Na łączach z Widzewem. Matusiak wróci do Łodzi?

W niedzielę wrócił na stare sosnowieckie śmieci, gdzie spędził ponad sześć lat. Z rąk prezydenta Arkadiusza Chęcińskiego i prezesa Marcina Jaroszewskiego odebrał pamiątkową koszulkę, od kibiców usłyszał więcej braw niż gwizdów. W swoim dopiero drugim tej wiosny występie od pierwszej minuty przyczynił się do wygranej GKS-u nad Zagłębiem Sosnowiec, a po końcowym gwizdku ogłosił, że… żegna się z tyskim klubem. Dla Łukasza Matusiaka to nie był zwykły dzień…

– Nie ukrywam, że z dużymi emocjami wracałem do. Zawsze czułem się tu jak w domu. Byłem zaskoczony prezentem od prezydenta i prezesa. Bałem się tego, jak zostanę przywitany, ale w Sosnowcu jest bardzo liczna grupa osób, z którą żyliśmy ze sobą jak w rodzinie. Bo Zagłębie to właśnie taka wielka rodzina. Szczerze gratuluję tego awansu. Zasłużyli. Dobra robota! – mówi 33-letni środkowy pomocnik, który z Sosnowca odszedł rok temu, a teraz po ledwie jednym sezonie rozstaje się z GKS-em. Sosnowca

– Cieszę się, że trener Tarasiewicz dał mi zagrać w ostatnim meczu. O tym, że odchodzę, wiedziałem już wcześniej. Miałem zaliczyć określoną liczbę minut, by przedłużył mi się kontrakt. Nie ma co ukrywać, że to nie było na „styku”. Brakło sporo. Trener Tarasiewicz ma pewną grupę ludzi, na których stawia. Chwała mu za to, bo wynikiem się obronił. Nie mogę na trenera powiedzieć złego słowa i nigdy tego nie zrobię. Pełen szacunek. Nie pogodziłem się z tym, że nie gram, ale taka jest kolej rzeczy i musiałem to uszanować – podkreśla Matusiak, który podstawowym graczem był w Tychach tylko jesienią.

– Jedynie początek był obiecujący. Potem całą drużyną prezentowaliśmy się słabiej i tak było aż do końca roku. Klękliśmy fizycznie. Trener Tarasiewicz zimą nas odbudował. Myślę, że obojętnie, jakim składem byśmy grali, to wiosną wyglądałoby to dobrze – przekonuje 33-latek.

Już zimą mówiło się, że wychowanek Widzewa może po długim czasie wrócić do Łodzi. Czy teraz temat ten znów odżyje?

– Z Widzewem jestem na łączach, bo… świetnie znam się z wieloma osobami. Nie czekam na żaden telefon. Po prostu kibicuję, by drużyna awansowała do drugiej ligi. Jakieś zapytania, luźne tematy z klubów się pojawiają, ale spokojnie. Trzeba poczekać. Nie jestem już młodym zawodnikiem, dlatego nie będę się jakoś strasznie emocjonował. Zakotwiczyłem na Śląsku i ciężko po tylu latach mieszkania w Katowicach byłoby mi zmienić klimat. Zobaczymy… – mówi o swojej przyszłości „Łysy”.