Nadzieja w Keku

W poniedziałek Matjaż Kek kończy 58-lat. To jeden z najbardziej cenionych szkoleniowców nie tylko w swoim kraju, ale i na Bałkanach, gdzie przecież dobrych trenerów nigdy nie brakowało i nie brakuje.

Na właściwym miejscu

Pochodzący z Mariboru Kek słoweńską kadrę po raz pierwszy objął w 2007 roku. Wcześniej pracował w „swoim” NK Maribor i z drużynami juniorów reprezentacji Słowenii. Przez cztery lata pracy jako selekcjoner osiągnął sporo. Przede wszystkim poprowadził słoweńską jedenastkę do finałów MŚ w 2010 roku. W pobitym polu Słoweńcy zostawili wtedy w eliminacjach m.in. biało-czerwonych, z którymi wygrali w Mariborze 3:0. Ten okres pracy Keka z kadrą świetnie pamięta Andraż Kirm. Oprócz Milivoje Novakovicia był tym zawodnikiem, który zagrał we wszystkich dziesięciu eliminacyjnych spotkaniach.

– To właściwy człowiek, na właściwym miejscu. Mieliśmy wtedy z nim, my piłkarze, ja także, świetne relacje. Wie jak dotrzeć do zawodników, jak sprawić, żeby wszystko dobrze funkcjonowało. My ufaliśmy jemu, a on nam i przynosiło to potem wyniki na boisku. Świetnie się rozumieliśmy. Teraz jest jeszcze bardziej doświadczony niż za pierwszym razem, kiedy prowadził kadrę, tak że wierzymy w pracę, którą wykonuje – mówi „Sportowi” Kirm, były skrzydłowy m.in. Wisły Kraków.

Reporter RTV Slovenija Sasa Jerković dodaje. – Kiedy po raz pierwszy prowadził naszą kadrę miał niesamowite wyniki. Teraz jest naszą wielką nadzieją. To świeża twarz po czarnym okresie naszej piłkarskiej reprezentacji. Pod wodzą Srecko Katanca i Tomaża Kavcicia szło nam naprawdę źle. Inaczej było za czasów Keka w latach 2007-2011, kiedy nasza futbolowa kadra miała swoją twarz. Graliśmy zdyscyplinowaną taktycznie piłkę, potrafiliśmy sobie radzić z przeciwnikami – podkreśla żurnalista z Lublany.

Reprezentacja. Brzęczka sztuka wyboru

Znowu chcą się liczyć

Słowenia była dotychczas na trzech dużych piłkarskich turniejach, dwa razy na mistrzostwach świata, w Japonii i Korei w 2002 roku oraz w RPA osiem lat później. Zagrała też w Euro 2000. Wtedy twarzą kadry był niesamowity Zlatko Zahović, z 35 bramkami na koncie, najlepszy strzelec w historii słoweńskiej reprezentacji.

– Po tym, jak Kek ponownie zaczął pracę z naszą kadrą, kibice bardzo się z tego faktu ucieszyli. Jest nadzieja, że jego praca znowu spowoduje, że będziemy się liczyć w europejskiej piłce. OK, może nie będziemy najlepsi, bo wiadomo, nigdy tak nie będzie, nie stać nas na osiągnięcie najwyższego europejskiego poziomu, ale jesteśmy w stanie i stać nas na to, żeby rywalizować w gronie tych średniaków, żeby być obecnym na turniejach i pokazywać się tam z jak najlepszej strony. To jest coś czego oczekujemy od Keka – mówi Jerković .

Nie wchodzi się do tej samej rzeki?

Po tym, jak w 2011 roku, po nieudanych eliminacjach do polsko-ukraińskiego Euro Słoweńcy polegli, Kek odszedł z pracy z kadrą narodową. Na chwilę pracował w Arabii Saudyjskiej w Al-Ittihad, żeby potem na długich pięć lat zakotwiczyć w HNK Rijeka. W chorwackim klubie pokazał ponownie swoją wielką wartość, bijąc kolejne rekordy. Z portowym klubem wywalczył mistrzostwo kraju w 2017 roku, po raz pierwszy w historii, i dwa razy grał w fazie grupowej rozgrywek Ligi Europy. Do tego wywalczył Puchar Chorwacji.

– Jest dla nas bardzo ważny. Ma energię, dobry kontakt z kibicami, z dziennikarzami. Czy jest właściwą osobą na właściwym miejscu? Na dzisiaj trudno odpowiedzieć to pytanie, znamy przecież wszyscy powiedzenie, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Jak mówię, jest nadzieja, że będzie jak za poprzednim razem, kiedy prowadził naszą kadrę, ale jak rzeczywiście wszystko się potoczy, to pokaże czas. Po tych kilku meczach eliminacji Euro 2020 liczba zdobytych punktów przez reprezentację nie jest satysfakcjonująca. Na pewno wiele pracy przed nim i przez prowadzonym przez niego zespołem – zaznacza dziennikarz Sasa Jerković.

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem