„Nagroda” za dobre wyniki

Kiedy trener żegna się z klubem zajmującym wysokie miejsce, można mówić o ewenemencie. Przykładem jest Adam Nocoń, który zakończył prawie dwuletnią pracę w Olimpii Elbląg.


Urodzony w Bolesławcu, ale mieszkający w Zabrzu [Adam Nocoń] z elbląskim II-ligowcem związał się 27 września 2018 roku, zastępując Adama Borosa. Przejął drużynę, która zamykała tabelę, lecz zdołał ją utrzymać. W 23 meczach pod jego wodzą Olimpia zdobyła 34 punkty.

– To był niesamowity sezon z końcówką, której nie zapomnę – wspomina 49-letni szkoleniowiec. – W ostatniej kolejce graliśmy w Toruniu z walczącą o awans Elaną. Obu zespołom do szczęścia potrzebne były 3 punkty. Zdobyliśmy je, wygrywając 2:1 po golu Ołeksija Prytulaka w ostatnich sekundach meczu.

Tamto zwycięstwo spowodowało niezwykłą eksplozję radości. Utrzymanie fetowaliśmy z kibicami na elbląskim Starym Mieście. Ta atmosfera tak wpłynęła na drużynę, że praktycznie bez zmian – bo dołączyli do nas tylko Przemek Brychlik z ROW-u Rybnik i wracający z Cypru Bruno Żołądź – poszliśmy za ciosem.

Na półmetku tego sezonu Olimpia zameldowała się na 5. miejscu i choć zimą – ze względów finansowych – nie dokonała transferu i nie pojechała na zgrupowanie, rok zaczęła od wyjazdowego 2:2 z Widzewem i 3:1 z GieKSą. – Nawet przymusowa przerwa nie ostudziła naszego zapału – podkreśla Adam Nocoń.

– Zawodnicy przysyłali mi raporty z indywidualnych treningów, a kiedy wróciliśmy do rywalizacji, to kontynuowaliśmy serię bez porażki, motywując się do walki o awans. Prezes Paweł Guminiak chciał jednak, by w zespole występowali młodzieżowcy.

Dla niego ważniejsza była premia z Pro Junior System, a dla mnie cel sportowy, więc musieliśmy się rozstać. Ta drużyna ma charakter i umiejętności, z którymi może powalczyć nie tylko o baraże, ale nawet o bezpośredni awans.

Nocoń poprowadził Olimpię łącznie w 51 meczach, zamykając elbląski rozdział wyjazdowym 0:0 Pruszkowie. Miał jednak jeszcze czas, by pożegnać się z zespołem, który dzień po rozstaniu ze szkoleniowcem pokonał u siebie Gryf Wejherowo 3:1.

– U mnie w wyjściowej jedenastce grało dwóch zawodników poniżej 21. roku życia, a w tym spotkaniu było ich pięciu – wylicza szkoleniowiec. – Mimo tych roszad drużyna zagrała z charakterem, dedykując mi to zwycięstwo. O tym jak bardzo się zżyliśmy najlepiej świadczyło spotkanie pożegnalne.

Zawodnicy byli ze mną w bardzo trudnym okresie, kiedy zmarł mój ojciec, mój najwierniejszy kibic. Prawdziwym liderem okazał się Tomek Lewandowski. Kapitana z taką charyzmą życzyłbym każdemu trenerowi. Bramkarz Sebastian Madejski został wybrany do jedenastki rundy jesiennej, tak samo jak Damian Szuprytowski, który odrodził się jako strzelec, ale niestety w lutym zerwał więzadło w kolanie.

Spore postępy zrobili skrzydłowy Cezary Demianiuk i Michał Kuczałek, który jako defensywny pomocnik potrafi odnajdywać się pod bramką rywali przy stałych fragmentach gry, o czym świadczy 6 goli. Wymieniać zresztą mógłbym długo, ale z każdym nazwiskiem… rosłoby wzruszenie i niedosyt spowodowany tym, że nie mogłem dokończyć tego sezonu jako trener Olimpii.

Szkoda, ale takie już jest życie trenera. Na tę chwilę odpoczywam w gronie rodzinnym – kończy Adam Nocoń, który wcześniej – z dobrym skutkiem – odpowiadał za wyniki GKS-u Tychy, Podbeskidzia, Nadwiślana Góra, Ruchu Zdzieszowice, Beskidu Skoczów czy Skałki Żabnica.


Na zdjęciu: Adam Nocoń ma teraz czas dla rodziny, ale pewnie wkrótce podejmie nowe wyzwanie.

Fot. Dorota Dusik