Na Wembley bez Milika?

Od ponad roku to od polityków zależy, czy piłkarze mogą grać i jakie obowiązują ich ograniczenia.


Obostrzenia związane z pandemią i jeszcze do tego brexit powodują problemy dla polskiej reprezentacji przed najtrudniejszym meczem w eliminacjach, 31 marca z Anglią na Wembley. Już pod koniec rywalizacji Ligi Narodów w 2020 roku, angielskie kluby nie chciały zwalniać zagranicznych piłkarzy na mecze reprezentacji, bo wiązało się to z obowiązkową kwarantanną po powrocie na Wyspy. Teraz chronią swoje interesy Niemcy i Francuzi.

Ze względu na mutacje koronawirusa Wielka Brytania jest uważana przez niemieckie władze sanitarno-epidemiologiczne za obszar najwyższego ryzyka. Według raportu Instytutu im. Roberta Kocha (RKI) stanowi on obecnie 72 procent wszystkich przypadków wykrywanych w Niemczech. Bayern broni mistrzostwa i Pucharu Mistrzów i nic go nie obchodzi, że nasza reprezentacja potrzebuje Roberta Lewandowskiego. Występ Lewandowskiego na Wembley to następnie dwutygodniowa kwarantanna wykluczająca go z gry w hitowym spotkaniu Bundesligi z RB Lipsk, ale też w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Dotyczy to także grającego w Niemczech Krzysztofa Piątka.

Teraz doszedł problem z Arkadiuszem Milikiem z Olympique Marsylia. Francuska Ligue de Football Professionnel poinformowała na Twitterze, że zakazuje piłkarzom wyjazdów na mecze reprezentacji do krajów spoza Unii Europejskiej. Czyli także do Wielkiej Brytanii, która właśnie poszła swoją drogą.

„Z inicjatywy prezesów klubów Ligue 1 i Ligue 2 w środę 17 marca przeprowadzono konsultacje na temat piłkarzy pochodzących spoza Francji. Wobec braku zwolnienia z kwarantanny dla zagranicznych graczy powołanych do reprezentacji i biorąc pod uwagę czas narzucony przez przepisy międzynarodowe, kluby Ligue 1 i Ligue 2 postanowiły zachować jednomyślność i zastosować okólnik FIFA z 5 lutego 2021 r., biorąc pod uwagę liczne ograniczenia w podróżowaniu po świecie. W tym kontekście kluby nie będą zwalniać do zagranicznych reprezentacji zawodników powołanych na mecze poza strefą UE w najbliższym terminie międzynarodowym w marcu” – napisano w komunikacie.

Mamy tu przykład wchodzenia w cudze kompetencje. O takich sprawach powinna się wypowiadać francuska federacja FFF, a nie liga. Jednak i tak obie instytucje nie mają ostatniego słowa, należy ono do francuskiego rządu.

Milik od stycznia jest zawodnikiem Olympique Marsylia, dokąd przyszedł z Napoli, gdzie był poza klubową kadrą. Dla Jerzego Brzęczka to nie miało znaczenia i go powoływał. Paulo Sousa sentymentów nie ma. Milik złapał ostatnią deskę ratunku i jak się okazuje, nie zamierza z niej długo korzystać. Ledwo zdobywanymi dla OM bramkami zaczynał zyskiwać sympatię kibiców, a już im podpadł wywiadem dla „L’Equipe”.

Wynika z niego, że dla niego OM to „stacja przesiadkowa” na drodze do Turynu, a informacje z włoskich dzienników potwierdzają dalsze zainteresowanie nim Juventusu. Będąc w OM nie mówi się głośno o swoich marzeniach gry w wielkim klubie, bo marsylczycy za taki nadal swój uważają. Po ich ataku na ośrodek treningowy Milik już wie, do czego są zdolni i lepiej ich nie prowokować.


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus