Nasz rywal na EURO. Nie ma się kogo bać?

Rumunia, Finlandia, Węgry i Irlandia. Oto cztery reprezentacje, z którymi nasz zespół narodowy mierzył się częściej niż z reprezentacją Szwecji. A tylko z Węgrami „biało-czerwoni” przegrywali częściej, aniżeli z drużyną „Trzech koron”. Aż czternaście razy musieliśmy uznać wyższość tego rywala, choć nie jest tak, że z rywalizacją ze Szwedami mamy wyłącznie niedobre wspomnienia. To właśnie z tym przeciwnikiem odnieśliśmy pierwsze zwycięstwo w dziejach i to jemu strzeliliśmy pierwszą bramkę w historii. Dokonał tego, 28 maja 1922 roku, Józef Klotz. Piłkarz żydowskiego pochodzenia, który został zamordowany w 1941 roku w warszawskim getcie. W trakcie wspomnianego spotkania podszedł do rzutu karnego, w 27 minucie spotkania, podyktowanego po zagraniu ręką w polu karnym. Swojej próby nie zmarnował i tym samym przeszedł do historii polskiego futbolu. Szwedzi wyrównali, ale zwycięskiego gola zdobył legendarny napastnik Pogoni Lwów, Józef Garbień. Następnie mierzyliśmy się z tym rywalem aż 25 razy, a najważniejszym spotkaniem było, niewątpliwie, to rozegrane 26 czerwca na Neckastadionie w Stuttgarcie. W drugiej fazie grupowej niemieckiego mundialu wygraliśmy 1:0 po bramce Grzegorza Laty. Największym bohaterem tamtego trudnego boju był jednak Jan Tomaszewski, który obronił rzut karny egzekwowany przez Staffana Tappera.

Sprawdzają się w styczniu

Później w rywalizacji pomiędzy obiema drużynami bywało różnie. Faktem jednak niezaprzeczalne jest to, że bardzo dawno Szwedów nie pokonaliśmy, a przypomnijmy, że to właśnie ten zespół będzie jednym z grupowych rywali Polski na Euro 2020. Ostatni raz okazaliśmy się lepsi od tego rywala 21 sierpnia 1991 roku. Na stadionie w Gdyni wygraliśmy 2:0 po bramkach Mirosława Trzeciaka i Wojciecha Kowalczyka. Dwa lata wcześniej, dwukrotnie, ulegliśmy Szwedom w meczach eliminacji włoskiego mundialu, choć Ryszard Tarasiewicz zdobył – w starciu wyjazdowym – genialnego gola. Później natomiast, konkretnie w latach 1992, dwa razy w 1999, dwukrotnie w 2003 i raz w 2004 ze Szwecją zawsze przegrywaliśmy. W 1997 „udało się” zremisować. Oznacza to, że od siedmiu spotkań i prawie 29 lat nie jesteśmy w stanie Szwedów pokonać.

Warto w tym miejscu postawić sobie pytanie, dlaczego tak się dzieje? Najprostsza odpowiedź mówi, że skandynawski, twardy styl gry nam nie leży, bo przecież niełatwo idzie nam też np. z Duńczykami. Jednak jednak czy to powód, aby bać się tego zespołu? W tym miejscu warto przeanalizować, kogo personalnie bać się powinniśmy. Dzisiaj reprezentacja Szwecji rozegra towarzyskie spotkanie z Mołdawią, a 12 stycznia zmierzy się z Kosowem. Oba spotkania odbędą się w Dausze, a do Kataru trener Jan „Janne” Andersson zabrał, w znacznej mierze, zawodników występujących w rodzimej lidze. W kadrze znalazł się ponadto… trzeci golkiper Watfordu, Pontus Dahlberg, trzech zawodników z ligi duńskiej, Jordan Larsson ze Spartaka Moskwa, a także doświadczony, bo mający za sobą 48 gier w narodowych barwach, Martin Olsson. Zawodnik ten, po wygaśnięciu w maju kontraktu ze Swansea, pozostaje… bez przynależności klubowej.

Doświadczeni, ale nieznani

Takie kadry zatem nie należy traktować poważnie. Tym bardziej że na mundialu w Rosji reprezentacja Szwecji była jedyną – obok Senegalu – drużyną, której zawodnicy zostali wybrani wyłącznie z klubów zagranicznych. Aby zatem przekonać się o sile szwedzkiej drużyny, należy cofnąć się do listopadowych meczów eliminacyjnych do Euro 2020. Wtedy można się przekonać, że trzon zespołu tworzą, przede wszystkim, bardzo doświadczeni piłkarze. Kapitan zespołu, czyli 35-letni Andreas Granqvist, na koniec kariery wrócił do ojczyzny i gra dziś dla Helsingborga. Podobnie postąpił Sebastian Larsson, lat również 35. Zawodnik, który ma na swoim koncie 118 występów w narodowych barwach, gra teraz dla AIK-u Solna. Albin Ekdal to z kolei piłkarz, który jest klubowym kolegą Bartosza Bereszyńskiego i Karola Linetty’ego z Sampdorii Genua. Warto również wspomnieć o kolejny doświadczonym piłkarzy, czyli o Mikaelu Lustigu. Potężnie zbudowany obrońca występuje w barwach KAA Gent. Bliżej ofensywy, z pewnością, wyróżnia się gracz Red Bulla Salzburg, Emil Forsberg, a miano niezniszczalnego napastnika pełni Marcu Berg. 34-latek występuje w rosyjskim FC Krasnodar, a poprzednio zwiedzał rejony zdecydowanie cieplejsze, bo przez dwa lata miał status gwiazdy w lidze… Zjednoczonych Emiratów Arabskich.

Trzeba przyznać, że zarówno wymienione wyżej nazwiska, wiek zawodników, jak i kluby, nie robią specjalnego wrażenia. Wyróżniać może się w tym wszystkim Victor Lindeloef. To 26-letni obrońca Manchesteru United, który ma na swoim koncie już ponad 80 występów w Premier League. To jednak wciąż niemal trzy razy mniej, aniżeli nasz Łukasz Fabiański. Niemniej jednak Szwedów, w żadnym wypadku, lekceważyć nie trzeba. Przypomnijmy, że na wspomnianym mundialu w Rosji zespół wyszedł z grupy, w której byli przecież Niemcy. A następnie pokonał Szwajcarię, która była faworytem tego starcia, i uległ dopiero – w meczu o strefę medalową – Anglii.

Ciekawa postać

W eliminacjach Euro 2020 reprezentacja Szwecji zajęła drugie miejsce w swojej grupie. Za… kolejnym naszym grupowym rywalem na mistrzostwach Europy, czyli Hiszpanią. Właśnie z tym rywalem „Trzy korony” doznały jedynej kwalifikacyjnej porażki. Niesamowity bój stoczyli Szwedzi w wyjazdowym meczu z Norwegią. Przegrywali 0:2, by w pierwszej doliczonej minucie wyjść na prowadzenie 3:2. Rywal jednak wyrównał w… siódmej doliczonej minucie. Strata punktów w Oslo specjalnie jednak Szwedom nie przeszkodziła. Awans zespół ten przypieczętował 15 listopada 2019 roku, po pokonaniu 2:0 Rumunii w Bukareszcie.

– To był nasz cel. Znaleźliśmy się w trudnej, wyrównanej grupie i musieliśmy dać z siebie wszystko. Cieszymy się z tego, że zagramy w mistrzostwach Europy – powiedział po zagwarantowaniu promocji na finały Euro 2020 Janne Andersson.

Ciekawa to trenerska osobowość. Nigdy szkoleniowiec ten nie pracował poza ojczyzną. Najpierw w niższych ligach, a następnie – w 2011 roku – został opiekunem większego klubu, IFK Norrkoeping. Wyprowadził go ze sporego kryzysu. Najpierw awansował do szwedzkiej ekstraklasy, a w 2015 roku (system rozgrywek wiosna – jesień) zdobył krajowe mistrzostwo. Po 26 latach przerwy. Został, tym samym, ogłoszony lokalnym bohaterem i… naturalnym następcą – na stanowisku selekcjonera reprezentacji Szwecji – Erika Hamrena, który kończył swoją przygodę z reprezentacją Szwecji po Euro 2016. Na którym Szwedzi, spisali się poniżej oczekiwań, odpadając po fazie grupowej. Zremisowali 1:1 z Irlandią, a następnie – po 0:1 – przegrali z Włochami i Belgią. Andersson musiał mierzyć się z nową rzeczywistością. A mianowicie z sytuacją, kiedy w zespole zabrakło kogoś, kim szwedzka piłka żyła, a w zasadzie nadal żyje od niemal 20 lat. Mowa, rzecz jasna, o Zlatanie Ibrahimoviciu. Legenda światowego futbolu, właśnie po mistrzostwach Europy, które odbyły się cztery lata temu, zakończyła reprezentacyjną karierę.

Zlatan wraca!?

Wygląda jednak na to, że kibice nadal z tą decyzją się nie pogodzili. Po raz pierwszy głośno o powrocie „Ibry” do narodowego zespołu zrobiło się w 2017 roku. Po tym, jak Szwecja awansowała na rosyjski mundial. Stanowcze weto postawi jednak… trener Andersson.

– Wywalczyliśmy awans bez Zlatana i na turnieju też zagramy bez niego – powiedział selekcjoner. Sam zainteresowany wypowiadał się w tym samym tonie i raz jeszcze podkreślił, że więcej w narodowym zespole nie zagra. Nie zmienia to jednak faktu, że temat powrócił w ostatnich tygodniach. Tym bardziej że temat podkręcił selekcjoner, który – najwyraźniej – zmienił zdanie.

– Jeżeli Zlatan zdecydowałby się na powrót, to czekamy na niego z otwartymi ramionami. Byłoby wspaniale, gdyby znów zdecydowałby się zagrać w reprezentacji. To legenda – podkreślił Janne Andersson.
Co na to Ibrahimović?

– Czekam na sygnał – powiedział krótko znakomity napastnik, który niedawno trafił do AC Milanu i został klubowym kolegą Krzysztofa Piątka. Wszystko wskazuje na to, że sprawa powrotu Zlatana Ibrahimovicia do reprezentacji Szwecji jest kwestią czasu i zawodnik, najprawdopodobniej, otrzyma powołanie na marcowe spotkanie przeciwko Rosji. Warto w tym miejscu dodać, że w czerwcu „Trzy korony” zagrają towarzysko, jeszcze przed Euro 2020, z Finlandią. Turniej rozpoczną starciem z Hiszpanami, a z Polską zmierzą się w ostatnim spotkaniu fazy grupowej. 24 czerwca w Dublinie.