Na kolejkę zaprasza Marek Kostrzewa: Klasyk jest tylko jeden

Rozmowa z 4-krotnym mistrzem Polski w barwach Górnika Zabrze.


Jakie wspomnienia budzi u pana zbliżający się mecz Legii z Górnikiem?

Marek KOSTRZEWA: – Miałem to szczęście, że grałem w Górniku, który rządził i dzielił w polskiej piłce, rok po roku sięgając po mistrzostwo. Wszystkie drużyny, z Legią włącznie, były tylko tłem dla zespołu, który w Pucharze Europy Mistrzów Krajowych, bo tak wtedy nazywała się ta prawdziwa Liga Mistrzów, walczył z Bayernem Monachium czy Realem Madryt. A teraz po trofeum najlepszej drużyny na Starym Kontynencie może sięgnąć zespół, który nie był mistrzem swojego kraju. Trudno mi się z tym pogodzić, tak samo jak nie mogę zrozumieć dziennikarzy i kibiców nazywających klasykiem mecz Widzewa z Legią. W tym sezonie w polskiej lidze klasyk jest tylko jeden. Legia 15 razy sięgnęła po mistrzostwo Polski, a Górnik 14 razy. Także w pucharowym zestawieniu Legia i Górnik są na czele, a o ich meczach krążą wśród kibiców opowieści i legendy związane z najwybitniejszymi polskimi piłkarzami. Nie ukrywam więc, że czekając na mecz w Warszawie – jak przystało na pełnoprawnego emeryta – wspominam sobie miłe dla mnie chwile. Na przykład mecz z 26 sierpnia 1987 roku, kiedy w Warszawie po golu Janka Urbana wygraliśmy 1:0, a sezon zakończyliśmy z przewagą 11 punktów nad wicemistrzem, GKS-em Katowice, i 12 „oczek” nad Legią.

Kto wygra w dzisiejszym starciu przy Łazienkowskiej?

Marek KOSTRZEWA: – Z krwawiącym sercem powiem, że zadowolony będę, jeżeli Górnik nie przegra. Po meczu z Rakowem, który na polskich boiskach ma już przecież swoją markę, miałem nadzieję, że zabrzanie złapali dobry rytm, ale to, co pokazali obrońcy w spotkaniu ze Stalą Mielec, szczególnie przy golu na 1:1, każe mi mieć duże obawy. Bramkarz też dołożył swoje błędy, bo źle się ustawił przy strzale z wolnego, a na koniec jeszcze zarobił czerwoną kartkę i efekt końcowy był opłakany. Liczę jednak, że na meczu w Warszawie zadziała wyjątkowa motywacja, która zawsze towarzyszyła starciom zabrzan z Legią. Dlatego choć zespół Kosty Runjaicia jest wyżej w tabeli i prezentuje się znacznie lepiej niż w poprzednim sezonie, w którym u siebie pokonał Górnika w widowiskowej potyczce 5:3, to teraz stawiam na remis.

Na kogo postawi pan w pierwszym piątkowym meczu Jagiellonia – Miedź?

Marek KOSTRZEWA: – Na zespół z Białegostoku. Legniczanie grają ładnie, ale to nie jest łyżwiarstwo figurowe, żeby oceniać wrażenie artystyczne. Liczy się skuteczność, a ta szwankuje. W dodatku nie podoba mi się, że po awansie nastąpiły tak duże zmiany kadrowe i że na palcach jednej ręki można w zespole policzyć Polaków, wśród których podoba mi się gra Olafa Kobackiego. A gdy słyszę hasło, że trener Wojciech Łobodziński, żeby dogadać się z zawodnikami uczy się hiszpańskiego, to ogarnia mnie pusty śmiech. No chyba, że czując szybkie zwolnienie z roboty chce się dogadać… na jesiennym urlopie na Ibizie. A mówiąc poważnie, to zagraniczny zawodnik ma obowiązek nauczyć się języka obowiązującego w kraju, w którym gra. Jagiellonia, choć też nie zachwyca, potrafiła odrobić dwubramkową stratę w Częstochowie i jest moim faworytem. Maciej Stolarczyk, któremu przez kontuzje rozpadła się obrona, ma wprawdzie w składzie jeszcze więcej obcokrajowców, ale Jesus Imaz czy Marc Gaul to klasowi strzelcy. Najwięcej ma ich jednak Wisła Płock, której napastnicy Davo i Rafał Wolski są liderami w klasyfikacji snajperów, a trener Pavol Stano poukładał zespół i cieszy się z pierwszego miejsca w tabeli. Powinien je utrzymać, bo w sobotnim starciu z Koroną, mającą słabe tyły, nie widzę innej możliwości jak zwycięstwo gospodarzy.

Marek Kostrzewa (pierwszy z lewej)
Fot. Łukasz Laskowski/PressFocus

Czy inne sobotnie mecze będą ciekawsze?

Marek KOSTRZEWA: – Raczej nie. Nie spodziewam się fajerwerków we Wrocławiu, bo Śląsk jest mało przekonujący i na razie stanowi zagadkę, a Cracovia ma skład na środek tabeli. Zaczęła dobrze, bo odpalili młodzieżowcy, Michał Rakoczy i Jakub Myszor, ale już zostali rozszyfrowani, więc w tym meczu stawiam na remis. Niczego wielkiego nie spodziewam się też po spotkaniu Warty i Widzewa, w którym „pachnie remisem”.

Na jakim stadionie skupi pan wzrok w niedzielę?

Marek KOSTRZEWA: – Na gliwickim, bo najbliżej domu. Mieszkam w Gliwicach i cieszę się, że Piast się przebudził. Stal jest wprawdzie po dwóch zwycięstwach, ale Waldek Fornalik to doświadczony trener i ma w swoich szeregach takich klasowych zawodników jak Damian Kądzior czy Jorge Felix, który wrócił i ukłuł krakowian. Stawiam więc na zwycięstwo gospodarzy.


Na zdjęciu: W meczach Legii z Górnikiem (na zdjęciu Artur Jędrzejczyk i Lukas Podolski) nigdy nie było „ziewania”.
Fot. Adam Starszyński/PressFocus