Musimy pójść za ciosem

Maciej GRYGIERCZYK: Z jakim nastawieniem przystępujecie do meczu ze Stomilem?

Kamil ZAPOLNIK: – Z pewnością zwycięstwo z Termaliką było nam potrzebne. Zanotowaliśmy mały falstart. Bolały nas punkty tracone w końcówkach dwóch pierwszych meczów, w Opolu i – szczególnie – u siebie z Chrobrym. Gra nie była jednak najgorsza, dlatego paniki nie było – ani w sztabie, ani w szatni. Nie było też napiętej atmosfery. Znamy przecież swoją wartość i pamiętamy, jak dobrze wyglądała runda wiosenna. Źle się zaczęło, ale to nas nie zniechęciło. Wiedzieliśmy po prostu, że potrzebujemy wreszcie trzech punktów, by przełamać impas. Teraz trzeba iść za ciosem. Przed nami jeszcze dwa domowe spotkania i chcemy w nich sięgnąć po komplet punktów.

Dwa z pięciu goli strzelonych dotąd przez GKS są pana autorstwa. Satysfakcja?

Kamil ZAPOLNIK: – Ten sezon, patrząc na indywidualne liczby, zacząłem lepiej niż poprzedni. To slogan, ale najważniejsze jest dobro zespołu. Gdy drużyna rozczarowuje, to na jednostki też nie zwraca się wielkiej uwagi. Jeśli wyniki są dobre – wtedy wszyscy ciągniemy się wzajemnie w górę.

Pochodzi pan z północnych rejonów Polski. Czy kiedykolwiek mógł pan trafić do Stomilu?

Kamil ZAPOLNIK: – Kiedyś, będąc jeszcze w drużynie Młodej Ekstrakasy Jagiellonii Białystok, bodajże wraz z Damianem Kądziorem otrzymaliśmy propozycję testów w Stomilu. Mieliśmy wtedy po 17 lat. Nie chcę skłamać, dlatego przyznam się, że nie pamiętam, czemu nie doszło to do skutku. Nawet jednak wtedy do Olsztyna nie dojechaliśmy.

Jakiego meczu spodziewa się pan w piątkowy wieczór?

Kamil ZAPOLNIK: – Widać po Stomilu rękę trenera Kamila Kieresia. To nie są żadni chłopcy do bicia, nie brakuje w składzie doświadczonych zawodników. Teraz, mimo że zaczynają sezon od praktycznie trzech miesięcy wyjazdów, na razie wiedzie im się nie najgorzej. Spodziewam się naprawdę trudnej przeprawy i to nie jest frazes. Uważam, że Stomil w tym sezonie będzie co najmniej średniakiem, takim mocnym przedstawicielem środka tabeli.