Na kolejkę zaprasza Janusz Bodzioch: Już pobił mój rekord

Rozmowa z byłym obrońcą Górnika, Piasta i Rakowa.


Na który mecz 9 kolejki ostrzył pan sobie apetyt?

Janusz BODZIOCH: – Czekałem na spotkanie Górnika z Piastem i to nie tylko dlatego, że w Zabrzu jako piłkarz 27 lat temu zadebiutowałem w ekstraklasie, grając obok Tomasza Wałdocha, a w Gliwicach jako zawodnik występowałem na zapleczu ekstraklasy, do której wszedłem z „Piastunkami” jako menedżer. Także dlatego, że czekałem na bezpośrednią konfrontację drużyn z dwóch biegunów tabeli, zastanawiając się jak to możliwe, że gliwiczanie po 8 meczach mają zaledwie 2 punkty i zajmują ostatnie miejsce? Brakiem szczęścia czy pechem można wytłumaczyć jedną czy dwie porażki, ale nie taką serię jaką zanotował zespół, który niewiele ponad rok temu świętował mistrzostwo Polski, a kilka miesięcy temu uplasował się na trzecim miejscu w kraju. Natomiast zabrzanie są według mnie wielkim zaskoczeniem in plus. Marcin Brosz znowu poskładał drużynę, która spisuje się lepiej niż przed sezonem ktokolwiek mógł przypuszczać. Niestety ten mecz został przełożony i muszę na niego poczekać do 20 listopada.

Które w takim razie ze spotkań widniejących obecnie w weekendowej rozpisce uzna pana za najważniejsze?

Janusz BODZIOCH: – Są dwa takie mecze, na które się nastawiam i oba rozegrane zostaną w niedzielę. Najpierw jednak, bo w sobotę, zagrają beniaminkowie Stal Mielec z Wartą Poznań, a także Cracovia z Jagiellonią. W spotkaniu drużyn, które w poprzednim sezonie grały klasę niżej i wtedy mielczanie mieli patent na poznanian, bo u siebie wygrali 2:1, a w Grodzisku Wielkopolskim 2:1, stawiam na remis. Gospodarze są niżej w tabeli i mają gorszy bilans punktowy oraz bramkowy, więc w meczu z dobrze grającymi w obronie podopiecznymi Piotra Tworka, strata zaledwie 9 goli w 8 meczach, nie rozwiną skrzydeł. Ciekawiej powinno być natomiast w Krakowie, bo Cracovia ma na tyle ciekawych zawodników w ofensywie, że powinna poradzić sobie z drużyną z Białegostoku. Smaczku temu meczowi dodaje fakt, że Dawid Szymonowicz, czyli podstawowy obrońca „Pasów” jest wypożyczony z Jagiellonii, a były trener „Jagi” Michał Probierz stanie naprzeciwko Bogdana Zająca, który jako zawodnik przez wiele lat grał po drugiej stronie krakowskich Błoni.

A gdzie czekają kibiców największe emocje w niedzielę?

Janusz BODZIOCH: – I w Warszawie i w Bełchatowie powinno być wystrzałowo. Legia – Lech to takie polskie „El Clascio”, oczywiście z zachowaniem wszystkich proporcji. Drużyna z Poznania reprezentuje polską piłkę w Lidze Europy, a warszawianie mają potencjał, który wykorzystują na krajowych boiska o czym świadczy na przykład ich ostatni wynik 3:0 z Wartą. W tym spotkaniu każdy wynik jest możliwy. Natomiast w spotkaniu Rakowa z Wisłą Kraków stawiam na częstochowian, którzy nie przez przypadek są na pierwszym miejscu w tabeli.

W czym tkwi siła Rakowa?

Janusz BODZIOCH: – W spójności drużyny. Wrócę pamięcią do tego co było 26 lat temu, bo po w moim debiutanckim sezonie w Rakowie na zapleczu ekstraklasy i występach w Górniku, wróciłem do Częstochowy, gdzie zawitała ekstraklasa. Musieliśmy się jej uczyć i rundę jesienną zakończyliśmy w strefie spadkowej. Trzy dni przed rozpoczęciem rundy wiosennej zarząd zdecydował się na zmianę trenera i Zbigniewa Dobosza, który wprowadził zespół do ekstraklasy, zastąpił Gothard Kokott i poprowadził nas do utrzymania. Wtedy właśnie zrodziła się taka więź w zespole, jaką widać też teraz w drużynie Marka Papuszna.

Podziwia pan Tomasza Petraszka?

Janusz BODZIOCH: – Gra na mojej pozycji i już pobił mój rekord strzelecki, bo ja jako stoper w ciągu trzech lat gry w Rakowie strzeliłem 7 goli, a 28-letni Czech w pierwszym sezonie zdobył 6 bramek, a w tym dorzucił dwie. To jest przykład jak piłka nożna potrafi zaskakiwać. Przyszedł do Rakowa, który grał w II lidze i wywalczył dwa awanse, a teraz trafił do reprezentacji swojego kraju. Trener Marek Papszun doskonale wykorzystuje wszystkie walory kapitana i te defensywne i te ofensywne, co w dobie wymienności pozycji bardzo dobrze się sprawdza. Kolejny przykład umiejętnego wyławiania przez częstochowian zawodników to Ivi Lopez. 26-letni hiszpański napastnik, mający za sobą występy w Primera Divison, szybko wkomponował się w drużynę i 4 gole w ostatnich 2 meczach ligowych plus trafienie w Pucharze Polski są tego dowodem. Strzelają także inni i fajnie się Raków ogląda.


Czytaj jeszcze: Jakie życie po Piaście?

I to pomimo, że nie grają w Częstochowie, prawda?

Janusz BODZIOCH: – Drugi rok grania w Bełchatowie pozwolił już częstochowianom nauczyć się wykorzystywania atutu tego obiektu. Uważam więc, że nieobliczalna drużyna Artura Skowronka, z którym współpracowałem w GKS-ie Katowice, tym razem dozna pierwszej w tym sezonie porażki na wyjeździe, a Raków w tym sezonie może do końca walczyć o najwyższe miejsca tabeli ekstraklasy.


Na zdjęciu: Kapitana Rakowa Tomasza Petraszka ciężko powstrzymać.
Fot. Rafał Rusek/Pressfocus.pl