Największy klasyk Vukovicia

Choć na jesień Legia zmiażdżyła Wisłę aż 7:0, trener Aleksandar Vuković podchodzi do meczu z „Białą Gwiazdą” ze sporym respektem. Jak sam mówi – jego zespół ma także nieco kłopotów.


Trudno jednak spodziewać się innego wyniku niż wygrana Legii – może nie tak wysoka, jak na jesień, ale jednak. Warszawiacy spisują się w tym roku bardzo pewnie i choć na początku trenerskiej przygody Aleksandara Vukovicia sporo było do niego pretensji i krytyki, teraz szkoleniowiec pokazuje, że obrał słuszną taktykę. „Wojskowi” mają 8 punktów przewagi nad drugim miejscem, które zajmuje aktualny mistrz – Piast Gliwice.

Autostrada tylko na Ursynowie

– Mamy trochę problemów – mówił przed meczem trener Legii. Chodziło mu przede wszystkim o to, że sytuacja kadrowa jego drużyny nieco się pogorszyła.

Już w starciu z Lechem niedostępni byli Radosław Cierzniak, Maciej Rosołek, Arvydas Novikovas oraz Jose Kante, który pauzował za czerwoną kartkę obejrzaną w spotkaniu z Piastem. Jednak w starciu z Wisłą gwinejski napastnik nie zagrałby nawet gdyby karę anulowano, ponieważ na jednym z ostatnich treningów doznał urazu.

Mecz z krakowianami w pierwszym składzie miał rozpocząć William Remy, lecz w czwartek ponownie doznał kontuzji i znowu wypadł z kadry, tym razem na więcej niż miesiąc. Zagrać nie będzie mógł również Bartosz Slisz, który jednak powinien wrócić na mecz z Górnikiem Zabrze 14 czerwca.

– Musimy brać to wszystko pod uwagę w momencie, gdy mówimy o autostradzie do mistrzostwa. Widziałem, że na Ursynowie budują bardzo fajną autostradę i to jest jedyna autostrada, którą widzę. Przed nami bardzo daleka droga, bo różne rzeczy się dzieją i mogą się dziać – przyznał Vuković.

Nie patrzeć na tabelę

Szkoleniowiec stanął także w obronie… samej Wisły, która w ostatnim meczu przegrała 0:4 z Piastem, kończąc tym samym swoją niepokonaną passę zaczętą jeszcze w grudniu. – Wszyscy potrafią oceniać sytuację danej drużyny po jednym meczu – mówił „Vuko”.

– Ostatnio przegrali wysoko, lecz wynik nie odzwierciedla do końca tego, co prezentowali, popełniając nawet proste błędy przy bramkach. W pozostałych fragmentach przypominali drużynę, która zachwycała w lutym czy na początku marca – stwierdził.

W polskich warunkach dla każdego klubu spotkanie z Legią jest w jakimś stopniu wydarzeniem wyjątkowym. Natomiast dla samego Vukovicia tym największym klasykiem jest właśnie mecz z „Białą Gwiazdą”, nawet jeśli obecnie musi ona walczyć o swój ekstraklasowy byt.

– Dla mnie mecz z Wisłą to największy ligowy klasyk. Od kiedy mieszkam w Warszawie, czyli od 2001 roku, nie było bardziej elektryzujących spotkań. Teraz jesteśmy w troszeczkę innej pozycji niż oni, ale nie zmienia to faktu, że to godny rywal. Nie ma co patrzeć na tabelę.

W kontekście rywalizacji z krakowianami bardziej oczywiste i rozsądne jest spojrzenie na to, jak klasyfikacja wygląda od pierwszego spotkania w lutym. Wiślacy polegli tylko w pierwszym spotkaniu po przerwie spowodowanej pandemią. To o czymś świadczy – twierdzi 40-latek.

Być jak Liverpool

Trener znalazł także chwilę, żeby odpowiedzieć na opinię… Jacka Gmocha, który stwierdził, że Legia powinna poprawić grę w obronie i wzorować się na… Liverpoolu.

– Przede wszystkim chciałbym pozdrowić legendarnego trenera Gmocha. To cenne uwagi do analizy. Generalnie uważam, że zawsze dużo można poprawić i pewne elementy robić lepiej. Należy też wzorować się na lepszych, a trudno mówić o lepszej drużynie pod względem wysokiego pressingu niż Liverpool – skwitował Vuković.



Na zdjęciu: W ostatnim meczu z Wisłą Michał Karbownik zanotował dwie asysty.

Fot. Paweł Jaskółka/Press Focus