Nasza pewność wzrasta

Krzysztof BROMMER: Wrócił po kontuzji, na razie wchodzi z ławki, ale jak widać nawet tak można pomóc drużynie w odniesieniu zwycięstwa.
Tom HATELEY: – Najważniejsze, że znowu zwyciężyliśmy i to po raz czwarty z rzędu, biorąc pod uwagę jeszcze triumf z poprzedniego sezonu z Termaliką. Jestem też szczęśliwy, że wychodzę na boisko, że w ogóle gram, bo mam za sobą najdłuższą przerwę w karierze ze względu na kontuzję. Ta pauza trwała ponad trzy miesiące. To było dla mnie irytujące i frustrujące. Za mną długi okres rehabilitacji i oczekiwania na powrót, więc ogromnie się cieszę, że mogłem pomóc drużynie.

Potrzebował pan tylko 4 minut, żeby strzelić decydującego gola. Chyba nawet nie był pan rozgrzany…
Tom HATELEY: – Mimo wszystko chciałbym w kolejnych meczach dłużej przebywać na murawie, nawet jeśli mam strzelać po kilku minutach gole. Jeszcze raz powtórzę, jestem ogromnie szczęśliwy, bo długo dochodziłem do siebie, długo czekałem i dane jest mi bardzo szybko cieszyć się z gola.

Z pana perspektywy zwycięski strzał i gol był trudny do wykonania?
Tom HATELEY: – Nie, nie było trudne. Joel Valencia wykonał kawał dobrej pracy! Krzyczałem mu, aby mi dograł, bo widziałem, że zamierzał strzelać, a ja dobrze byłem ustawiony. Na całe szczęście mnie dojrzał i swoim ładnym podaniem ułatwił mi uderzenie na bramkę. A potem mogliśmy wspólnie się cieszyć z bramki i zwycięstwa.

Nie przypominacie drużyny z poprzedniego sezonu. Co się z wami takiego stało latem, że teraz wygrywacie mecz za meczem?
Tom HATELEY: – Na pewno bardzo ważna jest wiara w siebie. W piłce nożnej to kluczowe. Joel Valencia, Mateusz Mak, czy Jorge Felix grają bardzo pewnie, wierzą w to, co robią. Dobrze rozpoczęliśmy ligę i ta pewność została jeszcze wzmocniona. W poprzednim sezonie było inaczej, bo traciliśmy sporo punktów. Dobrze też wyglądamy pod względem fizycznym. Nasz trener przygotowania fizycznego, Tomek Stranc daje nam porządny wycisk.

Wyobrażał pan sobie przed sezonem, że po trzech kolejkach będziecie mieli na koncie same zwycięstwa?
Tom HATELEY: – Miałem nadzieję, bo poprzedni sezon zakończyliśmy w bardzo dobrym stylu, a obecny to dla nas nowe rozdanie. Nie mieliśmy na początku wcale łatwo, bo w premierze ligowej naszym rywalem był beniaminek, czyli Zagłębie Sosnowiec, później zmierzyliśmy się z Pogonią na wyjeździe, a w sobotę z Lubinem, z którym w poprzednich rozgrywkach dwukrotnie zremisowaliśmy.

Które z tych pierwszych trzech spotkań pana zdaniem było najtrudniejsze?
Tom HATELEY: – Przede wszystkim każde z tych spotkań było inne. Zagłębie Sosnowiec to beniaminek, a wiadomo że z takim zespołami zawsze jest trudno. Później był długi wyjazd do Szczecina, gdzie nigdy nie jest łatwo… Jeśli chodzi o Zagłębie Lubin, to w tamtym sezonie z nimi jedynie zremisowaliśmy. Tak jak mówiłem – każdy mecz to wyzwanie, a za tydzień mamy kolejne. Już nie mogę się doczekać.

Można odnieść wrażenie, że poprzeczka z meczu na mecz idzie wyżej. W niedzielę gracie z mistrzem Polski…
Tom HATELEY: – Zgadza się. Teraz naszym rywalem będzie Legia Warszawa, ale dla mnie to bez znaczenia, kogo przed tym starciem uważa się za faworyta. Ja o tym nie decyduję. Trzeba dalej ciężko pracować i próbować wygrać kolejne spotkanie. Gramy u siebie i należy to wykorzystać.

Kto będzie faworytem – Piast czy Legia?
Tom HATELEY: – Nie mi o tym decydować. Będziemy trenować i wyjdziemy na boisko z zamiarem zwycięstwa. Czego kibice mogą się spodziewać? Walki i wiary w końcowy sukces. W domu zawsze chcemy uszczęśliwiać naszych fanów.