Grek nie został pacjentem

Pełne pole kadrowego manewru nie oznacza, że sztab szkoleniowy Zagłębia wolny jest od dylematów. Największe przekleństwo beniaminka to niezmiennie błędy indywidualne, które zbyt często kończą się stratą bramki. W zespole nie ma już obrońcy bez takiego grzechu na sumieniu. Tymczasem dziś znów trzeba wskazać czterech – w teorii niezawodnych…

Dwa warianty

Sosnowiczanie chcieli rozpocząć rundę finałową od zwycięstwa, ale plan wziął w łeb. W wyjazdowej potyczce z Miedzią zremisowali 2:2. Gdyby to był środek sezonu, mówilibyśmy o zdobytym punkcie. W sytuacji, jednak gdy toczy się dramatyczna walka o ucieczkę ze strefy spadkowej, taki rezultat należy rozpatrywać w kategoriach porażki.

– W Legnicy traciliśmy bramki po prostych błędach – mówi trener Valdas Ivanauskas, który po dwumeczowej dyskwalifikacji wraca dzisiaj na swoje stanowisko. – W spotkaniu z Wisłą Kraków taka sytuacja nie może się powtórzyć. W pierwszych połowie potyczki z Miedzią brakowało moim zawodnikom koncentracji. Szczególnie widoczne to było u Martina Totha. Rozumiem, że wynika to z presji, jaka od dłuższego czasu na nas ciąży. Walczymy o życie, a to rodzi strach i paraliżuje. Jak będzie w czwartek wieczorem? Albo wygramy, albo przegramy. Wariantów pośrednich nie ma, bo remis też będzie porażką.

Okaz zdrowia

Wskazanie palcem na Totha może nieco dziwić, bo litewski szkoleniowiec nie ma w zwyczaju publicznego obarczania winą kogokolwiek. Słowak rzeczywiście w Legnicy zaliczył bardzo słaby występ, tyle że błędy w tym spotkaniu popełniał również drugi ze stoperów – Mateusz Cichocki. Wydaje się niemal pewne, że dzisiaj jeden z nich siądzie na ławce rezerwowych. Od pierwszej minuty zagra Piotr Polczak, który doszedł już do siebie po złamaniu kości śródstopia. Na obiekcie Miedzi wszedł do gry na ostatni kwadrans.

Sanogo autostradą na Łazienkowską?

Wtedy na boisku nie było już Georgiosa Mygasa. Grek doznał urazu po półgodzinie gry i zakończył udział w rywalizacji. Wydawało się, że czeka go dłuższa rehabilitacja. Obawy okazały się jednak nieuzasadnione. – Zrobiliśmy mu dokładne badania i możemy bez wahania powiedzieć, że piłkarz jest zdrowy – informuje fizjoterapeuta Zagłębia, Marcel Płachta. – Jego problemy wynikały prawdopodobnie z silnego przykurczu mięśniowego. Medycznie nie ma żadnych przeciwwskazań, by Mygas zagrał przeciwko Wiśle. Wszystko zależeć będzie od sztabu szkoleniowego.

Komu prawa flanka?

Mimo że Mygas w tym półroczu regularnie obsadza pozycję prawego obrońcy, jego udział w dzisiejszym meczu od pierwszej minuty wcale nie jest przesądzony. Niewykluczone, że w jego miejsce wskoczy Michel Heinloth, gracz pierwszego wyboru na prawą flankę w rundzie jesiennej. – Mówimy o zupełnie różnych typach defensora – ocenia Ivanauskas. – Heinloth jest lepszy w defensywie i nieco słabszy w ofensywie. Mygas natomiast odwrotnie. Niektóre jego zachowania w obronie bardzo nam się nie podobają.

Rzeczywisty kłopot wyboru czy może tylko zasłona dymna przed analitykami „Białej gwiazdy”? Odpowiedź na to pytanie przyniesie czwartkowy wieczór na Stadionie Ludowym. Pewne jest za to, że na lewą stronę obrony po kartkowej absencji wraca Patrik Mraz.

Przy okazji niedawnej wizyty przy Kresowej krakowianie strzelili trzy gole. Sami stracili cztery. Kibice Zagłębia nie mieliby nic przeciwko powtórce takiego spektaklu…

 

Na zdjęciu: Georgios Mygas – tu w doraźnej konsultacji z trenerem Michalem Farkaszem – to bardzo istotne ogniwo defensywy sosnowiczan…

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ