Najtrudniejszy egzamin piłkarzy Rakowa

I choć trener Marek Papszun każe patrzeć na niego jak na każdy inny mecz ligowy, pod Jasną Górą nikt nie ma wątpliwości, że starcie z Lechem Poznań w 1/16 rozgrywek Pucharu Polski niesie ze sobą ładunek potężnego futbolowego kalibru. Oczywiście z perspektywy Częstochowy, która ma już dość bycia futbolową prowincją.

Z każdym można wygrać

Marcin Listkowski, pomocnik Rakowa, który w starciu z Sandecją należał do najjaśniejszych punktów czerwono-niebieskich, o szansach częstochowian w starciu z Lechem mówi bez ogródek.

– Z każdym można wygrać i z takim nastawieniem wybiegniemy na boisko – podkreśla. – A czy rozmawiamy o tym w szatni? Rozmawiamy, ale pewne rzeczy niech pozostaną naszą tajemnicą.

Dla Listkowskiego, wypożyczonego do Rakowa z Pogoni Szczecin, występ przeciwko Lechowi nie będzie czymś wyjątkowym. Inne emocje towarzyszyć będą za to wizycie przy Limanowskiego, pomocnika Lecha, Macieja Gajosa. „Gajosik” na tym stadionie zaczynał swoją przygodę z poważną, ligową piłką. Drogą do niej nie była wcale taka łatwa.

Bez żadnych kompleksów

– Maciej zawsze imponował mi wytrwałością – wspomina Gajosa trener Robert Olbiński. – Zajść tak daleko jak nikt inny z jego kolegów nie było mu wcale łatwo. W piłkę grał jako dziecię w Pogoni Blachownia. Znał go stamtąd ówczesny trener młodzieży w Rakowie, Zbigniew Dobosz, który przez moment pracował też w Pogoni. Zresztą piłkarzem był również ojciec Maćka, Jacenty.

Dobosz namawiał ojca, aby Maciej podjął treningi w Częstochowie. Senior Gajos w końcu uległ tym namowom. I ten blondwłosy chłopak dzień w dzień przyjeżdżał na Raków, potem także do liceum „Dąbrowskiego”. Doskonale pamiętam debiut Maćka w lidze. Wtedy byłem trenerem pierwszego zespołu. To było w sezonie 2008/2009, gdy graliśmy na drugim froncie. Przyjechała do nas Koszarawa Żywiec, z którą przegraliśmy 1:2. Ale „Gajosik” wpisał się na listę strzelców. Zagrał bez żadnych kompleksów wobec doświadczonych rywali.

Nie wszyscy wiedzą, że sukcesy sportowe w rodzinie Gajosów to nie tylko dzieło Maćka. Jego młodsza siostra Karolina całkiem niedawno zdobywała medale mistrzostw Polski w… badmintonie. On zresztą sam odbijał lotkę równolegle trenując piłkę nożną.

We wtorkowym spotkaniu Gajos nie będzie jednak pierwszoplanowym wyborem trenera Lecha Ivana Djurdjevicia. Dziś więcej mówi się o odejściu Gajosa do innego klubu niż wiązaniu z nim przyszłości przez sztab szkoleniowy i działaczy Lecha.

Nie są bez szans

Kolega Gajosa z czasów gry w Rakowie Mateusz Zachara też walczy o miejsce w podstawowym składzie, tyle że jedenastki Marka Papszuna. „Zaki” uporał się już z kontuzją barku i zaczyna mocno tęsknić za graniem o ligowe „oczka” na zapleczu ekstraklasy.

– Mateusz to inna osobowość niż Maciek. Znają się doskonale, ale ich kariery sportowe wyglądają trochę inaczej. Mateusz umiejętności piłkarskie odziedziczył po tacie, Lechu, który miał wielki talent, ale nie dano mu było wystąpić w ekstraklasie. „Zaki” był już blisko ligowego szczytu. Potem próbował sił w świecie. Teraz znów jest w Częstochowie. Po kontuzji powinien w końcu się pozbierać i awansować z Rakowem do ekstraklasy. Innego scenariusza nie przewiduję. Bo jak nie teraz, to kiedy? – dodaje Olbiński.

Wczoraj Marek Papszun zabrał swoich zawodników do Złotego Potoku. Tam w zupełnym spokoju mieli odbyć ostatnie treningi przed walką z Lechem, w której zdaniem wielu obserwatorów nie są bez szans.

 

 

Na zdjęciu: Pomocnik Rakowa Marcin Listkowski (z lewej) nie pęka przed poznańskim Lechem zapewniając, że wygrać można z każdym.