Najpierw radości, potem rozczarowanie

Mimo, że piłkarze Zagłębia po siedemnastu minutach prowadzili z Arką 2:0, to zeszli z boiska bez punktów.


Gospodarze, którzy grali w tym meczu bez klasycznego napastnika sami pomogli rywalom. Przy stanie 2:1 nie wykorzystali rzutu karnego, a bramkę na 2:3 stracili po uderzeniu prawie z połowy boiska. Zespół z Wybrzeża w dobrych nastrojach przystąpi więc do niedzielnego meczu finałowego Pucharu Polski, w którym zmierzy się z Rakowem Częstochowa.

W składzie na mecz z Arką trener Kazimierz Moskal dokonał dwóch zmian w porównaniu z sobotnim meczem w Rzeszowie. Miejsce Michała Masłowskiego zajął wracający po pauzie za kartki Joao Oliveira, z kolei w ataku sosnowiczan w miejsce Szymona Sobczaka, który musiał pauzować za nadmiar żółtych kartek pojawił się niespodziewanie Martimo Maia.
Portugalczyk to nominalny pomocnik, a w dodatku wiosną do dzisiejszego meczu nie zaliczył nawet minuty na pierwszoligowych boiskach. Wydawało się, że na szpicy zagra Słowak Patrik Misak, a na skrzydle zastąpi go Dawid Ryndak. Trener Zagłębia miał jednak swój pomysł na rozwiązanie problemu z obsadą linii ofensywnej po tym jak wypadło mu ze składu trzech nominalnych napastników.

Fortel szkoleniowca sosnowiczan błyskawicznie przyniósł efekt. Już w 11 minucie Zagłębie wyprowadziło wzorcową kontrę. Quentin Seedorf uruchomił Maię, ten uciekł obronie gdynian i podał tuż przed bramką do Misaka, który bez problemów umieścił piłkę w siatce gości. Kilka minut wcześniej Słowak mógł wpisać się na listę strzelców pod podaniu Seedorfa, ale wówczas minimalnie przestrzelił.

Miejscowi błyskawicznie poszli za ciosem i w 17 minucie było już 2:0, a na listę strzelców wpisał się Maia. Arka ułatwiła sprawę miejscowym fatalnie wykonanym wyrzutem z autu. Piłka trafiła pod nogi Misaka, ten szybko zagrał do Oliveiry. Portugalczyk odegrał do Macieja Ambrosiewicza, pomocnik Zagłębia prostopadłym zagranie dograł piłkę do Mai. Gracz Zagłębia uciekł Michałowi Marcjanikowi i strzałem z około dziesięciu metrów podwyższył prowadzenie.

Tym samym Portugalczyk, który do dzisiaj „nie powąchał” wiosną murawy w ciągu nieci podań kwadransa zaliczył asystę i debiutancką bramkę w barwach Zagłębia.

Po strzeleniu drugiej bramki sosnowiczanie nieco się cofnęli, a goście szukali okazji do zdobycia kontaktowej bramki. Sztuka ta udała się gościom w 30 minucie. Adam Deja przymierzył z piętnastu metrów i pokonał Szymona Frankowskiego.

Jeszcze przed przerwą Zagłębie mogło, a w zasadzie powinno strzelić kolejna bramkę, ale w 43 minucie Misak nie wykorzystał rzutu karnego po faulu na Oliveirze. Strzał Słowaka odbił bramkarz gości, który w efektowny sposób poradził sobie także z dobitką pomocnika sosnowiczan.

Do przerwy wynik nie uległ już zmianie, ale niewykorzystana okazja w końcówce przez Zagłębie i tak się zemściła. Od początku drugiej połowie goście zepchnęli sosnowiczan do defensywy i choć nie stwarzali sobie klarownych okazji bramkowych to pod bramką Frankowskiego było niebezpiecznie. Ostatecznie goście dopięli swego w 63 minucie. Po dośrodkowaniu Adama Dei z rzutu wolnego piłkę głową do bramki skierował Michał Marcjanik. W 71 minucie sosnowiczanie mogli po raz kolejny wyjść na prowadzenie, ale w dogodnej sytuacji nie trafił Ambrosiewicz, którego uderzenie z kilku metrów zablokował gracz Arki.
Najgorsze dla Zagłębia miało jednak dopiero nadejść. W 78 minucie Adam Deja wykorzystał złe ustawienie Frankowskiego, który opuścił linię bramkową i pokonał go uderzeniem z rzutu wolnego niemal z połowy boiska. Po tym ciosie sosnowiczanie już się nie podnieśli. Arka spokojnie kontrolowała wydarzenia na boisku i opuściła Sosnowiec z kompletem punktów, ale do domu jeszcze nie wróciła. Gdynianie po środowym meczu nie wracają do Trójmiasta, tylko pozostają na zgrupowaniu aż do niedzielnego finału Pucharu Polski w Lublinie, gdzie zmierzą się z Rakowem Częstochowa.

Zagłębie z kolei może pluć sobie w brodę, bo gdyby wygrało z Arką miałoby już dziewięć punktów przewagi nad ostatnim w tabeli GKS-em Bełchatów.

Zagłębie Sosnowiec – Arka Gdynia 2:3 (2:1)

Bramki: 1:0 – Misak 11., 2:0 – Maia 17., 2:1 – Deja 30., 2:2 – Marcjanik 63., 2:3 – Deja 78.

Zagłębie: Frankowski – Turzyniecki (87. Popczyk), Ďuriška, Polczak, Gojny – Seedorf (81. Pisarek), Korzeniecki (81. Karbowy), Ambrosiewicz, Oliveira (46. Masłowski), Misak – Maia (68. Ryndak). Trener: Kazimierz Moskal

Arka: Kajzer – Kasperkiewicz, Marcjanik, Danch – Hiszpański, Sasin, Deja (84. Ł. Wolsztyński), Letniowski (60. R. Wolsztyński), Valcarce (36. Vinicius) – Rosołek, Żebrowski (84. Siemaszko) Trener: Dariusz Marzec

Żółte kartki: Gojny, Oliveira, Ambrosiewicz, Seedorf, Turzyniecki – Letniowski, Hiszpański, Ł. Wolsztyński, Vinicius
Sędziował: Mateusz Złotnicki (Lublin).

PIŁKARZ MECZU: ADAM DEJA


Fot. Piotr Matusewicz / PressFocus