Największe wpadki PlusLigi. Bociek-gate

Z okazji 20-lecia PlusLigi przypomnieliśmy już wszystkie „profesjonalne” sezony walki o mistrzostwo Polski, największe zagraniczne gwiazdy i szkoleniowców, którzy odcisnęli piętno na krajowych rozgrywkach. Pora na przedstawienie ligowych wpadek, których w minionych dwóch dekadach nie brakowało.

Takiej afery związanej z przynależnością klubową zawodnika nigdy nie było i oby się więcej nie powtórzyła. W sezonie 2012/13 objawił się talent Grzegorza Boćka, który występował wówczas w AZS-ie Częstochowa. Rosły atakujący, choć reprezentował barwy klubu tułającego się w dole tabeli, był postrachem ligowych potentatów. Po udanym sezonie zdecydował się na transfer spod Jasnej Góry do Kędzierzyna-Koźla. I zaczęło się całe zamieszanie…

Bociek związał się z ZAKSĄ, choć władze akademickiego klubu z Częstochowy uważały, że zawodnik wciąż ma z nimi ważną umowę. Ani ZAKSA, ani Bociek nie zgodzili się z tym, dlatego AZS wystąpił do Polskiego Związku Piłki Siatkowej o zawieszenie zawodnika. Zarząd PZPS wniosek oddalił, ale działacze częstochowskiego klubu złożyli sprawę do sądu odwoławczego przy PZPS. Ten niespodziewanie przyznał, że Bociek ma rzeczywiście ważną umowę z AZS-em.

– Przez cały sezon 2012/13 siatkarz pobierał pensję w Częstochowie, a w kontrakcie była opcja przedłużenia na kolejny sezon. Wiedział o tym zawodnik, jak i prezes ZAKSY, Sabina Nowosielska – zakomunikował Andrzej Gołaszewski, przewodniczący sądu odwoławczego i… były prezes częstochowskiego klubu. Tym samym organ działający PZPS nałożył na zawodnika karę 25 tys. złotych grzywny, a na kędzierzyński klub karę 60 tys. zł. Bociek został zawieszony także na cztery spotkania. Nie dotknął go jednak najwyższy wymiar kary, a więc dwuletnia dyskwalifikacja. Władze sądu kierowały się bowiem dobrem reprezentacji, do której zawodnik mocno aspirował.

Zobacz jeszcze: Dominikański niewypał

To jednak nie był koniec sprawy.

– Skoro Bociek jest naszym zawodnikiem, to czekamy na niego na treningu – powiedział Konrad Pakosz, ówczesny prezes AZS-u. Z kolei ZAKSA nie miała możliwości odwołania się od decyzji SO, ale chciała dogadać się z częstochowskim klubem albo założyć sprawę w sądzie cywilnym. Na oficjalnej stronie kędzierzyńskiego klubu pojawił się obszerny komentarz, w którym prezes Nowosielska kwestionowała wyrok sądu odwoławczego, przytaczając swoje argumenty. Jej zdaniem, umowa nie została przedłużona „z automatu”, a skoro siatkarz nie złożył podpisu pod kontraktem, to był wolnym zawodnikiem. Jej wątpliwości co do bezstronności wyroku budził także fakt, że przewodniczącym organu był uprzedni prezes AZS-u.

Wydawało się, że gdy władze PlusLigi podtrzymały wyrok Sądu Odwoławczego przy PZPS i zawiesiły Grzegorza Boćka na cztery spotkania oraz nałożyły na zawodnika oraz ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle kary finansowe, to konflikt o prawo do zawodnika pomiędzy ZAKSĄ a AZS-em Częstochowa ucichł na dobre. W marcu 2014 r. klub spod Jasnej Góry wytoczył jednak kolejne działa w tej wojence i postanowił zawiesić „swojego” zawodnika.

Zobacz jeszcze: Niepokorny Słowak

– Grzegorz Bociek pauzował już cztery spotkania i odbył karę, ale w miniony weekend wystąpił w barwach ZAKSY w meczach z Olsztynem, a nie mógł tego zrobić skoro ma ważny kontrakt z nami – wyjaśniał decyzję Pakosz, prezes AZS-u Częstochowa. Klub wystąpił też o zawieszenie zawodnika na okres roku. Do tego wniosku władze Polskiego Związku Piłki Siatkowej i Profesjonalnej Ligi Piłki Siatkowej już się nie przychyliły.

Konflikt częstochowsko-kędzierzyński wkrótce został zażegnany, ale władzom ligi ten przypadek dał jednak sporo do myślenia. Przejrzano wszystkie kontrakty i zabezpieczono je zapisami, które mają pozwolić uniknąć takim sytuacjom w kolejnych latach. Jak na razie, wszystkie „bezpieczniki” działają, bo od tego czasu nie mieliśmy równie poważnej afery.

Michał Kalinowski

Fot. Rafał Rusek/PressFocus


Zobacz jeszcze: Matteo Martino, czyli niepokorny Włoch