Na zero z tyłu to jedyny plus Górnika

Plus meczu z Wartą? Po raz czwarty w bieżących rozgrywkach zabrzanie nie stracili bramki.


I w poprzednim sezonie i teraz górnicza jedenastka jest niczym cieknąca rynna. Jeżeli jeszcze jesienią zeszłego roku, jakoś nie było tragicznie, a defensywa grała w żelaznym zestawieniu, w bramce Sandomierski, a w tyłach trio środkowych obrońców Wiśniewski – Janicki – Gryszkiewicz, to potem różne turbulencje sprawiły, że zabrzanie tracili gola za golem.

Pomagali Bielicy

Tak też jest i w bieżących rozgrywkach. Na koncie strat Górnik ma aż 22 bramki. Pod tym względem „lepsze” są tylko zamykające tabelę Lechia i Miedź. Tymczasem w niedzielę coś drgnęło. Drużyna prowadzona przez Bartoscha Gaula nie tylko, że nie straciła bramki, co nawet nie pozwoliła rywalowi na oddanie celnego strzału na bramką bronioną przez Daniela Bielicę. Fakt, że Adam Zrelak i spółka mieli w niedzielne południe źle nastawione celowniki, ale jednak obrońcy z Zabrza dokładali swoje. Solidne noty po „6” w klasyfikacji „Złotych butów” naszej redakcji są tego przykładem. Grający w tyłach Aleksander Paluszek, Emil Bergsroem i Richard Jensen grali ofiarnie, blokując piki po strzałach rywali i w wielu wypadkach wyręczając Bielicę.

Mecz na kameralnym stadionie w Grodzisku Wielkopolskim był dopiero czwartym dla zabrzan w bieżących rozgrywkach, w których nie stracili bramki. Wcześniej podobnie było na początku rozgrywek, kiedy pokonali Radomiaka na wyjeździe 3:0 i wygrali z Rakowem 1:0. Do tego dochodzi jeszcze pucharowy mecz z Ruchem, gdzie po trafieniu kontuzjowanego teraz niestety Rafała Janickiego było 1:0. Teraz znowu jest czyste konto.

– Dla nas obrońców, jak i całej drużyny to na pewno dobre, bo już dość dawno kończyliśmy mecz z czystym kontem. To zawsze jest dla nas satysfakcja, ale szkoda, że z przodu nic nie wpadło – komentował po meczu Aleksander Paluszek.

Chcieli wygrać

Młodzieżowiec Górnika wrócił do gry w podstawowym składzie w lidze po dłuższej przerwie i po tym, jak po dobrym początku sezonu dość niespodziewanie stracił miejsce na rzecz Kryspina Szcześniaka. Paluszek w zremisowanym wyjazdowym spotkaniu cieszył się przede wszystkim z tego, że w starcu z „Zielonymi” udało się przerwać w lidze złą passę trzech kolejnych przegranych meczów.

– Przełamanie? To raczej nie jest najbardziej odpowiednie słowo. Tak, co prawda po serii porażek zdobyliśmy punkt, ale chcieliśmy wygrać i mieliśmy ku temu okazje. Szkoda, że się nie udało. Graliśmy na trudnym terenie, wiemy jak się gra na Warcie i sam mecz był ciężki. Myślę, że to był taki mecz, że kto pierwszy strzeliłby bramkę, ten zdobyłby trzy punkty. My byliśmy tego bliżsi – mówił Paluszek cytowany przez oficjalną stronę Górnika.

Czas na wicelidera

Najlepszą okazję miał w pierwszej połowie Kanji Okunuki, ale w sytuacji sam na sam fatalnie spudłował. Swoją bramkową okazję miał też Paluszek, który w bieżących rozgrywkach na swoim koncie ma już dwa gole, ale pod koniec pierwszej części jego strzał głową wylądował w siatce, ale na zewnątrz bramki. Piłka jednak widać, że dalej szuka w polu karnym młodego zawodnika.

Teraz w Zabrzu już muszą się skupić na piątkowej potyczce z rewelacyjnym w tym sezonie Widzewem u siebie. Beniaminek z Łodzi przyjedzie na Stadion im. Ernesta Pohla w roli wicelidera. Górnik, oby z Lukasem Podolskim w wyjściowym składzie, będzie musiał przełamać kolejną złą passę, a chodzi o mecze na swoim stadionie, gdzie w 7 grach zdobył zaledwie pięć punktów.

LICZBA

1

CELNY strzał został oddany w meczu Warty z Górnikiem. Oddali go piłkarze z Zabrza. Jeśli chodzi o niecelne uderzenia, to poznaniacy mieli ich siedem, a „górnicy” cztery.


Na zdjęciu: W meczu Warta – Górnik ciekawych akcji było jak na lekarstwo.

Fot. Paweł Jaskółka/PressFocus