Nasza ostatnia nadzieja?

W przyszłą sobotę w Zakopanem Mateusz Masternak zmierzy się w finałowym eliminatorze do tytułu mistrza świata IBF w junior ciężkiej z niepokonanym Australijczykiem Jasonem Whateleyem.


To bardzo ważna walka dla 35-letniego Mateusza Masternaka (46 zw. – 31 KO, 5 por.) i dla polskiego boksu. Jeśli bowiem pokona Jasona Whateleya (10 zw. – 9 KO), to prawdopodobnie w kolejnym pojedynku będzie walczył z mistrzem świata z Australii, Jaiem Opetaią, który posiada również prestiżowy pas „The Ring” dla najlepszego boksera w junior ciężkiej. Polak jest faworytem w walce wieczoru gali Knockout Boxing Night 25, która odbędzie się 29 października w zakopiańskim Nosalowym Dworze. w Zakopanem.

Wyboista historia „Mastera”

Gdy Mateusz Masternak jako 19-latek w 2006 roku stoczył pierwszy zawodowy pojedynek miał za sobą trochę doświadczenia na amatorskich ringach, na których wygrał 61 z 70 walk. W 2005 został mistrzem Polski juniorów w wadze średniej (75 kg) i zdobył brąz w mistrzostwach kraju seniorów. Na mistrzostwach Europy juniorów, był blisko medalu, ale przegrał w ćwierćfinale. Rok później w kolejnych mistrzostwach Polski seniorów zdobył srebrny medal i… podpisał zawodowy kontrakt.

Po zwycięskim debiucie w Ostrołęce trzy kolejne pojedynki stoczył w USA i podobno miał propozycję, żeby został w tym kraju na stałe, ale ją odrzucił. W grudniu 2012 pokonał w Niemczech Fina Juhę Haapoję i zdobył pas zawodowego mistrza Europy. Po następnej walce dorzucił do niego interkontynentalne mistrzostwo WBC. Jako niepokonany bokser pojechał w październiku 2013 roku do Moskwy, gdzie doznał pierwszej porażki; przed czasem z Grigorijem Drozdem. Pół roku później przegrał po raz drugi, w Monaco z Kongijczykiem Yourim Kalengą, bardzo ważną walkę o tymczasowy pas WBA.

Po tej porażce rozpoczęły się pewne nieporozumienia z niemieckim promotorem, które okazały się dużą przeszkodą w organizowaniu kolejnych dobrych walk z udziałem Masternaka. Po kolejnej porażce, w 2015 roku z Anglikiem Tonym Bellewem o wakujące mistrzostwo Europy w junior ciężkiej, zmienił promotora. Znów zaczął wygrywać, ale 20 października 2018 roku w amerykańskim Orlando ta seria została przerwana. W ćwierćfinale prestiżowego turnieju World Boxing Super Series przegrał na punkty z Kubańczykiem Yunielem Dorticosem.

Zamarzył o Tokio

Po tej porażce w zawodowej karierze „Mastera” znów był zastój, a ponieważ urodziła mu się córeczka – ma też dwóch synów – zaczął szukać innego pomysłu na życie i został… zawodowym żołnierzem. A wkrótce po tej decyzji podjął kolejną, zaskakującą, bo postanowił wrócić do boksu olimpijskiego, żeby pojechać na igrzyska w Tokio.

– Nie podjąłem jej z dnia na dzień. W mojej karierze zawodowej nastąpiła stagnacja i pomyślałem, że to ostatnia szansa, by spróbować sił w kadrze olimpijskiej. Zastanowiłem się, czy za dziesięć lat nie będę tego żałował, że nie spróbowałem. Stwierdziłem, że będę, stąd taka decyzja. Świat należy do odważnych. Każdy sukces w sporcie się liczy, ale medal olimpijski jest najważniejszy. To impreza rozgrywana raz na cztery lata, rywalizuje w niej cały świat. Dlatego ja tym bardziej chcę wystąpić w tej rywalizacji i zdobyć medal – tak Mateusz Masternak tłumaczył tę decyzję.

Wystąpił w mistrzostwach Polski w Opolu w wadze ciężkiej (91 kg) i wygrał w dobrym stylu trzy walki, zdobywając złoty medal, co przekonało go, że obrał dobrą drogę. Potem pojechał do Londynu na turniej kwalifikacyjny do igrzysk olimpijskich. Wygrał pierwszy pojedynek, ze Słowakiem Davidem Michalkiem, który doznał kontuzji. Do zdobycia olimpijskie przepustki brakowało mu dwóch zwycięstw, ale turniej został po trzech dniach przerwany z powodu pandemii koronawirusa. O rok przesunięta została także olimpiada w Tokio.

Kolejna wolta

W tej sytuacji „Master” nie chcąc tracić czasu postanowił jednak kontynuować zawodową karierę. Kolejną woltę w swojej pięściarskiej karierze tak wtedy tłumaczył na Instagramie. „Mam jeszcze rok-dwa na to, żeby zdobyć walkę o pas. A z Igrzyskami może tak być, że poczekamy na nie rok, a może dwa lata, a ja nie mam na to czasu. Ani dodatkowych środków, bo w Polsce boks olimpijski to działalność prawie charytatywna. Zakładałem, że przez ten rok do Igrzysk będziemy z rodziną utrzymywać się z oszczędności, ale sytuacja się mocno skomplikowała i ile może jeszcze trwać, nikt nie wie”.

Podpisał umowę z polską grupą KnockOut Promotions, wygrał pięć oficjalnych zawodowych pojedynków i zdobył pas International IBF, co zaowocowało możliwością starania się o finałowy eliminator do walki o pełnoprawny tytuł tej federacji. Zabiegi o to, żeby ta walka odbyła się w Polsce trwały kilka miesięcy, ale zakończyły się powodzeniem. Jak zapewnia promotor Andrzej Wasilewski, zakopiańska gala będzie najważniejszym pięściarskim wydarzeniem w Polsce. I nie ukrywa, że bardzo liczy na zwycięstwo Masternaka, otwierające mu drogę do wymarzonego pojedynku o mistrzostwo świata. W wadze, w której Polacy kiedyś dominowali. Mistrzowskie pasy zdobywali w niej Dariusz Michalczewski (jeszcze dla Niemiec), Krzysztof Włodarczyk, Tomasz Adamek i Krzysztof Głowacki. To były piękne lata, ale – niestety – upływa od nich trochę lat…

Mistrzów było wielu

Z Polski ostatnią posiadaczką mistrzowskiego tytułu, WBO w superpiórkowej, była Ewa Brodnicka, która straciła go w niecodziennych okolicznościach. Nie zmieściła się bowiem w limicie wagowym przed walką 30 października 2020 roku z Amerykanką Mikaelą Mayer, z którą i tak przegrała w ringu w Las Vegas jednogłośnie na punkty.

Ostatnim Polakiem z pasem zawodowego mistrza (WBO) był Głowacki, który odebrał go Niemcowi Marco Huckowi w 2015 roku, a stracił go rok później po punktowej porażce z Ukraińcem Oleksandrem Usykiem, obecnym czempionem wagi ciężkiej. W 2018 „Główka” zdobył tymczasowy pas WBO w tej kategorii, a po przejściu Usyka do ciężkiej, został pełnoprawnym mistrzem. Rok później stracił go po kontrowersyjnej porażce w Rydze z Łotyszem Mairisem Briedisem. W 2021 roku walczył o ten pas z Anglikiem Lawrencem Okolie, ale przegrał przez nokaut w 6. rundzie.

W ostatnich latach Polacy wielokrotnie stawali do mistrzowskich pojedynków, ale bez powodzenia. Między innymi Maciej Sulęcki w 2019 roku przegrał jednogłośnie na punkty z posiadaczem pasa WBO w średniej, Amerykaninem Demetriusem Andrade. Dwukrotnie miał taką szansę Michał Cieślak w junior ciężkiej – dwa lata temu w Kinszasie został wypunktowany przez Kongijczyka Ilungę Makabu, a w lutym tego roku w Londynie przez Okoliego.

W sierpniu tego roku w Kolumbii o mistrzostwo świata w nowej kategorii, bridger (limit 101,6 kg), miał walczyć Łukasz Różański (14 zw. – 13 KO), ale jego walka z posiadaczem pasa WBC, Oscarem Rivasem (28 zw. – 19 KO, 1 por.) została przełożona. Najpierw na jesień, a teraz mówi się, że na przyszły rok. Być może również w przyszłym roku mistrzowską walkę będzie mógł stoczyć Mateusz Masternak. Najpierw jednak musi pokonać w Zakopanem Whateleya. To może być nasza ostatnia nadzieja na to, że Polak znów będzie mistrzem świata.

Nasi mistrzowie świata

  • Dariusz Michalczewski. Mistrz świata WBO w półciężkiej (1994-2003) i w junior ciężkiej WBO (1994)
  • Tomasz Adamek. Mistrz świata WBC w półciężkiej (2005-2007) oraz IBF w junior ciężkiej (2008-2010)
  • Krzysztof Włodarczyk. Mistrz świata IBF w junior ciężkiej (2006-2007) i WBC (2010-2014)
  • Krzysztof Głowacki. Mistrz świata w junior ciężkiej (2015-2016 oraz 2018-2019)
  • Ewa Brodnicka. Mistrzyni świata w superpiórkowej WBO (2017-2020)

Polacy, którzy przegrali walki o mistrzostwo świata

  • Andrzej Gołota (waga ciężka, czterokrotnie)
  • Maciej Zegan (lekka)
  • Rafał Jackiewicz (półśrednia)
  • Albert Sosnowski (ciężka)
  • Mariusz Wach (ciężka)
  • Grzegorz Proksa (średnia)
  • Andrzej Fonfara (półciężka)
  • Paweł Kołodziej (junior ciężka)
  • Paweł Głażewski (półciężka)
  • Artur Szpilka (ciężka)
  • Maciej Sulęcki (średnia)
  • Michał Cieślak (junior ciężka, dwukrotnie)

Na zdjęciu: Mateusz Masternak wierzy, że spełni się jego marzenie o mistrzostwie świata.

Fot. Rafał Rusek/PressFocus