Nadzwyczaj prosta robota

Mocno rozklekotani Japończycy byli tłem dla biało-czerwonych.


Gdy zespołom nieco niżej notowanym przychodzi zmierzyć się z mistrzami świata, wówczas ogarnia ich dziwna niemoc. Siatkarze Japonii z Polską w Rimini zaprezentowali się mizernie i ciągła rotacja w składzie nie wpłynęła na jakość gry. Azjaci zaliczyli 28 błędów przy 17 biało-czerwonych, bez punktowego bloku i asa serwisowego. Natomiast po naszej stronie było po 6 „oczek” w obu elementach. W tej sytuacji szybkie 3:0 przybliża polską reprezentacje do założonego celu. Było nadzwyczaj miło i przyjemnie.

Philippe Blain, ceniony francuski trener i jeden z twórców złotego medalu biało-czerwonych w 2014 r., od 4 lat pracuje w Japonii i przygotowuje tamtejszych siatkarzy do występu olimpijskiego. Nasi siatkarze będą grali z gospodarzami w jednej grupie i może to wpłynęło deprymująco na rywali. Japończyków opanowała niemoc w każdym elemencie.

Trener Vital Heynen znów dokonał zmian i w porównaniu z poprzednim meczem pozostał tylko libero Paweł Zatorski. W ataku po raz kolejny otrzymał szansę Maciej Muzaj i na tle przeciętnie spisujących się rywali pokazał się z dobrej strony. Pozbył się stresu i wreszcie atakował z odpowiednią siłą i skutecznością. Dwaj młodzi przyjmujący: Kamil Semeniuk i Tomasz Fornal, o małym stażu reprezentacyjnym, już czują się pewnie i wsparli swojego kolegę z ataku. Zwłaszcza ten drugi, który miał sporo okazji do wykazania się. Grzegorz Łomacz, nasz rozgrywający, tym razem zdecydowanie mniej korzystał ze środkowych. Mateusz Bieniek zaatakował kilka razy, ale znów był skuteczny w polu serwisowym. Z kolei Karol Kłos był nieco zagubiony i spóźniony, więc Japończycy w jego obecności punktowali ze środka. Jednak były to sporadyczne akcje i nie miały wpływu na wyniki poszczególnych setów.

Biało-czerwoni rozpoczęli spotkanie niezwykle skoncentrowani i, co najważniejsze, utrzymali ten poziom do samego końca. Japończycy już od pierwszej akcji byli nerwowi i sprawiali wrażenie mocno rozkojarzonych. Katastrofalnie prezentowali się w polu serwisowym i seriami popełniali błędy, posyłając piłkę w siatkę lub poza boisko. W I secie biało-czerwoni szybko zbudowali przewagę i jedyną tajemnicą były rozmiary zwycięstwa. Azjaci ledwo „uciułali” 14 „oczek”, ale w międzyczasie Blain gruntownie zmienił skład.

W kolejnych odsłonach zdobyli nieco więcej punktów, ale przewaga była po naszej stronie. W III partii przy stanie 16:13 na boisku pojawił Marcin Komenda, który zastąpił kontuzjowanego Marcina Janusza. Rozgrywający Stali Nysa pewnie będzie jeszcze miał okazję pokazania się w tym turnieju.

To był „spacerek” dla naszej drużyny, ale Japończycy zaprezentowali się niespodziewanie… fatalnie. Liczy się jednak zwycięstwo, bo któż za kilka dni będzie pamiętał jak zaprezentowali się rywale.


Japonia – Polska 0:3 (14:25, 18:25, 19:25)

JAPONIA: Sekite, Fukuzawa (3), Lee, Takanashi (10), Otsuka (7), K. Takahashi (4), Ogawa (libero) oraz Nishida (2), Ri (3), Oya, Otake (3), Yamauchi (2). Trener Yuichi NAKAGAICHI.

POLSKA: Łomacz, Semeniuk (5), Bieniek (9), Muzaj (14), Fornal (16), Kłos (2), Zatorski (libero) oraz Komenda (1). Trener Vital HEYNEN.

Sędziowali: Patricia Rolf (USA) i Luis Macias (Meksyk).

Przebieg meczu

I: 6:10, 9:15, 11:20, 14:25.
II: 8:10, 9:15, 14:20, 18:25.
III: 7:10, 9:15, 14:20, 19:25.

Bohater – Tomasz FORNAL.


Na zdjęciu: Biało-czerwoni w meczu z Japonią odnieśli najłatwiejsze zwycięstwo w tegorocznej Lidze Narodów.

Fot. FIVB