Najadł się strachu

Kamil Wilczek, co raczej zaskakujące nie jest, ma być opcją numer jeden w ataku Piasta pod wodzą trenera Aleksandara Vukovicia. 34-latek z powodu urazu nie dokończył pierwszej połowy sparingu z FC Lugano. Jak ze zdrowiem snajpera?


W tym sezonie Wilczek w 14 meczach strzelił 5 goli. I choć ogólnie nie była to jakaś rewelacyjna runda w jego wykonaniu, to mimo wszystko i tak napastnik daje dużo jakości. A że stać Wilczka na więcej nikogo przekonywać nie trzeba. Gole 34-latka będą potrzebne też wiosną i na to liczą kibice oraz sztab szkoleniowy. Warunkiem koniecznym jest zdrowie.

Liczą na jego gole

Było to widać pod koniec jesieni, gdy Wilczek borykał się z pewnymi kłopotami i wtedy momentalnie jego gra nie wyglądało już tak dobrze, jak wcześniej. Nic więc dziwnego, że solidnie przepracowany okres zimowy w połączeniu z brakiem kontuzji ma być receptą na Wilczka w formie wiosną. Dlatego serca mogły zadrżeć wszystkim związanym z Piastem w 44 minucie wtorkowego sparingu z FC Lugano. Wilczek dość mocno ucierpiał w jednym ze starć ze szwajcarskim przeciwnikiem, w efekcie czego został zmieniony tuż przez przerwą. Choć w bezbramkowym sparingu doszło w gliwickiej ekipie do zmian powrotnych, Kamila kibice już na boisku nie zobaczyli.

Tylko stłuczenie?

Sprawa stanu zdrowia piłkarza była więc najważniejsza, ale sam poszkodowany szybko udzielił klubowym mediom wypowiedzi poświęconej całemu zajściu. – Tuż przed przerwą jeden z rywali popełnił dość brutalny faul. Wyglądało to groźnie i było bolesne. W pierwszym momencie najadłem się trochę strachu, ale na szczęście to tylko stłuczenie i nic poważnego się nie wydarzyło – przyznał Kamil Wilczek i chyba nie tylko jemu kamień spadł z serca. Ogólnie nie tylko Wilczek był zadowolony z postawy drużyny, choć gola strzelić się nie udało.

– To nie był łatwy sparing. Graliśmy z dobrze zorganizowanym zespołem, ale w kilku sytuacjach pokazaliśmy się naprawdę dobrze. Nieźle funkcjonowaliśmy w pressingu, a do tego mieliśmy swoje sytuacje, które mogliśmy zamienić na bramki. Na pewno był to wartościowy mecz z dobrą drużyną. Szkoda, że nie wygraliśmy, ale mimo wszystko to spotkanie można zapisać na plus – podsumował doświadczony napastnik. Wilczek, ale nie tylko on, może teraz liczyć na nieco mniejsze obciążenia treningowe, gdyż sztab szkoleniowy robi wszystko, by uniknąć efektu przemęczenia i nie chce narażać zawodników na kontuzje tuż przed startem ligi.

– Spora liczba zawodników zagrała w ostatnim tym spotkaniu ponad 60 minut, więc musimy podejść do tego wszystkiego z głową. Kolejne treningi będą dla nich poprowadzone na nieco innej intensywności – przyznaje trener Aleksandar Vuković.


Fot. Łukasz Laskowski/PressFocus