Na własne oczy. Druga młodość „Górala”

W boksie olimpijskim sprawa jest prosta. Kończysz 40 lat i przechodzisz na sportową emeryturę. A poprzednie regulacje były jeszcze bardziej restrykcyjne. Górną granicą wieku było w pewnym momencie 34 lata i wielu znakomitych pięściarzy w świetnej formie kończyło kariery. Chyba, że podpisywali zawodowe kontrakty.

Tomasz Adamek w grudniu ubiegłego roku skończył 41 lat i właśnie znokautował w Częstochowie młodszego, większego i na oko silniejszego rywala. „Góral” mówi, że czuje się dwadzieścia lat młodziej, a potwierdzają to wyniki badań i testów przeprowadzanych przez dr Jakuba Chyckiego.

Tacy „sędziwi” jak on mistrzowie pięści nikogo jednak już nie dziwią, bo w zawodowym boksie to norma. Nie wszyscy są oczywiście tak znani jak George Foreman, który w 1994 roku, mając prawie 46 lat znokautował Michaela Moorera odbierając mu mistrzowskie pasy w wadze ciężkiej. „Big George” swój ostatni pojedynek stoczył trzy lata później, w listopadzie 1997 roku, i prawdę mówiąc był lepszy od znacznie młodszego Shannona Briggsa. Został wtedy oszukany, pamiętam dokładnie, bo komentowałem ten pojedynek i nigdy nie zapomnę jego słów, gdy reporter telewizji HBO zapytał co o tym oszustwie sądzi. – Nie jestem naiwny, zbyt dobrze znam ten biznes. Ale jak dostajesz 5 milionów dolarów rekompensaty, to nie ma co narzekać – wypalił w swoim stylu Foreman.

Jeszcze starszy był inny wielki czempion wagi ciężkiej, Larry Holmes, który w 2002 roku, mając 53 lata wygrał z Erickiem Eschem znanym bardziej jako „Butterbean”, ale nie była to walka o tytuł. Holmesa spotkałem po latach w Newark, przy okazji walki Tomasza Adamka z McBride’em. Wyglądał znakomicie, podobnie zresztą jak Michael Spinks z którym przyszedł. Obaj żartowali, pokazywali jak Adamek musi walczyć z Witalijem Kliczką, by wygrać. Ale „Góral” jakoś nie skorzystał z ich rad.

Dziś Adamek ma skończone 41 lat i powoli idzie w ślady Holmesa. I tak jak on po czterdziestce wygrywa. Najpierw z Solomonem Haumono, później z Fredem Kassim, a ostatnio, przez nokaut z Joeyem Abellem. Gdzie się zatrzyma? Kiedy przejdzie na emeryturę? Na razie nie zamierza. Ale Bernarda Hopkinsa raczej nie dogoni. „Kat” zasługuje na szczególne słowa uznania, gdyż po tytuł mistrza świata w wadze półciężkiej sięgnął mając 49 lat. Pokonał wtedy silnego jak tur i sporo młodszego, mieszkającego w Kanadzie Haitańczyka Jeana Pascala. A swój ostatni, niestety przegrany pojedynek w karierze, stoczył z Joe Smithem Jr., wcześniejszym pogromcą Andrzeja Fonfary, mając 51 lat.

Gdyby jednak patrzeć tylko na pesel, to nie Hopkins i Holmes są rekordzistami. Niejaki Saoul Mamby (45 zw. – 18 KO, 34 por., 6 rem.), Amerykanin z Nowego Jorku miał prawie 61 lat, gdy w 2008 roku pokonał w Georgetown Anthony’ego Osbourne’a. Hassan Chitsaz (27 zw. – 27 KO, 1 por.) był niewiele młodszy, zbliżał się do 58. urodzin, gdy trzy lata temu wygrał z Danielem Lamerem. Ten niewysoki (178 cm), walczący z odwrotnej pozycji Irańczyk mieszkający w Kalifornii żadnym asem pięści nie jest, ale fakt, że wszystkie walki wygrał przez nokaut, a po raz ostatni wyszedł do ringu mając sześćdziesiątkę na karku, robi wrażenie.

Przy nich Tomasz Adamek to młodzieniaszek. Tym bardziej – jak sam mówi – że czuje się na 25 lat, a dr Jakub Chycki, który dba o jego przygotowanie fizycznego porównuje jego wydolność z czołowymi piłkarzami Bundesligi. Bernard Hopkins przed laty mówił, że jak skończy 40 lat, to zawiesi rękawice na kołku. Nie dotrzymał słowa, z korzyścią dla boksu. Być może kariera „Górala” też się przeciągnie. I jak będzie walczył tak jak w minioną sobotę w Częstochowie z Joeyem Abellem, to nie ma obaw, że dobrze sobie poradzi.