Największe wpadki PlusLigi. Niepokorny Włoch

Z okazji 20-lecia PlusLigi przypomnieliśmy już wszystkie „profesjonalne” sezony walki o mistrzostwo Polski, największe zagraniczne gwiazdy i szkoleniowców, którzy odcisnęli piętno na krajowych rozgrywkach. Pora na przedstawienie ligowych wpadek, których w w minionych dwóch dekadach nie brakowało.


Złote dziecko włoskiej siatkówki – to przydomek, którego dorobił się Matteo Martino. Urodzony w 1987 r. siatkarz grał na pozycji przyjmującego i przez wielu uważany był za kogoś, kto swoją postawą sportową może dorównać takim zawodnikom jak Lorenzo Bernardi czy Andrea Gardini.

Martino rzeczywiście miał predyspozycje by to osiągnąć, ale na drodze do sukcesu stanęła jego rogata dusza. Zawodnik miał niezwykle trudny charakter, dlatego też ostatecznie nigdy nawet nie zbliżył się poziomem do swoich słynnych włoskich poprzedników.

Talent Matteo Martino szybko został dostrzeżony przez czołowe kluby Serie A. Już jako 18-latek trafił do słynnego Bre Banca Lanutti Cuneo, z którym zdobył mistrzostwo Włoch. Później przyszła pora na zespoły z Cremony i Mediolanu, by w 2008 roku podpisać kontrakt ze słynną Lube Banca Macerata.

Martino wówczas mimo iż miał zaledwie 21 lat, był już ogranym siatkarzem mającym na koncie występ na igrzyskach w Pekinie, gdzie Włosi zajęli czwarte miejsce.

W Maceracie Martino spędził trzy sezony, zdobywając kolejne mistrzostwo Italii i na kolejny rok przeniósł się do równie słynnej Casa Modena.

W 2012 r. pojawiła się propozycja opuszczenia Włoch i przenosin do Polski. Prezes Jastrzębskiego Węgla Zdzisław Grodecki wysłuchał rekomendacji Michała Łasko i ściągnął przyjmującego reprezentacji Włoch na Śląsk.

– Dziękuję Michałowi za dobre słowo. Teraz sam chcę udowodnić swoją sportową wartość w polskiej lidze. Liczę, że z Jastrzębiem osiągniemy sukces – mówił Matteo Martino po podpisaniu kontraktu z polskim zespołem.

Złote dziecko włoskiej siatkówki – w przeciwieństwie do Michała Łasko – nie potrafiło jednak odnaleźć się w PlusLidze. Martino grał poprawnie, ale z pewnością poniżej oczekiwań kibiców i działaczy. Coraz częściej dawał o sobie znać także jego charakter.

Martino często chodził swoimi ścieżkami, nawet… podczas wspólnych spacerów całej drużyny na meczach wyjazdowych. Koniec sezonu był jednak w miarę udany dla Jastrzębskiego Węgla, który stanął na najniższym stopniu podium, choć aspiracje były mistrzowskie.


Czytaj też: Dominikański niewypał


Matteo Martino po jednym roku spędzonym w Polsce postanowił wrócić do swojego byłego klubu z Maceraty, ale spędził w nim tylko jeden sezon. Niestety, później jego kariera zaczęła toczyć się po równi pochyłej.

Koniec sezonu 2013/14 spędził najpierw w Montpellier UC, a następnie w Guberni Niżny Nowogród. W 2015 r. zaliczył epizod w arabskim Al-Ahli, a karierę siatkarza halowego zakończył w 2018 r. w barwach chińskiego Guangdong Shenzhen.

W wieku 31 lat Mattego Martino postanowił postawić na siatkówkę plażową, która była mu bliska przez całą karierę halową. Spektakularnych sukcesów nie osiągnął, a jego kariera runęła pod koniec 2018 r., gdy władze Włoskiego Trybunału Antydopingowego nałożyły na niego karę czteroletniej dyskwalifikacji.

W organizmie zawodnika wykryto substancje obecne przy nieprawidłowo wysokim poziomie testosteronu. Kara była tak wysoka, bowiem Martino już kilka lat wcześniej miał incydent ze stosowaniem środków zakazanych.

Okres zwieszenia upływa 2 grudnia 2022 roku. Miesiąc później Martino będzie świętował swoje 36 urodziny. Trudno powiedzieć co dalej pocznie ten niepokorny Włoch, ale jedno jest pewne – swoją karierę rozmienił na drobne.

Michał Kalinowski


Na zdjęciu: Matteo Martino furory w Jastrzębskim Węglu nie zrobił, a potem jego kariera miała więcej zakrętów.

Fot. Łukasz Laskowski/Pressfocus