Mur (prawie) nie do przebicia

Awans do fazy pucharowej katarskiego mundialu powinien otrzymać imię Wojciecha Szczęsnego.


Od lat trwała dyskusja, czy bramkarz Juventusu jest odpowiednim zawodnikiem, który zapewni reprezentacji Polski spokój w defensywie na wielkim turnieju. Kibice w pamięci mają czerwoną kartkę z Grecją podczas polsko-ukraińskiego Euro, kontuzję we Francji czy zawaloną, wspólnie z Grzegorzem Krychowiakiem bramkę przeciwko Senegalowi podczas rosyjskiego czempionatu sprzed czterech lat. Także podczas ubiegłorocznych mistrzostw Europy Szczęsny „popisał się” golem samobójczym. W fazie grupowej katarskiego mundialu zmazał wszystkie swoje winy. W dużej mierze dzięki niemu w niedzielę zmierzymy się z Francją.

Był jak Tomaszewski

„Polska” grupa była specyficzna. W czasie katarskiego czempionatu podyktowano w niej cztery rzuty karne, z czego aż trzy nie zostały wykorzystane! Jeden z nich trafił na nasze konto, dokładniej Roberta Lewandowskiego, który nie był w stanie pokonać Guillermo Ochoa’y. Dwa kolejne zostały odbite przez Szczęsnego. Bramkarz Juventusu zapisał się więc w historii mundiali. To jeden z zaledwie trzech bramkarzy, którzy obronili dwie jedenastki podczas turnieju.

Pierwszym był… Jan Tomaszewski. W 1974 roku ówczesny bramkarz ŁKS-u Łódź dwukrotnie wygrywał pojedynki na jedenastym metrze. Najpierw odbił uderzenie w meczu ze Szwecją, a następnie w półfinale zatrzymał Uliego Hoenessa, choć w ostatecznym rozrachunku nie dał to Polsce finału.. Jego wynik powtórzył 28 lat później Amerykanin Brad Friedel. Ten obronił rzuty karne Korei Południowej oraz… Polski. Maciej Murawski nie był w stanie pokonać wówczas 32-letniego bramkarza.

Szczęsny wyrównał więc ich wyniki. 32-latek najpierw odbił uderzenie Salema Al-Dawsariego, a w środowym spotkaniu zatrzymał nie byle kogo, bo samego Lionela Messiego. Wbrew pozorom to nie jest aż tak wielka sztuka. Argentyńczyk ma niewiele ponad 77 procent skuteczności z 11 metra (137 prób, 106 wykorzystanych przyp. red.). Mimo zwycięstwa z Messim kieszeń Szczęsnego odchudziła się o całe… 100 euro. – Rozmawialiśmy przed podyktowaniem jedenastki. Powiedziałem Messiemu, że stawiam 100 euro, że sędzia jej nie przyzna. Przegrałem więc zakład. Nie wiem, czy jest to dozwolone na mundialu i zapewne zostanę ukarany, ale tym się nie przejmuje. Nie zamierzam mu płacić! Jemu 100 euro nie zrobi przecież różnicy – mówił po meczu Szczęsny.

Ręce, które ratują

Nie zmienia to jednak faktu, że Szczęsny zapisał się w historii. Kto wie, może nawet obroni więcej „jedenastek” podczas tego turnieju. Nie wiadomo, czy kolejny rzut karny nie zostanie podyktowany w spotkaniu z aktualnymi mistrzami świata, a może nawet i później… Nie ma przecież pewności, czy w starciu z Francuzami nie dojdzie do kolejnej sensacji na katarskim mundialu. Wszystko jest możliwe, szczególnie gdy ma się w bramce taką ostoję.

Szczęsny przez ponad dwa i pół spotkania zachował czyste konto. Na jego konto oddano łącznie 22 uderzenia. Prosta matematyka wskazuje, że odbił 20 z nich. Wystarczy spojrzeć na niektóre parady, aby z dużą dozą pewności stwierdzić, że 32-latek rozgrywa genialny turniej. Niektóre jego interwencje przypominają od razu mecz sprzed 11 lat z Niemcami. Wówczas Szczęsny był na językach całego kraju po kapitalny występie w spotkaniu towarzyskim z Niemcami. Wtedy bronił jak w transie, teraz jest podobnie.

Później bywało różnie. Szczęsny nie raz był na ustach wszystkich. Jedni go kochali, inni nienawidzili. Ta druga grupa podawała pod wątpliwość jego umiejętności nawet w momencie przenosin do Turynu. Wszystko spowodowane było jego występami w kadrze na wielkich turniejach. Do tej pory 32-latkowi brakowało na nich szczęścia.

Jak feniks z popiołów

Szczęsny na swoim pierwszym wielkim turnieju debiutował jako 22-latek. Efekt? Czerwona kartka w meczu otwarcia mistrzostw Europy 2012. Wbrew pozorom jednak wieszanie psów na bramkarzu za tamten występ nie jest do końca sprawiedliwe. Gdyby nie jego faul, czerwona kartka i rzut karny obroniony przez Przemysława Tytonia być może przegralibyśmy z Grekami. Później było jednak gorzej.

We Francji cztery lata później Szczęsny w meczu z Irlandią Północną doznał kontuzji. Zastąpił go z powodzeniem Łukasz Fabiański. W Rosji w 2018 roku był jednak zdrowy i wydawało się, że to będzie jego turniej. Nic bardziej mylnego. Polacy odpali z grupy, a Szczęsny był krytykowany za mecz z Senegalem, gdzie jego nieporozumienie z Krychowiakiem dało przeciwnikom z Afryki bramkę. Na ubiegłorocznym Euro Szczęsny dopisał do swojego konta trafienie samobójcze. Każdy duży turniej bramkarz Juventusu kończył więc ze sporym niedosytem.

Przed katarskim czempionatem 32-latek wspominał, że dla niego to ostatni mundial. – Na dzisiaj nie wyobrażam sobie, żebym w 2026 roku był w stanie z tym samym ogniem, który mam dzisiaj, grać w piłkę – powiedział Szczęsny przed kamerami TVP. – Nie wyobrażam sobie jednak, aby ostatni mój mecz w kadrze rozegrać na tym mundialu, żeby to była jasność – dodawał jednak bramkarz Juventusu.

Być może uda się przekonać Szczęsnego, że w wieku 36 lat dalej będzie mógł występować w reprezentacji. Widać jednak, że bramkarz daje z siebie w Katarze więcej, niż 100 procent normy. W każdym dotychczasowym meczu pokazywał się z dobrej strony. Kto wie, czy Szczęsny nie będzie nawet w gronie faworytów do nagrody dla najlepszego bramkarza mistrzostw. Odpowiedź na to zapewne poznamy jutro w okolicach godziny 19.


Fot. Grzegorz Wajda