Musi być wykluczenie

Nawet błąd sędziego nie wybił częstochowian z rytmu, w którym dążyli do zwycięstwa.


Obserwator szczebla centralnego poproszony o interpretację wydarzenia z 23. minuty meczu Skra Częstochowa – Podbeskidzie Bielsko-Biała nie miał wątpliwości. Oglądając na ekranie faul bramkarza bielskiej drużyny Matveia Igonena, który wybiegając przed pole karne ściął Jana Flaka, od razu zawyrokował „czerwona kartka”. Kiedy okazało się, że Jacek Małyszek sięgnął do kieszonki po żółty kartonik, nasz zaprzyjaźniony analityk zamyślił się głęboko i szukając „usprawiedliwienia” takiej decyzji arbitra z Lublina wrócił jeszcze do momentu przewinienia, po czym – patrząc na „stop klatkę” – dodał: „W momencie faulu zawodnik atakujący jest przy piłce, ma nad nią kontrolę, a po minięciu bramkarza miałby przed sobą pustą bramkę. Konsekwencją tego przewinienia musi być wykluczenie.”

I co? I nic! Protestujący trener częstochowian Jakub Dziółka został ukarany żółtą kartką, a bielszczanie kontynuowali niedzielną grę w Bełchatowie w pełnym składzie.

– Mamy przed sezonem szkolenie z przepisów, sędziowie tłumaczą nam jakie zaszły zmiany, a na boisku i tak robią po swojemu – mówi szkoleniowiec Skry.

– Dla mnie, tak samo jak dla wielu innych uczestników tego meczu, sytuacja była jednoznaczna, ale arbiter zinterpretował to tak, że nie potrafię tego zrozumieć. Przypominam sobie sytuację z naszego ubiegłorocznego meczu z GKS-em Katowice, w którym Mateusz Kos został usunięty z boiska za spowodowanie upadku Marko Rognicia. Stał tuż przed linią pola karnego i sfaulował biegnącego napastnika, więc nikt nie protestował. Teraz nie dość, że faul był dobry metr przed szesnastką, to jeszcze Igonen z całym impetem, atakując na wysokości kolan, staranował naszego zawodnika.

Mimo krzywdzącej decyzji

Mimo tej krzywdzącej częstochowian decyzji sędziego Skra wygrała z Podbeskidziem 1:0. Zespół Jakuba Dziółki konsekwentnie realizował swój plan na ten mecz grając wysokim pressingiem, w którym na połowie rywala brało udział siedmiu zawodników.

– Ten, kto śledzi uważnie rozgrywki I ligi wie, ile Podbeskidzie oddaje strzałów i jak często przebywa w tak zwanej trzeciej tercji – dodaje trener częstochowian.

– My naszą grą wybiliśmy bielszczanom ich koronne atuty z ręki. Rywale oddali w tym spotkaniu jeden celny strzał, a ataków przeprowadzili o połowę mniej niż my. Owszem, ich przewaga w posiadaniu piłki była duża, ale wynikała z tego, że zostali zmuszeni do gry na swojej połowie po obwodzie. Jeżeli ktoś tego nie dostrzega i sugeruje, że nasz pressing nic nie daje, bo nie rzucamy się na przeciwnika i nie odbieramy mu piłki na jego połowie to znaczy, że już nas zaszufladkował do strefy spadkowej i nie dopuszcza myśli, że walczymy o utrzymanie. A my walczymy. Z Podbeskidziem wygraliśmy, bo nasza konsekwentna praca na treningach, które od czasu powrotu na Loretańską znowu możemy prowadzić w dobrych warunkach i w poczuciu stabilności, daje efekty.

Czterech młodzieżowców

Nie znaczy to jednak, że pierwsze zwycięstwo po 12 spotkaniach, w których Skra zdobyła 1 punkt, zmieniło sposób myślenia sztabu szkoleniowego spod Jasnej Góry. – Na pewno zdobycie 3 punktów dodało nam wiary w to, że nasza praca daje efekty – zapewnia opiekun „skrzaków.

– My jednak doskonale znamy swoje problemy. W meczu z Podbeskidziem nie mogli zagrać borykający się z kontuzjami: Szymon Szymański, Filip Kozłowski, Piotr Pyrdoł i Rafał Brusiło. Bez nich miałem do dyspozycji tylko 19 zawodników, bo żeby wypełnić limit piłkarzy wpisywanych do protokołu musiałbym sięgnąć po Adama Matyję z rocznika 2007. I tak miałem jednak w wyjściowej jedenastce czterech młodzieżowców, więc szukałem raczej doświadczenia, bo ono nam w tej chwili jest bardzo potrzebne.

Doświadczenie Babiarza

Bardzo dużo ma go Bartek Babiarz i jego zaangażowanie w tym meczu odegrało bardzo ważną rolę. Brawa należą się jednak wszystkim i wszyscy musimy dalej pracować, żeby być jeszcze bardziej aktywni, gdy przejmujemy piłkę i skuteczniejsi w ataku. Do tego dążmy i w tym kierunku będziemy iść, dopóki ja będę trenerem tej drużyny – kończy Jakub Dziółka.


Na zdjęciu: Doświadczenie Bartłomieja Babiarza (z prawej) zdaniem trenera Skry Jakuba Dziółki miało duży wpływ na wynik meczu częstochowian z Podbeskidziem.
Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus