Na Podolskiego czekali tak samo w Zabrzu jak i… Kolonii

Rozmowa z Mariuszem Ziębą, wieloletnim kibicem FC Koeln.


Jak ty, kibic Kolonii, zareagowałeś na wieść o tym, że Lukas Podolski trafił do Górnika Zabrze?

Mariusz ZIĘBA: – Przyznam, że w ogóle się tego nie spodziewałem. Nie przekonywały mnie te zapewnienia. Myślałem, że on może nawet do 40-stki będzie ciągnął w jakichś ligach arabskich i dopiero na koniec przyjdzie do Górnika, żeby powchodzić z ławki na pół sezonu. To dla mnie spore zaskoczenie, chociaż nie jest już najmłodszy. Natomiast jeśli chodzi o punkt widzenia kibica Kolonii… Od paru lat Podolski zapewniał w polskich mediach, że przyjdzie do Górnika, a w Niemczech ciągle pojawiały się przesłanki, że chce wrócić do Kolonii. Sporo czasu upłynęło, a on… nie wracał ani do Zabrza, ani do Kolonii. To ten sam casus, w obydwu klubach kibice na niego czekali i nie mogli się doczekać.

Fani Górnika zaczynali się martwić, że skoro chce iść jeszcze do Koeln, to kiedy przyjdzie do Zabrza? W zeszłym roku widziałem jednak klubowy wywiad, w którym mówiono, że Podolski może wrócić, ale na pewno nie jako aktywny gracz, bo po prostu nie nadaje się na tempo Bundesligi. Jeśli będzie kiedyś tam pracował, to jako jakiś ambasador czy trener. On lubi udzielać się w akademiach, więc niewykluczone, że kiedyś do czegoś takiego dojdzie.

W styczniu zeszłego roku w Niemczech głośno było o tym, że Podolski chciał wrócić do Kolonii, mówił, że ma tam jeszcze wiele do zrobienia, ale… sam klub podobno go nie chciał.

Mariusz ZIĘBA: Faktycznie klub nie był zbyt chętny. Poza tym Kolonia wtedy nie stała najlepiej pod względem finansowym. Z racji tego, że Werder Brema utrzymał się w barażach, dostała mniej pieniędzy z praw telewizyjnych. Ogólnie zresztą w tym klubie wszystko dzieje się na styk. W Kolonii nie chcieli też stawiać na legendę tylko dlatego, że jest legendą.

W nawiązaniu do twoich słów chciałbym cię też zapytać o pewną opinię, którą usłyszałem kiedyś z Niemiec, że Lukas Podolski jest osobą, która mówi w danej chwili to, co konkretne osoby chcą usłyszeć. Zgodzisz się z tym?

Mariusz ZIĘBA: Ciężko powiedzieć. Niedawno czytałem tekst Michała Treli, który przywołał sytuację z konferencji reprezentacji Niemiec, kiedy padło pytanie o to, że Joachim Loew wsadza sobie gdzieś tam rękę, potem ją wącha… Podolski powiedział wtedy – wprost – że… każdy się lubi podrapać po jajkach. On dużo mówi i dużo zapewnia, ale wychodzi na to, że dotrzymuje słowa. Mówił, że chce wrócić do Kolonii, choćby na pół roku, ale najwyraźniej klub nie był nim zainteresowany, więc przerzucił się na Górnika, choć miał też oferty z innych egzotycznych krajów.

Kolonia to klub z długą historią i wieloma legendami. Gdzie wśród nich znajduje się Podolski?

Mariusz ZIĘBA: Na stronie internetowej FC Koeln jest coś takiego jak galeria sławy, hall of fame. Są tam takie postaci, jak Karl-Heinz Thielen, Wolfgang Overath, Johannes Loehr, Hennes Weisweiler – czyli trener, od którego imienia nazwali koziołka, maskotkę drużyny. Podolskiego tam na razie nie ma. Istnieje jednak taka opinia, że gdyby na mieście kibice spotkali „Poldiego” i Leo Messiego, to wszyscy rozpoznaliby… Podolskiego i to do niego zaczęliby podbiegać. Przez te jego obietnice i przeciąganie kibice byli jednak lekko zniesmaczeni. Było tak również dlatego, że odszedł z klubu, kiedy ten spadł z ligi – chociaż poniekąd także podratował go finansowo, bo Arsenal zapłacił za niego 15 mln euro. Wypowiadał się też wtedy niezbyt fajnie na temat FC Koeln i tego, że nie chce być w tak źle zarządzanym klubie.

Tych kłótni z dyrektorami było zresztą sporo.

Mariusz ZIĘBA: Oni obiecali mu inną wizję. Kibice natomiast większą uwagę przerzucili teraz na Jonasa Hectora – na takiej zasadzie, że został w klubie mimo spadku i szarpnął się na coś, czego nie zrobił Podolski. Hector i bramkarz Timo Horn mieli oferty z dużo lepszych klubów, m.in. z Liverpoolu, ale zostali. Jestem obecny na wielu forach i grupach kibiców FC Koeln. Fani w wielu wypowiedziach podkreślają, że „Poldi” to jest legenda i kultowa postać, ale dużo osób coraz częściej stawia właśnie na Hectora. Aczkolwiek w XXI wieku właśnie ta dwójka jest najbardziej ceniona.

Podolski ma w Kolonii pseudonim „Prinz”. Dlaczego?

Mariusz ZIĘBA: Ktoś kiedyś rzucił, że Podolski to jest „książę”. On wkroczył do seniorów jako młody zawodnik, zadebiutował w wieku 18 lat i żeby nie nazywać go „kingiem”, królem, został książę, bo taki młodziutki. Szukając genezy tego, natrafiłem natomiast na informację, że Kacper Przybyło (grał w Kolonii w latach 2012-14 – przyp. red.) miał ksywkę „Pritsche”. Zastanawiałem się, czy też ma to jakieś książęce powiązania, a okazało się, że imię skojarzono z bajką o duszku Kacprze, a Pritsche ma z nią związek.

Czym konkretnie Podolski zapracował sobie na swoje uznanie, oprócz faktu, że jest mistrzem świata?

Mariusz ZIĘBA: On lubi mówić to, co kibice chcą słyszeć. Zaczęło się od tego, że w 2004 roku, jako młody zawodnik, został zabrany na Euro 2004, gdzie wystąpił w meczu z Czechami. W tamtym czasie nie było jeszcze tak łatwo, aby ktoś w jego wieku zagrał w reprezentacji. W swoim debiutanckim sezonie, kiedy Kolonia spadała z Bundesligi, on zdobył 10 bramek w 19 występach. Miał 19 lat, a strzelił gola Bayernowi! W 2. Bundeslidze został królem strzelców. Natomiast najbardziej znany jest z tego, że ma tą swoją słynną lewą nogę. Potęga, bomba. Mówili nieraz, że gdyby ktoś dostał w źle ułożoną rękę, to mógłby ją złamać. Utożsamiano się także z tym, że to chłopak z ulicy, który grał w piłkę pod blokiem, że przyjechał z Polski i że coś osiągnął. Nawet jego marka ciuchów w tłumaczeniu oznacza „gracz z ulicy”. Kolonia jest ogólnie słaba i szukano kogoś, z kim można by się identyfikować, tym bardziej że w XXI wieku jest naprawdę ciężko. Jest miły, uczynny, mówi w luźny sposób, nie boi się, bierze odpowiedzialność. Jest swojskim chłopakiem.

Czy jesteś w stanie ocenić, co jest dla Podolskiego ważniejsze – Kolonia czy Zabrze?

Mariusz ZIĘBA: Trudno powiedzieć. W Zabrzu nigdy nie grał i jest to obietnica, którą chce spełnić dla rodziny. Natomiast w przypadku Kolonii, on często mówił, że to jego dom i kiedyś była chyba nawet wypowiedź, że on chce tam umrzeć. Z perspektywy kibica według mnie on bardziej ceni Kolonię. Zabrze to dla niego fajny projekt. Mocno utożsamia się z naszym krajem, a to też nie jest często spotykane, że gość, który ma tyle sukcesów, jest mistrzem świata, ciągle dobrze mówi po polsku. Według mnie wyżej w sercu ma jednak Kolonię. Górnik może jest jego drugim ulubionym klubem, ale mimo wszystko wydaje mi się, że skoro jest wychowankiem FC Koeln, grał tam od małego i przeszedł przez te wszystkie struktury, jest bardziej związany z tym klubem.


Na zdjęciu: Lukas Podolski cieszy się wielką sympatią kibiców FC Koeln. W jego ostatnim meczu reprezentacyjnym (2017 r.) nie mogło zabraknąć flagi z herbem Kolonii.
Fot. Press Focus