Najlepszy transfer Piasta w tym sezonie

 

Transfery często dzielimy na udane, niewypały i takie, które trudno ocenić. Rymaniak nie tylko na papierze od początku wyglądał na pierwszą kategorię. Boczny defensor z miejsca stał się ważnym graczem na boisku i poza nim, bo w szatni piłkarz także odgrywa ważną rolę. To zawodnik z charakterem, dobry motywator, ale i nauczyciel dla młodszych zawodników.

– Nie przyszedłem tutaj, żeby sobie posiedzieć i popatrzeć, jak Piast gra, tylko walczyć o skład. Chcę pomóc temu zespołowi i w szatni, i na boisku – mówił po podpisaniu kontraktu Bartosz Rymaniak i tak też jest w rzeczywistości.

Wszyscy zadowoleni

Nie da się ukryć, że to osoba Rymaniaka sprawiła, że nastąpiło przetasowanie w hierarchii prawych obrońców i zimą okazało się, że nie ma miejsca dla kogoś tak zasłużonego i doświadczonego, jak Marcin Pietrowski. Fani, którzy regularnie oglądają polską ligę wiedzieli, że Rymaniak to coś więcej niż solidny ligowiec.

Wiedział to też doskonale trener Piasta Waldemar Fornalik. – Z trenerem Fornalikiem miałem styczność. Mam za sobą epizod w reprezentacji Polski. Trener mnie wtedy powołał, więc mieliśmy okazje się poznać – mówi „Ryman”, który wraz z rodziną szybko się zaadaptował do życia na Górnym Śląsku.

– Bartosz wskoczył do podstawowej jedenastki i udowadnia że podjęliśmy słuszną decyzję. To dobry piłkarz i fajny człowiek. Bardzo charakterny, umiejący funkcjonować w grupie i w trudnych momentach niejednokrotnie potrafiący dodać coś od siebie – oceniał w jednym z wywiadów szkoleniowiec mistrzów Polski.

Asysta zamiast gola

Ostatni mecz z Cracovią, wygrany 1:0, był potwierdzeniem tych wszystkich zdań i opinii. W pierwszej połowie, gdy Piast miał większe trudności ze sforsowaniem defensywny „Pasów”, wyróżniał się w ekipie gospodarzy przede wszystkim Rymaniak. To on szarpał, to on próbował uderzać z przewrotki na bramkę Michala Peskovicia.

– To była taka piłka sytuacyjna, ale też niewiele zabrakło, żeby ta akcja zakończyła się powodzeniem. Niemniej trzeba było się znaleźć, przewrócić na plecy, by posłać piłkę w stronę bramki. Szkoda, że nie wpadło, bo byłoby to naprawdę ładne trafienie. Najważniejsze było jednak zdobycie trzech punktów w naprawdę trudnym meczu – mówi Rymaniak, którego jednak ucieszyła asysta w drugiej połowie przy golu Sebastiana Milewskiego.

– Sebaod początku sezonu mocno haruje i jemu ta bramka się po prostu należała. Zasłużył sobie na nią ciężką pracą oraz postawą we wszystkich dotychczasowych spotkaniach. Mimo, że nie jest typowo ofensywnym zawodnikiem, znalazł się idealnie i wykorzystał tę sytuację – dodawał obrońca Piasta.

Tylko nie w kratkę

Rymaniak wydatnie pomógł więc gliwiczanom w odniesieniu niezwykle ważnego w kontekście gry w grupie mistrzowskiej i być może walce o coś więcej.

– Wiedzieliśmy, że tracąc punkty z Cracovią naprawdę skomplikujemy sobie swoją sytuację i pogoń za czołówką będzie jeszcze trudniejsza, ale stanęliśmy na wysokości zadania. W takich ciężkich momentach poznaje się zespół i możemy być zadowoleni z efektów naszej pracy – mówi doświadczony defensor i nie ma zamiaru popadać w hurraoptymizm.

– Jeżeli zespół wygrywa, to każdy jest zadowolony ze swojej postawy. Wiadomo, że było jeszcze trochę mankamentów, nad którymi trzeba pracować, żeby je wyeliminować. Na ten moment myślimy już o regeneracji, bo z Rakowem czeka nas naprawdę trudne spotkanie.

Mimo porażki z Arką, zagrali dobre zawody zwłaszcza w pierwszej połowie, dlatego musimy być maksymalnie skoncentrowani przy tej rywalizacji. Już niedługo ten mecz, więc żeby nasze ostatnie zwycięstwo było cenne, to w najbliższym spotkaniu trzeba to podtrzymać.

Jeżeli będziemy grali w kratkę i przeplatać mecze wygrane z porażkami, to nie będzie marszu w górną część tabeli – podkreśla Rymaniak, który w ekstraklasie rozegrał już 264 spotkania i zdobył 6 bramek.

 

Na zdjęciu: Bartosz Rymaniak jest pewniakiem w składzie mistrzów Polski