Na trzy dni przed meczem…

Zdarzało się, w niedawnej przeszłości, że trenerzy, którzy wprowadzali zespoły na wielkie turnieje nie prowadzili ich następnie w imprezie docelowej.


12 czerwca 2018 to dzień, który mocno wstrząsnął hiszpańskim futbolem. Reprezentacja tego kraju, na dwa dni przed startem rosyjskiego mundialu, a trzy dni przed swoim pierwszym spotkaniem grupowym z Portugalią na stadionie w Soczi, była już w Rosji.

Wtedy gruchnęła wiadomość o tym, że Julen Lopetegui, selekcjoner „La furia roja”, nie poprowadzi zespołu podczas turnieju! Hiszpańska federacja podjęła taką decyzję pod wpływem chwili, a trener został usunięty ze stanowiska za to, że – jeszcze przed mistrzostwami – podpisał kontrakt z Realem Madryt.

Wściekłość hiszpańskich działaczy była tym większa, bo Lopetegui miał ważny kontrakt z federacją do 2020 roku. Teoretycznie zatem miał poprowadzić drużynę podczas tegorocznego Euro. Przed dwoma laty zamieszanie wokół całej tej sprawy było ogromne, a najbardziej ucierpiał na tym zespół narodowy i jego kibice.

Otóż Hiszpanie pojechali do Rosji po to, aby odzyskać utracony w 2014 roku tytuł mistrzów świata. Fani mieli pełne podstawy, aby tego oczekiwać, bo zespół – pod wodzą Lopetegui – prezentował się znakomicie.

Nie byli sobą

Odkąd Lopetegui, były bramkarz m.in. FC Barcelony, objął zespół po Euro 2016, Hiszpania nie przegrała ani jednego meczu. Wygrała 14 spotkań i odnotowała 6 remisów. Bilans eliminacji do MŚ 2018 był równie imponujący.

„La furia roja” wygrała 9 spotkań i poniosła tylko jedną porażkę (1:2 ze Słowacją w Żylinie). Strzeliła 23 gole, a straciła jedynie 3 bramki. Już po losowaniu grup eliminacyjnych niektórzy kibice myślami byli już w ćwierćfinale.

W grupie mistrz świata z 2010 roku wpadł na Portugalię, Iran i Maroko, a w 1/8 finału miał zmierzyć się z zespołami, które tworzyły grupę: Rosja, Arabia Saudyjska, Urugwaj i Egipt. Hiszpanie, zgodnie z planem, w swojej grupie zajęli pierwsze miejsce, choć od pierwszego meczu było widać, że pod wodzą Fernando Hierro, który był asystentem Lopetegui, a następnie został selekcjonerem na sam turniej, drużyna nie jest sobą.

Remis z Portugalią 3:3, skromna wygrana z Iranem 1:0, a także remis z Marokiem 2:2, uzyskany zresztą w doliczonym czasie gry, nikogo nie mógł zachwycić. Cieszyli się jednak Hiszpanie, że w 1/8 finału zmierzą się z Rosją. Nie wiedzieli wówczas, że drużynie Stanisława Czerczesowa sprzyjać będzie aż tyle szczęścia.

Hiszpania była w posiadaniu piłki przez 75 procent czasu. Oddała 26 strzałów na rosyjską bramkę, a rywal popisał się jednym celnym uderzeniem, w dodatku z rzutu karnego. Ostatecznie jednak do ćwierćfinału awansowali gospodarze, bo lepiej wykonywali jedenastki w serii.

Cała Hiszpania była zrozpaczona, a przyczyną porażki zgodnie ogłoszono zamieszanie i zwolnienie selekcjonera. Który na stanowisku trenera Realu Madryt przetrwał zaledwie do października 2018 roku. Został zwolniony po porażce 1:5 w „El Clasico” z Barceloną.

Zwolniony za trzecie miejsce

O niezwykłym wręcz nieszczęściu można mówić w przypadku jednego z najsłynniejszych trenerów… nigeryjskich. Zmarły w 2016 roku Shuaibu Amodu w trakcie swojej kariery szkoleniowej aż sześć razy obejmował reprezentację Nigerii, a dwukrotnie poprowadził zespół ten do awansu na mistrzostwa świata.

Nigdy jednak nie był selekcjonerem tej reprezentacji na samym turnieju, a o wszystkim decydowały słabe wyniki w Pucharze Narodów Afryki, nie był! Do 2010 roku włącznie turniej o mistrzostwo „Czarnego lądu” rozgrywany był w tym samym roku, w którym następnie odbywał się mundial.

Za pierwszym razem, w eliminacjach MŚ 2002, Nigeria – pod wodzą Amodu – bez większych perturbacji wygrała swoją grupę eliminacyjną jesienią 2001 roku. Kilka miesięcy później, na PNA w Mali, „Super Orły” – z Nwankwo Kanu, Jay-Jay Okochą czy Sundayem Olisehem – były faworytem zmagań o mistrzostw kontynentu.

Do pewnego momentu szło wszystko zgodnie z planem. Ale w półfinale, po dogrywce, Nigeryjczycy musieli uznać wyższość Senegalu. Ostatecznie skończyli zmagania na trzecim miejscu. Wynik ten uznano jednak za rozczarowanie i Amodu – w lutym, czyli na niespełna cztery miesiące przed mundialem – został zwolniony ze stanowiska.

Zastąpił go rodak, Festus Onigbinde, który zrezygnował z kilku najlepszych zawodników i zabrał do Korei Południowej i Japonii sporo młodzieży.

Powtórka z rozrywki


Efekt? Nigeria zaliczyła najgorszy w swoich dziejach mundial. Po remisie i dwóch porażkach nie wyszła z grupy. Historia powtórzyła się osiem lat później. W eliminacjach MŚ 2010 „Super Orły”, pod wodzą Shuaibu Amodu, szły, jak burza.

W pierwszej fazie kampanii wygrały wszystkie sześć spotkań. Następnie, po 3 zwycięstwach i 3 remisach, awansowały z pierwszego miejsca w swojej grupie wyprzedzając, o punkt, Tunezję. I znów na przeszkodzie występu trenera Amodu na mundialu stanął Puchar Narodów Afryki. Co ciekawe na turnieju w Angoli zespół, podobnie, jak osiem lat wcześniej, zajął trzecie miejsce, po półfinałowej porażce z Ghaną.


Czytaj jeszcze: Co zwalniało selekcjonerów?


Kilka dni po rywalizacji okazało się, że to znów za mało i Amodu stracił pracę. Stwierdzono wówczas, że trener nie radzi sobie z presją, jaka jest związana z występem zespołu na wielkim turnieju.

Zatrudniono następnie, na czas mistrzostw świata, Larsa Lagerbaecka. Utytułowany szwedzki trener miał jednak problemy z porozumieniem się z zespołem. W efekcie poprowadził Nigeryjczyków w zaledwie siedmiu spotkaniach, z czego trzy były meczami turniejowymi. Powtórzyła się, kolejny raz, sytuacja sprzed ośmiu lat.

„Super Orły”, jedynie na otarcie łez, zremisowały z Koreą Południową. Ale dwa wcześniejsze mecze przegrały i pożegnały się z rywalizacją po fazie grupowej.

Miał pożegnać się turniejem


W czerwcu 2019 roku, a więc w połowie trwania eliminacji Euro 2020, duńska federacja (DBU) poinformowała, że nie przedłuży wygasającego w lipcu 2020 roku kontraktu z norweskim trenerem, Age Hereide. Rok wcześniej trener ten prowadził zespół na mistrzostwach świata, gdzie spisał się on całkiem nieźle.

Duńczycy wyszli z grupy, a w 1/8 finału stoczyli dramatyczny bój – przegrany ostatecznie po rzutach karnych – z Chorwacją. Kiedy niespełna rok temu podano do wiadomości, że umowa z trenerem nie zostanie przedłużona, zainteresowany był bardzo niepocieszony.

Zarzucał swoim szefom, że o wszystkim dowiedział się z mediów, a bukmacherzy zdążyli zacząć przyjmować zakłady, czy pozostanie na stanowisku po Euro 2020. Ostatecznie strony doszły do porozumienia i umówiły się, że trener rzeczywiście odejdzie ze stanowiska po zakończeniu turnieju. Do którego z drużyną awansował.

Dania została przedostatnim finalistą najbliższych mistrzostw Europy. Awans zespół Hareide przypieczętował dopiero w ostatniej kolejce, po remisie na wyjeździe z Irlandią. Łącznie jednak drużyna ta nie przegrała w kwalifikacyjnej kampanii żadnego spotkania (po 4 zwycięstwa i remisy).

Generalnie za kadencji Hareide przegrywała niezwykle rzadko. Bilans tego selekcjonera to 21 zwycięstw, 18 remisów i tylko 3 porażki. Jednym z nielicznych zespołów, który Danię pod wodzą Hareide pokonał ,była reprezentacja Polski, która dokonała tego jesienią 2016 roku, w meczu eliminacji MŚ 2018 na Stadionie Narodowym w Warszawie.

Euro 2020 miało być zatem dla norweskiego szkoleniowca podsumowaniem całkiem udanego okresu pracy z duńskim zespołem narodowym. Pandemia koronawirusa spowodowała jednak, że więcej 67-letni szkoleniowiec tego zespołu nie poprowadzi.

Gdzie będzie pracował? Tego, na razie, nie wiadomo. Wiadomo natomiast, kto zastąpi go na stanowisku selekcjonera reprezentacji Danii i – wszystko na to wskazuje – poprowadzi zespół na przyszłorocznych mistrzostwach Europy. Będzie to 48-letni Kasper Hjumland.




Na zdjęciu: Julen Lopetegui stracił pracę selekcjonera reprezentacji Hiszpanii na trzy dni przed pierwszym meczem na mundialu w Rosji.

Fot. Pressfocus