Na kolejkę zaprasza Marek Piotrowicz: Szlagier we Wrocławiu z trenerskimi podtekstami

Rozmowa z czterokrotnym mistrzem Polski w barwach Górnika Zabrze i trenerem Michała Probierza.


Czy patrząc na zestaw par w ekstraklasie zawsze zaczyna pan od meczu Górnika Zabrze?

Marek PIOTROWICZ: – Tak, bo to mój klub. Tu zaczynałem swoją karierę. Jako jego zawodnik pojechałem w 1983 roku na mistrzostwa świata U20 do Meksyku gdzie zajęliśmy trzecie miejsce, a później sięgałem z nim po cztery tytuły mistrza Polski. Po zakończeniu kariery pracowałem też w jego sztabach szkoleniowych i miałem okazję samodzielnie prowadzić zespół do ligowych i pucharowych spotkań więc naturalną rzeczą jest to, że zestaw par przed kolejką i tabelę po jej zakończeniu zaczynam od szukania Górnika.

Zanim przejdziemy do sobotnio-niedzielno-poniedziałkowych zmagań wróćmy na moment do tego co działo się 38 lat temu w Meksyku. Co najbardziej utkwiło panu w pamięci z mistrzostw świata U20?

Marek PIOTROWICZ: – Sam wyjazd był czymś niesamowitym, bo w tamtych czasach była to podróż do innego świata. Trener Mieczysław Broniszewski poprowadził nas jednak po medal. Mistrzem został Brazylia, w której grali Dunga czy Bebato, a za nami uplasowała się Holandia z Marco van Bastenem. Zaczęliśmy od zwycięstwa 7:2 z Wybrzeżem Kości Słoniowej i hat-tricka mojego klubowego kolegi Joachima Klemenza, który ostatecznie z 5 golami został wicekrólem strzelców. W drugim meczu grupowym, w którym nie zagrałem przegraliśmy 1:3 z Urugwajem, a zakończyliśmy rywalizację w grupie od pokonania 2:0 USA. W ćwierćfinale wygraliśmy 1:0 ze Szkocją, a po półfinałowej porażce 0:1 z Argentyną w meczu o trzecie miejsce pokonaliśmy Koreą Południową po dogrywce 2:1. Graliśmy na Estadido Azteca, na którym finał Brazylia – Argentyna oglądało 110 tysięcy widzów. Jest co wspominać. Tak samo jak mistrzowskie tytuły z Górnikiem – cztery z rzędu i brak piątego, bo wymknął się nam z rąk. Na finiszu sezonu, w meczu, w którym nie mogliśmy zagrać razem z Józkiem Dankowskim, przegraliśmy u nas z Ruchem Chorzów 1:2, a Rysiek Cyroń w 86 minucie nie wykorzystał karnego.

A na co w tym sezonie stać drużynę Górnika?

Marek PIOTROWICZ: – Jan Urban, z którym sięgaliśmy po mistrzowskie tytuły, prowadząc Górnika ma trudne zadanie. Po porażce z Piastem było jednak trochę czasu na pracę, a zwycięstwo w Białymstoku świadczy o tym, że nasza drużyna potrafi grać na wyjazdach, ale tym razem na stadionie Cracovii czeka na zabrzan Michał Probierz. Był zawodnikiem Górnika, którego prowadziłem i razem przeżywaliśmy radość po zwycięstwie z Wisłą Płock, dającym nam utrzymanie w 2007 roku oraz smutek po przegranym finale Pucharu Polski z Polonią Warszawa w 2001 roku. On ma sposób na Górnika, o czym świadczą choćby zwycięstwa Cracovii w poprzednim sezonie i w jesienią w Zabrzu i wiosną w Krakowie. Ma też dwa zwycięstwa z rzędu w tym sezonie, co świadczy, że krakowianie problemy ze startu mają już za sobą. Serce podpowiada jednak, że to Górnik sięgnie po 3 punkty.

Które z pozostałych sobotnich spotkań może być szczególnie atrakcyjne dla kibiców?

Marek PIOTROWICZ: – Szlagier w tej kolejce to starcie Śląska Wrocław z Legią Warszawa. Obie drużyny to nasi europejscy pucharowicze, choć wrocławianie odpadli, a warszawianie grają dalej. Oba zespoły mierzą wysoko. Do tego dochodzą trenerskie podteksty, bo szkoleniowiec Śląska Jacek Magiera prowadził Legię do sukcesów, a Czesław Michniewicz jest teraz na tej drodze. Myślę, że to starcie zakończy się remisem. Natomiast w pozostałych sobotnich meczach wygrają gospodarze. Jagiellonia Białystok, która ponad miesiąc czeka na zwycięstwo powinna wygrać z mającą przebłyski Stalą Mielec, a Warta Poznań, w której trener Piotr Tworek stworzył kolekty, zwyciężyć beniaminka z Niecieczy, który ma koncie tylko 2 punkty za remisy.



Na który z niedzielnych meczów ostrzy pan sobie kibicowski apetyt?

Kto wygra w poniedziałkowych meczach?

Marek PIOTROWICZ: – Najbliższej mam mecz Piasta z Zagłębiem Lubin, które ostatnio przegrywało wysoko, a Waldemar Fornalik zbudował w Gliwicach dobry, wyrównany zespół. Było to widać w Zabrzu, gdzie drużyna mojego zarówno rywala z boiska, bo grał w Ruchu Chorzów, jak i później pierwszego trenera, z którym współpracowałem jako asystent i zastępowałem na trenerskim stołku w Górniku, potrafiła sięgnąć po komplet punktów. Nie ma w niej gwiazd, ale nie ma też słabych punktów i to jest recepta na zwycięstwo. Sięgną po nie także Raków Częstochowa u siebie w starciu z liderem Lechem Poznań jaki Wisła Kraków w spotkaniu z Lechią Gdańsk. Drużyna Marka Papszuna jest w środku tabeli, ale ma zaległe dwa mecze i po odpadnięciu z europejskich pucharów jest dodatkowo zmotywowana do pościgu za czołówką. Natomiast pod Wawelem „Biała gwiazda” po pokonaniu Legii przywita gdańszczan, którzy zmienili trenera i są swojego rodzaju niewiadomą. Myślę jednak, że krakowianie rozwiążą to zadanie z dobrym wynikiem.


Marek Piotrowicz Fot. Lukasz Sobala / PressFocus

Marek PIOTROWICZ: – Beniaminkowie przystępują do tych spotkań z różnych pozycji. Górnik Łęczna zamyka tabelę i nie ma jeszcze na swoim koncie zwycięstwa, a przecież po to wchodził do ekstraklasy, żeby się w niej pokazać z dobrej strony. Z Wisłą Płock, na swoim boisku, ma więc okazję na przełamanie i komplet punktów. Natomiast Radomiak, choć radzi sobie całkiem nieźle i zaskakuje swoim modelem portugalskim przegra z Pogonią, która co prawda w tym sezonie na wyjeździe jeszcze nie wygrała, ale ma duży potencjał i nie przez przypadek jest wiceliderem.


Na zdjęciu: Dwie ostatnie konfrtontacje Cracovii z Górnikiem zakończyły się po myśli „Pasów”, ale serce Marka Piotrowicza podpowiada, że tym razem zwyciężą zabrzanie.

Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus