreśla „Bagiś”.

– Powiedziałem sobie, że co nas nie zabije, to nas wzmocni i wyjechałem z rodziną na wakacje. Na niemieckich plażach rozpocząłem przygotowania do kolejnego sezonu i nawet żona nagrała filmik, w którym zapowiadam, że teraz albo nigdy. Trzeba przyznać, że oba sezony przeszliśmy jak walec.

Mnie wiodło się różnie, a przeszkodą były kontuzje. W drodze po 3. tytuł wygraliśmy 12 meczów, przegrywając zaledwie 2 (z Podhalem w półfinale i Katowicami w finale – przyp. red.). W kolejnym sezonie 6. spotkanie półfinałowe w Nowym Targu przeszło do historii, bo zakończyło się dopiero po 126 minutach (gol Aleksa Szczechury 125:40 – przyp. red.).

To był sezon maratończyków i przepłaciłem go zapaleniem płuc, ale i tak cieszyłem się, że przełamaliśmy kompleks Cracovii (dopiero w 7. finale pierwsza wygrana – przyp. red.). Przez kłopoty zdrowotne tamtego play offu pod względem indywidualnych osiągnięć nie zaliczę do udanych. Ten sezon był równie trudny i wielka szkoda, że już się zakończył. Jestem przekonany, że mieliśmy odpowiednią moc i chcieliśmy ją pokazać na tafli.

Osiągnięcia w play offie: 2018 – 10 m, 12 pkt (2+10); 2019 – 13 m, 3 pkt (0+3); 2020 – 4 m, 0 pkt

Długa lista

Hokej uprawiają tylko twardziele, bo rozcięte wargi, twarze czy złamane nosy są na porządku dziennym. Adama Bagińskiego również dotknęły zdrowotne komplikacje.

– Zaczęło się od złamanej żuchwy, jeszcze w Gdańsku, kiedy nadziałem się na łokieć Marcina Niemca z Sanoka. – Stało się to w listopadzie, więc święta oraz Nowy Rok spędziłem w drutach. Żuchwa potem była poprawiana, bo wcześniej została źle zestawiona – wspomina hokeista.

To było jednak szczęście w nieszczęściu, bo jeszcze przed tym wypadkiem poznał sympatyczną Dorotę, która odwiedzała go w szpitalu i mocno się niego troszczyła. Miłość nie zna granic i trwa już 19 lat, nim w maju 2007 roku stanęli na ślubnym kobiercu.

– 5 stycznia 2007 roku pamiętam jak dziś. Graliśmy w Nowy Targu i akcja toczyła się w środku lodowiska – kontynuuje wątek urazów nasz bohater. – Rafał Sroka tak wystrzelił krążek, że łopatka kija wylądowała w… mojej buzi. Efekt był łatwy do przewidzenia – złamany nos, wybite zęby oraz złamana szczęka.

W tej sytuacji play off miałem z głowy, ale w półfinale z Gdańskiem znaleźliśmy się w trudnej sytuacji, bo przegrywaliśmy 0-3. Doprowadziliśmy jednak do remisu i w ostatnim meczu trener Wojtek Matczak posadził mnie na ławce w roli „straszaka”. W 2017 roku złamałem nogę, bo rzuciłem się pod krążek zmierzający w stronę bramki.

W finale próbowałem wyjechać na lód na środkach przeciwbólowych, ale spasowałem. Z kolei w 2018 roku zostałem trafiony krążkiem w palec i groziła mi amputacja jego części. Nasz klubowy lekarz Wojtek Kania wykazał się jednak chirurgiczną precyzją – zdołał „przykleić” urwany opuszek palec został uratowany.

Multimedalista mistrzostw Polski żegna się z lodem, ale nie mówi „do wiedzenia”. Na razie zastanawia się, jaki kierunek wybierze. Kto wie, może będzie on związany z hokejem. Jeśli nie, to Adam Bagiński na pewno będzie stałym gościem Stadionu Zimowego w Tychach.

 

Adam BAGIŃSKI – ur. 17.03.1980 r. w Gdańsku; żonaty (Dorota), córka (Maja, lat 12). Kariera klubowa: Stoczniowiec Gdańsk (1997-2003), GKS Tychy (2003-20). Sukcesy: 5 x złoto MP (2005, 2015, 2018-20); 8 x srebro (2006-09, 2011, 2014, 2016-17); 4 x razy brąz (2003 ze Stoczniowcem, 2004, 2010, 2013 z Tychami); 7 x Puchar Polski; 3 x Superpuchar Polski. W lidze rozegrał 984 mecze i uzyskał 702 punkty (267 goli+435 asyst). Reprezentacja: 158 meczów, 24 gole i 43 asysty, uczestnik 10 turniejów MŚ Dywizji IA i IB.

 

Na zdjęciu: Obecny sezon Adam Bagiński rozpoczął zdobyciem Superpucharu Polski, a zakończył piątym tytułem mistrzowskim.