Naprzód Janów znów nad przepaścią…

 

Sportowo jest lepiej niż organizacyjnie i trzeba dokulać do końca – mówi obrazowo jeden z wiernych kibiców Naprzodu Janów, który szoruje po dnie ekstraklasy. Bieda, bieda i jeszcze raz bieda… A widoków na poprawę sytuacji nie widać, choć działacze wielokrotnie deklarowali, że na horyzoncie pojawi się darczyńca, który ugasi finansowy pożar. Tak naprawdę klubowi włodarze czekają na przyszłoroczną, lutową dotację z miasta. Tylko czy pokryje ona wszystkie zaległości, jakie pojawiły się już na początku bieżącego sezonu?

Fikcyjne gwarancje

W jakiej kondycji finansowej znajduje się klub, wszyscy byli doskonale zorientowani. Mimo „żelaznych” rygorów licencyjnych klub, jako jeden z pierwszych (!), otrzymał zgodę na występy w Polskiej Hokej Lidze. Związkowi działacze twierdzą, że nie było podstaw, by negować gwarancje finansowe, jakie przedstawili działacze z Janowa. A ci tylko od lat powielają dobrze znany scenariusz, związany z kłopotami finansowymi. Tym razem pojawiły się one na samym początku sezonu.

A ile razy można dać się złapać na fikcyjne gwarancje? Nieskończenie wiele – odpowiadamy w imieniu działaczy hokejowej centrali. Oczywiste jest, że taka sytuacja tylko szkodzi i tak niezbyt dobremu wizerunkowi tej dyscypliny. Już kilka razy apelowaliśmy do działaczy, by przestrzegali przepisów licencyjnych, które sami przecież ustalili!

Cierpliwość na wyczerpaniu

Zespół z Janowa jest oparty na wychowankach, którzy są pasjonatami. Dzielą swoje obowiązki zawodowe lub uczniowskie z grą i nikogo nie dziwi, że na spotkanie wyjazdowe uzbiera się raptem 15 zawodników. Nie oczekują oni „złotych” gór, lecz raptem drobnych gratyfikacji, które im przed sezonem obiecano. Gorzej jest z zawodnikami, z którymi podpisano kontrakty i których jedynym źródłem utrzymania jest gra w hokeja.

Trudno się dziwić, że młody bramkarz, Czech Michal Krofta, nie wytrzymał nerwowo i po kolejnych niezrealizowanych deklaracjach z dnia na dzień opuścił drużynę i poszukał sobie zatrudnienia na drugim poziomie rozgrywkowym w swojej ojczyźnie. Mniej cierpliwości miał Amerykanin Preston Ames, który wytrzymał 20 dni, spakował się i wyjechał do Szwecji. Gra w III-ligowym klubie, ale w wypłacalnym.

Nie ma lekarstwa?

Nawet najbardziej zagorzali kibice Naprzodu twierdzą, że nie ma wyjścia z tej sytuacji. Miasto finansuje wizytówkę miasta – czyli GKS – zaś pozostałe kluby są skazane na dotacje ledwo pokrywające niektóre bieżące wydatki. Jeżeli nie znajdzie sponsor, to Naprzód zostanie skazany na wegetację i w tych warunkach o występach w ekstraklasie trzeba zapomnieć!

– Oczywiście, że martwi mnie sytuacja organizacyjna klubu, ale mimo trudności staramy się walczyć w każdym meczu – mówi trener zespołu, Jacek Szopiński, który – rzecz jasna – również nie otrzymuje wynagrodzenia. – Natomiast cieszy, że młodzi zawodnicy robią z meczu na mecz postępy, wyciągają wnioski i prezentują się coraz lepiej taktycznie. Nas nie stać na otwartą grę z rywalami, dlatego koncentrujemy się na grze obronnej. Brakuje nam siły uderzeniowej, ale taki jest skład. Mam szacunek dla tych chłopaków za zaangażowanie i ze swej strony mogę ich wspierać, niestety, tylko dobrym słowem.

Hokeiści Naprzodu zamykają ligową tabele z zerowym kontem, 14 strzelonymi bramkami oraz 104 straconymi. Kibice ich wspierają i liczą, że może i w końcu zdobędą punkty. Dokulać się do 100-lecia, a potem ino będzie lepiej – usłyszeliśmy podczas ostatniej wizyty na „Jantorze”. Nadzieja umiera ostatnia…

Na zdjęciu: Hokeistom z Janowa trudno odmówić ambicji, ale nie są w stanie nawiązać rywalizacji z lepiej sytuowanymi rywalami.