Najlepszy czas na debiut

Selekcjoner Matjaż Kek regularnie powołuje obrońcę Piasta, ale ten… wciąż czeka na debiut. Uda się dziś z Polską?

Piłkarskie losy słoweńskiego stopera przeplatane są gorszymi i lepszymi okresami. Tak było od początku przygody Urosza Koruna z Piastem. Podobnie wyglądało zainteresowanie ze strony selekcjonerów kadry.

– Grałem w każdych kategoriach wiekowych do kadry U-21 włącznie. Potem przewinęło się wielu trenerów i dopiero aktualny postanowił po mnie sięgnąć – mówi Urosz Korun.

– W moim debiutanckim sezonie w Piaście zostaliśmy wicemistrzem, ale przez długi czas prowadziliśmy w tabeli, więc mogłem myśleć o powołaniu. W tamtym okresie do kadry dostał się przecież między innymi Boban Jović z Wisły Kraków, która walczyła o utrzymanie… Zastanawialiśmy się swego czasu z Saszą Żivcem, czemu tego powołania nie ma. Miałem wtedy 29 lat, więc w końcu dałem sobie spokój i powiedziałem, że jeśli teraz go nie dostałem, to już zapewne nigdy nie dostanę. Minęły trzy lata i w końcu przyszło, więc jestem bardzo zadowolony – opowiada obrońca.

Czekał i się doczekał

Prezent przyszedł w grudniu, gdy zawodnik Piasta został powołany na zimowy obóz kadry, nazywanej Słowenią B. Choć Korun nie grał w klubie regularnie, gdyż podstawowy duet obrońców stanowili Jakub Czerwiński i Aleksandar Sedlar, to jednak został doceniony przez trenera Keka.

Styczeń 2019 był dla Urosza niezwykle intensywny i ciekawy. Słoweniec przygotowania do wiosny zaczynał z gliwiczanami w Kamieniu. Potem opuścił klubowych kolegów by w hiszpańskiej Marbelli stawić się na zgrupowaniu reprezentacji Słowenii. Po zakończeniu tygodniowego obozu powrócił do Piasta będącego już w Antalyi.

– Zgrupowanie w Marbelli było bardzo udane, pod każdym względem. Zagrałem 80 minut w meczu z Chinami, wyglądało to bardzo dobrze. Trener był zadowolony, rozmawiałem z nim przed spotkaniem i po spotkaniu – wspomina Korun. Potwierdził to selekcjoner, który od tamtej pory regularnie powołuje piłkarza na mecze eliminacji Euro 2020. Jedyne czego brakuje to oficjalnego debiutu.

Naród spełniający marzenia

Nie ma nawet co ukrywać, że Korun najchętniej chciałby zagrać przeciwko Polsce. W pierwszym meczu w Słowenii to się nie udało. – Po tamtym meczu mało kto chciał ze mną rozmawiać w gliwickiej szatni. (śmiech) Było trochę gratulacji, ale nic więcej. Przed meczem wbijaliśmy sobie szpilki, ale po moim powrocie z kadry zrobiło się cicho. Trochę prowokowałem, ale widziałem, że nikt nie chciał wdawać się w dyskusję, więc to zostawiłem. Podobnie było po starciu w siatkówkę… – mówił w ostatnim wywiadzie dla oficjalnej strony Piasta.

Korun najczęściej słyszy pytanie skąd w takim małym kraju, tyle sportowych talentów? – Ludzie w Słowenii w każdy wolny dzień przebywają na powietrzu. Chodzą na spacery, biegają lub jeżdżą na rowerze. Jeśli rodzice aktywnie spędzają czas, to później ich dzieci biorą z nich przykład i sami chętniej uprawiają sport. Słowenia nie jest dużym krajem, więc gdy ktoś z nas odnosi sukces, to mogę czuć dumę.

Za przykład mogę podać Lukę Doncicia, który ma dopiero 20 lat, a jest jednym z najlepszych zawodników NBA. Wszyscy się tym interesują i śledzą jego wyniki. Na mecz, w którym drużyna Doncicia grała z zespołem Gorana Dragicia poleciało ponad trzy tysiące Słoweńców. Widać, że ludzie tym żyją i czują dumę z naszych sportowców – tłumaczy.

Korun aż takich sukcesów nie odnosił, ale obecnie jest bardzo szczęśliwy. – W moim przypadku zaczęło się od 28. roku życia. Od tego momentu gram lepiej i aktualnie jestem w najlepszym momencie swojej kariery. W tym wieku jest się dojrzalszym zawodnikiem, a głowa jest już na swoim miejscu – mówi i być może dziś w Warszawie spełni się jego małe marzenie.

– Chciałbym dostać chociaż kilka minut w meczu z Polską, ale tutaj decyzję będzie już podejmował nas selekcjoner – kończy 32-letni obrońca Piasta Gliwice.

Na zdjęciu: Jest szansa, że Uros Korun zadebiutuje w Warszawie w seniorskiej reprezentacji Słowenii.