Nasi w Czechach

Liczba czeskich piłkarzy w naszej ekstraklasie zbliża się powoli do setki. Nasi tam? Takich graczy było niewielu.


Nasza ekstraklasa uchodzi za bogatszą od czeskiej, gdzie można więcej zarobić. To jednak Fortuna: Liga ma lepsze notowania od naszych rodzimych rozgrywek. W rankingu UEFA za pięć ostatnich sezonów czeska liga jest na 15 miejscu, nasza po ostatnich sukcesach Lecha przesunęła się o dwa miejsca w górę na pozycję 26. Za południową granicą na przestrzeni lat grało niewielu graczy z Polski. Jeśli już to z naszego terenu, z Górnego Śląska. Oto kilka przykładów.

Arkadiusz Kostempski, FC Karvina (1996-97)

Rocznik 1975. Były zawodnik Stadionu Śląski Chorzów, Ruchu Chorzów i Olimpii Piekary, zanim pojawił się w zespole beniaminka Gambrinus Ligi w FC Karvina jesienią 1996 roku. Zadebiutował w najwyżej klasie rozgrywkowej w wygranym 2:0 meczu na wyjeździe z FK Teplice w niedzielę 27 października 1996. W ekipie FC Karvina zastąpił wtedy w ostatniej minucie Vitezslava Tumę. W jego wypadku skończyło się na epizodzie, bo był to jeden z jego dwóch występów w najwyższej klasie rozgrywkowej na czeskich boiskach.

Tomasz Sosna, FC Karvina (1997-98)

Wychowanek Polonii Łaziska Rybickie, gdzie do dziś gra w rozgrywkach rybnickiej A-klasy, mimo że za miesiąc kończy 53 lata, piłkarskiego abecadła uczył się w juniorach Odry Wodzisław. Sam miałem z nim tam przyjemność grania w Międzywojewódzkiej Lidze Juniorów. Z Odrą awansował do ekstraklasy w 1996 roku. – Po awansie byłem tylko rezerwowym z czy nie umiałem się pogodzić, bo czułem się na siłach, żeby grać. Taki był jednak wybór trenera. Gdzieś po latach, sam jako trener zrozumiałem, że taka była wola szkoleniowca i tyle. Jasu Woś został wtedy w Odrze, też na początku był rezerwowym, ale przetrwał wszystko i teraz jest ikoną klubu z Wodzisławia. Na tamten czas nie żałowałem tej decyzji, bo grałem tam, stawiali na mnie i dobrze się tam czułem – opowiada [Tomasz Sosna]. Jak było w czeskim klubie?

– Różnie z tym przyjęciem było. Były czy są animozje polsko-czeskie. Nawet gdzieś tam parę obraźliwych słów słyszałem. Nie wiedzieli że pochodzę z nadgranicznej miejscowości i znam czeski język. Ale ogólnie było dobrze. Z biegiem czasu wkupiłem się. Strzeliłem kilka bramek, czego w Polsce mi się nie udało – opowiada z uśmiechem.

Wiosną 1997 roku zagrał w 12 meczach drużyny z Karwiny i strzelił 3 gole. Mimo to drużyna spod polskiej granicy spadła. W kolejnym sezonie Sosna wywalczył z drużyną awans. Dalej miał tam zostać, dalej miał tam grać, zaliczyłby kolejne występy w najwyższej klasie rozgrywkowej za południową granicą, ale tak się nie stało i ostatecznie wylądował we…. Włókniarzu Kietrz.

– Wtedy obowiązywały inne prawa transferowe. Dalej byłem zawodnikiem Odry i potem musiałem tam wrócić, mimo że nie bardzo mnie w Wodzisławiu potrzebowali, natomiast tam w Czechach chcieli, żeby został – przypomina.

Dariusz Dudek, FC Vitkovice (2005)

Kolejnym z naszych zawodników, który wylądował w czeskim klubie był obecny trener Zagłębia Sosnowiec [Dariusz Dudek]. Trafił na zapleczu czeskiej ekstraklasy do FC Vitkovice.

– Trafiłem tam jesienią 2005 roku. Było to po moim okresie pobytu w Legii. Po odejściu z klubu z Warszawy u nas nie mogłem już podpisać umowy z żadnym zespołem, a w Czechach był jeszcze na to miesiąc. Zgodziłem się więc, żeby być tam przez cztery miesiące. Muszę powiedzieć, że za południową granicą spotkałem fantastycznych ludzi. Od Czechów można się naprawdę wiele nauczyć, jeżeli chodzi o organizację klubu. Wtedy był to drugoligowiec, a do swojej dyspozycji mieli główny stadion z podgrzewaną płytą, obok boisko treningowe, do tego odnowa dla dzieci z borowinami, z kompleksowymi zabiegami. Tam przede wszystkim można nauczyć się rzetelności w pracy i porządku – opowiadał nam w „Sporcie” doświadczony ligowiec. Po krótkim pobycie w Vitkovicach (7 meczów i 2 gole) na kilka lat zakotwiczył w Odrze Wodzisław.

Mateusz Słodowy, Viktoria Żiżkov (2010-12)

Też jak Tomasz Sosna ma więcej występów na boiskach czeskiej ekstraklasy niż polskiej najwyższej klasy rozgrywkowej. W wodzisławskiej Odrze, w jej schyłkowym okresie w lidze, szansę debiutu dał mu barwny szkoleniowiec zza południowej granicy Martin Pulpit. Było to jesienią 2009 roku, a [Mateusz Słodowy], teraz zawodnik GKS Jastrzębie, miał wtedy ledwie 18 lat. Rok później obaj pracowali ponownie razem, tyle że już w Czeskiej Republice w praskim klubie Viktoria Żiżkov. To dzielnica Pragi położona na prawym brzegu Wełtawy, słynąca z wieży telewizyjnej i z tego, że wieki temu… wieszano tam przestępców. – Trafiłem tam w trakcie sezonu 2010/11. Nie było problemów z transferem, natomiast z tego co słyszałem, to były kłopoty z przekazem pieniędzy do klubu z Wodzisławia. Nie wiem finalnie, jak się to potem skończyło – mówi Słodowy.

Viktoria grała wtedy na zapleczu czeskiej najwyższej ligi i zaliczył awans. Trenerem Martin Pulpit i polski piłkarz mieli się z czego cieszyć. W tamtym sezonie zagrał w 13 spotkaniach i zdobył 1 gola. Po awansie był rejs statkiem po Wełtawie ku radości fanów Viktorii, jednego z najstarszych klubów w Czechach, założonym w 1903 roku.

– Samo życie tam było fantastyczne, bo to wiadomo wspaniałe miasto. Wtedy w Pradze było pięć klubów w najwyższej klasie rozgrywkowej, bo oprócz nas oczywiście też Slavia i Sparta, a także Bohemians oraz Dukla. Derby były rozgrywane bardzo często – mówi.

Co rzucało się w oczy? – Wyjeżdżając Polski, to myślałem, że jestem dobrze przygotowany, tymczasem tam zderzyłem się ze ścianą. Chodzi o przygotowanie fizyczne, to był dla mnie inny świat. Trenowali zdecydowanie więcej, ciężej. Było dużo więcej biegania. Potem po okresie grania tam przez kilka lat z tego korzystałem, na tym bazowałem – opowiada. W najwyższej klasie rozgrywkowej zagrał w sezonie 2011/12 w 21 spotkaniach. Jego Viktoria, razem zresztą z Bohemiansem 1905 (przez długi czas były dwa Bohemiansy…) spadła jednak z ligi.

Kacper Zych MFK Karvina (2014-22)

Najdłużej w klubie za południową granicą był inny z obecnych graczy drugoligowego GKS Jastrzębie, a chodzi o 20-letniego Kacpra Zycha. Ten wychowanek klubu LKS Kończyce Małe trafił do słynącej z dobrej pracy z młodzieżą MFK Karvina jako 12-latek. Z domu w Kończycach Małych na stadion w Karwinie miał ledwie 5 minut drogi.

Przeszedł tam wszystkie szczeble, od żaka, dorstenca, do seniorskiego zespołu. Jako nastolatek wiosną 2021 roku zaliczył 3 występy w najwyższej klasie rozgrywkowej. W sezonie 2021/22, który dla MFK oznaczał spadek z ligi kolejnych osiem gier. Mierzący 192 cm napastnik zdobył też gola w meczu z samą Slavią (sierpień 2021). Swego czasu pytał o niego nawet trener reprezentacji Czech do lat 15 czy nie ma przypadkiem podwójnego obywatelstwa.

Tutaj dodajmy, że z piłkarską Akademią w Karwinie związani są inni ligowi zawodnicy, jak choćby grający teraz w Koronie Kielce Dawid Blanik czy Maciej Ambrosiewcz, obecnie Bruk Bet Termalica Nieciecza. Dodajmy też jeszcze, że w SFC Opava grał kolejny z zawodników GKS Jastrzębie, a chodzi o Nataniela Wybrańca. Jesienią 2020 roku trener Radoslav Kovać dał mu szansę debiutu w SFC Opava w Fortuna: Liga. Na jednym meczu się skończyło. Potem 22-latek z Raciborza zaliczył kilkanaście występów w FC Dolni Beneszov (III iga).


Na zdjęciu: Mateusz Słodowy (z prawej) po awansie Viktorii Żiżkov do Fortuna: Liga w 2011 roku.

Fot. Archiwum Mateusza Słodowego