Naruszona stabilizacja

Mimo że drużyna trenera Waldemara Fornalika także i w meczu z Jagiellonią miała dobre fragmenty, to można powiedzieć, że było ich najmniej spośród wszystkich dotychczasowych spotkań ligowych. Po drugie gliwiczanie zaczęli grać „swoje” dopiero po upływie 30-45 minut, gdy na tablicy wyników przegrywali już 0:1.

Trudno przesądzać, jak roszady w składzie wpłynęły na drużynę, na płynność gry, ale było widać, że to nie był ten sam zespół Piasta co wcześniej. Komentatorzy stacji Canal+ przede wszystkim podkreślali brak Tomasza Jodłowca. I trudno się z nimi nie zgodzić. Środkowy pomocnik w obecnym sezonie tworzył zgrany duet z o wiele młodszym Patrykiem Dziczkiem. W poprzednim sezonie „Jodła” współpracował z Tomem Hateley’em. W Białymstoku kibice zobaczyli duet Dziczek-Hateley i chyba ze wszystkich możliwych wariantów spisywał się on najgorzej, bo Anglik nie dawał tyle, co Jodłowiec w tworzeniu akcji i w ofensywie.

Trybiki maszyny

Trener Fornalik lubi, gdy jego zespół przypomina dobrze funkcjonującą maszynę, która zna się na pamięć i ma opracowane pewne schematy. Już podczas pracy w Ruchu Chorzów były selekcjoner chętnie korzystał z wyselekcjowanego zestawy piłkarzy. Wyjściową jedenastkę „Niebieskich” nie było trudno wytypować, ale rywale i tak mieli problemy, bo jak coś dobrze funkcjonuje to trudno to zatrzymać. W niedzielę do tej maszyny dostał się piasek, jednak szkoleniowiec nie mógł nic zrobić. Wszystkie zmiany były wymuszone, bowiem Marcin Pietrowski musiał pauzować za czerwoną kartkę, a wspomniany Jodłowiec i Hiszpan Jorge Felix doznali kontuzji. „Jodła” zderzył się podczas ostatniego treningu w drodze do Białegostoku i doznał silnego stłuczenia. Dziś piłkarz ma przejść szczegółowe badania i będzie wiadomo czy jest szansa, że zdąży on na piątkowy mecz z Cracovią. Na dwa dni przed meczem z Jagiellonią urazu doznał Felix, którego jednak można łatwiej zastąpić niż Jodłowca. Momentami nieźle wpisywał się Aleksander Jagiełło, a stałe fragmenty nie gorzej niż Jorge może wykonywać wracający do gry Gerard Badia. Katalończyk zaliczył asystę przy golu Dziczka i choć widać było, że brakuje mu ogrania, to wkrótce może wiele dać drużynie w ofensywie.

Głowa ważniejsza od reszty

Ważniejszą kwestią niż personalia wydaje się być sprawa mentalności i psychiki. Po pierwsze zespół nadal musi grać swoje i pewność siebie nie może zostać zachwiana. Co prawda dwa mecze z rzędu Piast przegrał, ale zarówno w meczu z Legią, jak i z Jagiellonią miał na tyle okazji i fragmentów dobrej gry, by co najmniej oba mecze zremisować. A mógł je nawet wygrać. Po drugie gołym okiem widać, że gliwiczanom lepiej wychodzi, gdy atakują. Wtedy są pewniejsi siebie. Gdy jednak oddają inicjatywę i się cofają w defensywie pojawiają się objawy nerwowości oraz niepewności. To właśnie w taki sposób uciekł przynajmniej jeden punkt w Białymstoku. Dopóki Piast atakował remis był niezagrożony, a coraz więcej wskazywał na kolejnego gola śląskiej drużyny.

Gdy zespół się cofnął to szala zwycięstwa przechyliła się na stronę „Jagi”, która strzeliła gola w samej końcówce. – Nie możemy się załamywać. Musimy nadal pracować, bo gramy dobrą piłkę. Należy tylko poprawić niektóre elementy i będziemy regularnie punktować. Legia i Jagiellonia wygrały z nami, ale nie były od nas zdecydowanie lepszymi zespołami. O ich zwycięstwach zadecydowały detale. Wracamy do Gliwic, na swój stadion i przed swoich kibiców. Musimy ten mecz wygrać. Jesteśmy pozytywnie nastawieni i nie tracimy pewności siebie – przyznaje pomocnik [Joel Valencia].

 

Najwięcej minut w tym sezonie:

  • Jakub Szmatuła – 450 minut (max)
  • Jakub Czerwiński – 450 min (max)
  • Aleksandar Sedlar – 450 min (max)
  • Patryk Dziczek – 450 min (max)
  • Joel Valencia – 443 min
  • Mateusz Mak – 384 min