Najlepsza seria od dwóch lat

Trójka do zera i Odra żegna frajera – triumfowali w ostatnich minutach wczorajszego zaległego spotkania 18. kolejki opolscy kibice, czego nie sposób było przewidzieć nawet przed końcowym kwadransem. To w nim padły wszystkie trzy gole, na wagę trzeciego z rzędu zwycięstwa drużyny z ul. Oleskiej. Tak dobrej serii nie miała od dwóch lat.

Jedność i hart ducha

Nie dziwi, że na trybunach skandowano też nazwisko Piotra Plewni, tymczasowego trenera, który z powodzeniem zastąpił Mariusza Rumaka, a niebawem jego misja dobiegnie końca, bo klub będzie musiał zatrudnić szkoleniowca z licencją UEFA Pro. Misja udana, bo Odra do rywali znad strefy spadkowej traci już tylko punkt. – W niedzielę z GKS-em Tychy musimy postarać się przedłużyć dobrą passę. Wyszliśmy z ekstremalnej sytuacji, ale ona wciąż jest bardzo trudna. Cieszy mnie, że przed meczem w szatni zebrała się cała drużyna, wszyscy zawodnicy, nieważne, czy grający, czy chorzy, czy kontuzjowani. Oni stanowią jedność. Na boisku wykazali się hartem ducha, do samego końca walczyli o jak najlepszy wynik – podkreślał Plewnia.

Pewny Kuchta

Zgodnie z informacjami „Sportu”, w bramce Odry znów stanął wczoraj – po półtorarocznej przerwie – Mateusz Kuchta. Rodowity katowiczanin po sezonie 2017/18 przeniósł się z Opola do Zagłębia Lubin. Tam nie było mu jednak dane zadebiutować w ekstraklasie. Wczoraj 23-latek rozwiązał kontrakt, a następnie parafował umowę przy Oleskiej, ratując Odrę będącą w potrzebie. Dwaj bramkarze, Artur Krysiak i Kacper Rosa, wskutek kontuzji mają dłuższy rozbrat z futbolem. Kuchta zanotował bardzo udany powrót na opolską ziemię. Nie było po nim widać, że wcześniej tej jesieni rozegrał zaledwie 3 mecze w trzecioligowych rezerwach Zagłębia. Był pewny w swoich poczynaniach, a w I połowie w świetnym stylu sparował strzał Dawida Korta.

„Miki” razy dwa

Przez pewien czas wydawało się, że na ustach kibiców po końcowym gwizdku może być jeszcze jeden bramkarz. Łukasz Załuska na początku II połowy obronił uderzenie Krzysztofa Janusa z rzutu karnego! Jak się okazało, nie była to ostatnia tego wieczoru „jedenastka”. W 75 minucie sędzia uznał, że Damian Byrtek zagrał piłkę ręką. Tym razem do piłki ustawionej na wapnie podszedł Tomas Mikinicz i sprawy nie pokpił. Chwilę później zrehabilitował się Janus, trafiając po rykoszecie z dość ostrego kąta, a w 86 minucie dublet skompletował Mikinicz. Wprowadzony z ławki Słowak tylko dopełnił formalności po świetnej akcji Sebastiana Boneckiego, który odebrał piłkę Bożo Musie, mógł zdecydować się na uderzenie, ale odegrał jeszcze do „Mikiego”.

– To był mecz do pierwszej bramki, która padła po kontrowersyjnym karnym, choć wstrzymuję się z oceną, czy niesłusznie podyktowanym. Zadecydowały cechy wolicjonalne, Odra była bardziej zdeterminowana i dlatego wygrała, ale wynik i tak jest zbyt wysoki. Został nam ostatni mecz, derby w Głogowie. Chcemy się odbudować i w dobrych nastrojach zakończyć rok – mówił zmartwiony trener Miedzi, Dominik Nowak.

Wojciech Chałupczak

Odra Opole – Miedź Legnic 3:0 (0:0)

1:0 – Mikinicz, 75 min (karny), 2:0 – Janus, 79 min, 3:0 – Mikinicz, 86 min

ODRA: Kuchta – Janasik, Kamiński, Wypych, Wdowik – Trojak (82. Timmermans), Bonecki – Błanik (60. Mikinicz), Czyżycki, Janus – Piech (62. Skrzypczak). Trener Piotr PLEWNIA.

MIEDŹ: Załuska – Zieliński (78. Ojamaa), Musa, Byrtek, Warcholak – Śliwa (78. Makuch), Puryzcki, Marquitos (46. Danielewicz), Kort, Łukowski – Szabala. Trener Dominik NOWAK.

Sędziował Łukasz Kuźma (Białystok). Widzów 800. Żółte kartki: Bonecki – Musa, Purzycki, Szabala, Warcholak.
Piłkarz meczu – Sebastian BONECKI.

Na zdjęciu: Dwa gole Tomasa Mikinicza walnie przyczyniły się do zwycięstwa Odry nad spadkowiczem z ekstraklasy.