Musiałem zachować spokój

Zbigniew CIEŃCIAŁA: Sytuacji, w której naruszona została nietykalność arbitra, na naszych boiskach dawno nie było. Zapewne nie spodziewał się pan takiej reakcji Sito Riery na słusznie pokazaną czerwoną kartkę, który zaatakował pana z „byka”…

Piotr LASYK: – Widziałem jak Hiszpan do mnie podchodzi, że jego zachowanie jest agresywne. Poczułem to, bo to nie było tylko markowanie uderzenia głową, ale nic więcej nie mogłem zrobić, bo wcześniej pokazałem mu już czerwoną kartkę. Musiałem zachować spokój i doprowadzić zawody do końca, choć natychmiast poprosiłem sędziego technicznego, by odnotował całe zajście w protokole. Nie chciałem, by nam coś nie umknęło, byśmy czegoś nie opuścili.

Nie brał pan pod uwagę przerwania meczu?

Piotr LASYK: – W kontekście przepisów, nie. Owszem, kiedyś były takie zapisy, ale dziś wszystko zależy od sędziego, który sam musi zadecydować, czy incydent zagraża bezpieczeństwu któremuś z uczestników zawodów. Mimo że Riera – nazwijmy to – mocno „odpłynął”, nie widziałem zagrożenia zdrowia dla kogokolwiek. Dlatego mecz Śląsk – Sandecja został dokończony.

Podczas jesiennych derbów Górnika z Piastem pańską nietykalność naruszył bramkarz gliwiczan, Jakub Szmatuła.

Piotr LASYK: – Nie porównywałbym obu tych zdarzeń. Zachowanie Szmatuły było zupełnie inne. Było reakcją na frustrację. Nie było nastawienia na konflikt fizyczny, czy chęć zrobienia mi krzywdy.

Riera miał taki zamiar?

Piotr LASYK: – Całe zajście zostało dokładnie opisane. Teraz wszystko leży w gestii Komisji Ligi. Uważam jednak, iż jest to dobry moment, by pokazać, że nie ma przyzwolenia na takie zachowanie, że z nim walczymy. Żeby nawet nikomu na myśl nie przyszło coś takiego, abstrahując, czy chodzi o atak na sędziego, rywala, czy kolegę z drużyny.