Na razie tylko Murek

Entuzjazm z jakim w poprzednim sezonie występowali na parkietach I ligi siatkarze AZS-u Częstochowa, kazał z optymizmem patrzeć na powrót akademików do. Entuzjazm szybko jednak przygasł, gdy w potyczkach barażowych o miejsce w PlusLidze częstochowianie srogo zostali pobici przez Łuczniczkę Bydgoszcz. Może sami działacze AZS-u w ten sposób tego tak nie odczytywali, że przegrane baraże przygasiły euforię związaną z rywalizacją o awans, ale kibice i sympatycy AZS-u mieli powód do zmartwień.

Niedostrzegalne kroki

Kamil Filipski, prezes klubu z Częstochowy, już po zakończeniu zmagań wykluczał jeszcze jedną formę tak oczekiwanego przez niektórych prolongowania AZS-u do najwyższej klasy rozgrywkowej – czyli wykupienia miejsca od któregoś z zespołów elity przeżywającego problemy natury finansowej.

– Klub chcemy rozwijać w sposób harmonijny, bez rzucania się z motyką na słońce – mówił nam prezes Filipski. – Potrzeba jeszcze co najmniej kilku spokojnych kroków, aby częstochowska siatkówka znalazła się w tym miejscu na jakie zasługuje. Na wyrost niczego nie chcemy robić.

W ostatnich miesiącach wspomniane kroki, przede wszystkim włodarzy klubu, były jednak bardzo małe, a właściwie by można rzecz niedostrzegalne. Z klubem zaczęli rozstawać się czołowi zawodnicy (Moustapha M’Baye, Bartosz Bućko, Patryk Szczurek, Bartosz Krzysiek), a przede wszystkim trener Krzysztof Stelmach (podpisał umowę ze Stalą Nysa), na co dzień mieszkaniec Częstochowy, który wydawało się mocno związał się z projektem pod hasłem: „odbudowa AZS-u”.

Światełko w tunelu

W tej sytuacji pierwszym światełkiem w tunelu, które wskazuje, że AZS wciąż marzy o wielkim siatkarskim come back było zakontraktowanie legendy częstochowskiej siatkówki, doświadczonego Dawida Murka. To u boku tego zawodnika ma być stworzona drużyna, która stanie do walki w nowym sezonie.

Murek to ikona AZS-u, ale ciężar odpowiedzialności za sportowe rezultaty mają wziąć na siebie inni, młodsi gracze. Ich nazwiska co prawda jeszcze nie padają, ale wiadomo, że sternicy klubu penetrują rynek transferowy i chcą przyciągnąć pod Jasną Górę kilku nowych siatkarzy. Kto będzie ich dowódcą? Na pewno nie łączony z częstochowskim klubem Oskar Kaczmarczyk. Asystent Ferdinando De Giorgiego w reprezentacji naszego kraju, ostatnio prowadził grecki zespół ligowy Foinikas Syroy. W AZS-ie był już co prawda jedną nogą, ale…

– Wiele rzeczy mieliśmy już wstępnie ustalonych, przede wszystkim jeśli chodzi o kształt zespołu, ale nie udało się nam wypracować porozumienia, które odpowiadałoby jednej i drugiej stronie. W Częstochowie nie będą więc pracował – rozwiewa wątpliwości Kaczmarczyk, który właśnie kończy urlop w górach.

Batalia o budżet

W kuluarach mówi się, że AZS szuka szkoleniowca zagranicznego, który jest jednak dobrze znany na polskich parkietach. W ostatni piątek działacze akademickiego klubu prowadzili w tym względzie ożywione rozmowy, ale oficjalnie nic jeszcze nie wiadomo.

Dla AZS-u równie ważna kwestią co personalia jest klubowy budżet. Ten miał być poważnie zasilony przez samorząd Częstochowy w ramach środków konkursowych na promocję miasta poprzez siatkówkę. 1,2 mln złotych nie trafi najpewniej tylko do AZS-u, bo „tort” na promocję ma być rozdzielony między dwa kluby. W pełni uzasadnione prawo rości sobie do niego także inny siatkarski I-ligowiec z Częstochowy – Exact System Norwid. Kluby dostaną więc po połowie tej kwoty jeśli nie zalegać będą z żadnymi płatnościami wobec miasta i zgodą się na klauzulę dotyczącą zachowań kibiców. Ci mają przestrzegać norm obyczajowych zarówno podczas spotkań na własnym terenie, jak i meczów wyjazdowych.