Krótka piłka mundialowa. Najważniejszy egzamin Nawałki

Od tego starcia zależą bowiem dalsze losy nie tylko selekcjonera, ale i zespołu – i to nie tylko na mundialu. A przede wszystkim postrzeganie generacji z Robertem Lewandowskim, Kubą Błaszczykowskim i Łukaszem Piszczkiem na czele. Bez słowa przesady, dziś najlepsze w XXI pokolenie polskich piłkarzy zagra o swoje miejsce w naszej futbolowej historii. Jeśli nie zdałoby zdać tego najtrudniejszego dotąd egzaminu, do którego przystąpi po fali zasadnej krytyki, może zostać zapomniane. Identycznie jak zespoły z roku 2002 i 2006, które po rozegraniu w finałach MŚ meczów kolejno otwarcia, o wszystko, i o honor, szybko wypadały z pamięci kibiców. Tyle że tegoroczni finaliści mają atuty, jakich nie mieli ich poprzednicy; mają też jeszcze wszystko w swoich nogach oraz głowach. Wciąż, mimo totalnie nieudanego początku w mundialu, mogą zatem nawiązać do najpiękniejszych tradycji. Pod warunkiem oczywiście, że udźwigną presję. I nie będą się oglądali na fakt, że presja o Kolumbijczyków może być wyższa, bo tam nie zawsze piłkarze mogli czuć się bezpieczni po przegranych mistrzostwach.

Najwięcej zależeć będzie od selekcjonera, zresztą Nawałka prawie zawsze imponował dobrymi wyborami. Nawet jeśli początkowo trudno było przekonać się do koncepcji szkoleniowca – zarówno ekspertom jak i kibicom – to na koniec dnia z reguły wszyscy przyznawaliśmy trenerowi rację. Miał wręcz niebywałą intuicję, a pod względem fartu był niczym… Kazimierz Górski. Jeśli musiał liczyć na szczęście, najczęściej właśnie do niego się uśmiechało. Choćby w ostatniej minucie kwalifikacyjnego meczu ze Szkocją w Glasgow w kwalifikacjach Euro 2016, bo to najbardziej jaskrawy przykład, ale oczywiście nie jedyny. Przed starciem z Senegalem obecny selekcjoner bardzo się oczywiście pogubił się, ale to na szczęście nie musi wcale oznaczać, iż nie będzie umiał odnaleźć w sobie instynktu zwycięzcy. Trzeba przy tym Nawałce oddać, że dotąd umiał zarządzać kryzysami w narodowym zespole. Tak było po niesławnej aferze dywanowej w kwalifikacjach MŚ, a także po batach, które nasz zespół dostał od Danii w Kopenhadze. Wówczas złe emocje potrafił przekładać na zwiększoną determinację, i wręcz wzorcowe nastawienie mentalne biało-czerwonych.

Nie wolno jednak przy tym zapomnieć, że niezależnie od tego, czy musiał oglądać się na fart, czy odbudowywał morale zespołu, Nawałka niezmiennie mógł liczyć na Lewandowskiego, który niejako stał się najważniejszym elementem jego selekcjonerskiego warsztatu. Robert nie pękał przed petardami w Bukareszcie, instynkt poprowadził Lewego do właściwego słupka w Glasgow w ostatniej sekundzie rywalizacji, to kapitan napędzał zespół w końcówce kwalifikacji mundialu w Rosji. Zatem jeśli dziś biało-czerwoni chcą uzyskać korzystny wynik z Kolumbią – a zatem zespołem lepiej zorganizowanym, z większymi umiejętnościami, światowymi gwiazdami pokroju Radamela Falcao i Jamesa Rodrigueza i bardziej doświadczonym od Senegalu – RL9 znów musi ponownie odegrać kluczową rolę w naszym zespole. W przeciwnym wypadku trudno będzie w ogóle myśleć nawet o remisie. Na szczęście Robert ma świadomość, jak jest stawka dzisiejszego spotkania, i że on ściga się ze Zbigniewem Bońkiem, Grzegorzem Latą, czy Kazimierzem Deyną po miano najlepszego w historii, zaś cała generacja, której lideruje ma szansę na trwałe wpisać się do annałów naszego futbolu. Ma zatem zarówno motywację, jak i możliwości, aby napędzić cały zespół do tego stopnia, żeby wspólnie najpierw poradzić sobie z niewątpliwie dużym stresem, a następnie – z Kolumbią. Pod warunkiem oczywiście, że w akcji nie zobaczymy napastnika przygaszonego i wycofanego, szukającego gry w drugiej linii, a przez to bezproduktywnego, tylko najlepszy z możliwych wariant Lewandowskiego.

Bo tylko w takiej sytuacji, i przy odrobinie fartu, będą szanse powalczyć o korzystny rezultat z Kolumbią.